piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 1

-Chris, Wyatt jak wam poszło?- Gdy tylko pojawili się w dużej jasnej kuchni cała rodzina zaczęła zasypywać ich pytaniami, a najgorsza była ich mama która chyba nie do końca pogodziła się z tym że jej synowie od dawna są dorośli
-Dobrze mamo...tylko...-Chris nie bardzo wiedział jak wyjaśnić nieznajomego chłopaka który im pomógł, jego rodzina nie lubiła współpracować z innymi
-Chris chce powiedzieć że ktoś nam pomógł, chłopak może 17 lat może mniej...
-Czarodziej?- Przerwał mu tata
-Tak, ale chyba nie taki jak my... był smutny jakby zrezygnowany ale nie było w nim niczego złego- Wyatt na chwile przypomniał go sobie te oczy i ta drobna buzia, uśmiechnął się mimo woli
-W każdym razie dobrze że nic wam nie jest- mama postawiła przed nimi herbatę
-Ja jednak bym to sprawdził- tata nie był przekonany- Powiedział wam jak się nazywa?
-James Black- Chris obserwował brata i to że ten tak bardzo się rozmarzył
-I miał brytyjski akcent- dodał Wyatt
-Sprawdzę to- i znów rozbłysły błękitne światła i ich tata zniknął
-A co z demonem?- Mama też obserwowała swojego starszego syna z uniesioną brwią coś było na rzeczy i nie mogła jeszcze zdecydować czy to dobrze czy źle
-Już nie będzie stwarzał problemu. Idę spać jutro egzamin- Chris wyszedł z kuchni i poszedł na górę zaglądając jeszcze do salonu gdzie siedziała ich siostra Melinda i czytała Księgę Cieni. Ale nie skomentował tego nie miał siły ani ochoty.

James deportował się do swojego małego mieszkanka i tam dopiero doszło do niego że obaj mężczyźni byli w jakiś sposób magiczni. A od blondyna było czuć ogromną moc.
Tego właśnie się obawiał. Gdy świat czarodziejski dowiedział się że Harry Potter nie żyje przysiągł sobie że nigdy nikogo nie spotka. Nawet tu za oceanem nie był całkiem bezpieczny. Co prawda nie wiedział co dzieje się w Anglii ale nie chciał rozdrapywać starych ran, bo może temu nie podołać.
Jednocześnie musiał przyznać że samotność dokucza mu coraz bardziej. Nawet w pracy nie rozmawia z nikim więcej niż to konieczne. A tamci byli rodziną, tak różni ale w pewnym sensie podobni. Wyższy blondyn Wyatt nawet mu się spodobał, ale wiedział że i tak nic z tego nie będzie.
Rozebrał się i po położeniu usnął niemal momentalnie.

-Wyatt?- Leo jego tata zapukał do sypialni
-Tak?- Otworzył drzwi
-Starsi powiedzieli że ten James Black jest pod specjalną ochroną i tak na prawdę to czarodziej z Anglii. Ktoś bardzo ważny i potężny. Skierowali go tu byś mu pomógł...
-Ale on nie chce pomocy- przerwał mu zdziwiony
-I teraz musisz wzbudzić jego zaufanie ostrzegli mnie że nie będzie łatwo bo nie chce mieć nic wspólnego z magią. To wasze spotkanie nie było jednak przypadkowe. Tak pokierowali waszymi Losami żeby właśnie dzisiaj dowiedział się że nie jest sam....
-Przecież im nie wolno...- teraz Wyatt rozumiał już coraz mniej
-Nie, ale obaj jesteście wyjątkowi i musicie pomóc sobie na wzajem- uśmiechnął się do syna
-Więc muszę go znaleźć- westchnął Starsi bardzo lubili komplikować życie ich rodziny a to zawsze wiązało się nieprzyjemnymi i niebezpiecznymi sytuacjami
-Pracuje w Blez- Leo wiedział o czym myśli jego syn ale tym razem nie miał racji bo ta misja nie była niebezpieczna. I mogą tylko na tym zyskać
-Więc jutro tam pójdę- ziewnął
-I tak trzymaj- wyszedł  zamykając za sobą chicho drzwi,

James miał przerwę bo pracował w kafejce już 4 godziny a rano zawsze był duży ruch. Bolały go nogi był głodny i zmęczony. Siedział sobie na ławce przed budynkiem i grzał się w słońcu
-James- usłyszał obok nieznajomy głos otworzył oczy i zobaczył chłopaka z wczoraj. Wstał szybko ale tamten był szybszy i złapał go za rękę- Nie bój się. Nic ci nie zrobię- popatrzył mu w oczy mając nadzieje że to go uspokoi
-Wyatt- szepnął- Co tu robisz? Kto cię przysłał?- Brązowe oczy nieznajomego uspokajały ale był bardzo podejrzliwy
-Nikt mnie nie przysłał przejeżdżałem tędy- wskazał na czarnego jeppa- I cię zobaczyłem. Chcę ci podziękować za wczoraj...
-Nie ma za co- ominął go wzrokiem bo zaczął się rumienić
-Uratowałeś mnie i mojego brata- uśmiechnął się na widok rumieńca na bladej buzi- Może dasz się zaprosić na kawę?
-Nie piję kawy- w końcu uwolnił rękę
-Więc może ciasto albo obiad- Wyatt nie dawał za wygraną. Chłopak był głodny i to było widać. Być może za mało mu płacili być może to miało inną przyczyną
-Obiad jeśli już bardzo musisz mi podziękować- uśmiechnął się do niego delikatnie. Nawet gdyby zaatakował to przecież potrafi się bronić
-Więc chodźmy- znów ujął go za rękę i z zadowolonym uśmiechem poprowadził go do pobliskiej restauracji.
Teraz musi go do siebie jakoś przekonać. A to że jest nim zauroczony może mu w tym bardzo pomóc bo i Jamesowi chyba się podoba.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Prolog

Światła jednego z najpopularniejszych klubów San Francisco wabiło tej nocy przeróżną klientele.
Ale to nic w porównaniu z tym co działo się na przeciwko P3.
Tam stał smutny niski chłopak otulony za dużą kurtką chroniącą go od zimnego wiatru.
Stał i przyglądał się tłumowi przy wejściu. Jednocześnie wiedząc że to nie jest dla niego i że on tu nie pasuje.

Mimo że minął już rok on wciąż nie mógł spać. Gdy tylko zamknął oczy widział całą tą walkę. Nie tylko widział on jej doświadczał.
Po wyjeździe z Anglii porzucił magię i do tej pory nie trzymał w ręce różdżki ale 2 dni temu zginał tu jego sąsiad w bardzo magicznych okolicznościach.
Dlatego właśnie czekał. Już dobre dwie godziny. Był głodny, zmęczony i marznął ale postanowił nie odpuścić. Nie tym razem.

-Jesteś pewny Chris?- Wyatt miał już dość biegania za jak mu się wydawało nieistniejącym demonem
-Tak! Po raz setny!- młodszy chłopak zawsze miał temperament- on zaatakuje dzisiaj
-Skoro jesteś....- ale nigdy nie dokończył zdania bo nagle w ich stronę wystrzeliła kula ognia. Obaj odskoczyli w różne strony.
To ten właśnie hałas zwabił nieruchomego wcześniej chłopaka do alei.
Wbiegł tam i na początku nic się nie działo gdy nagle przed nimi ukazał się odziany w skórę ciemnoskóry mężczyzna miotający ogniem na wszystkie strony.
Przybysz podniósł różdżkę zanim tamci zdążyli się poruszyć i demon zniknął.

-Co to było?- Chris pierwszy otrząsnął się z szoku i podszedł do chłopaka, ten nie sięgał mu nawet do ramienia
-Demon- odpowiedział cicho
-Tak ale ten patyk... znaczy to różdżka?- Dopytywał się
-Chris- Blondyn podszedł do nich- Jestem Wyatt a ty?- Chłopak był piękny czarne długie włosy i te zielone oczy właściwie to one nie były zielone sam nie potrafił nazwać tego koloru ale wiedział że mu się podoba
-James Black- odpowiedział i nagle zniknął
-No pięknie- Chris uniósł ręce- Co teraz?
-Musimy  go znaleźć on jest czystym dobrem- rozbłysły błękitne światła i zniknął
-Tak i zawsze zostawia mnie w jakiejś ciemnej alei- bąknął Chris i podążył za bratem w ten sam sposób. Udali się do domu.



################################################################################
Proszę dajcie znać co myślicie:) Odpowiem też na pytania ale najlepiej na gg. Może i ten blog przypadnie wam do gustu