sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 30

Opieka nad Lilly była jednak wyczerpująca ale na szczęście nie byli z tym sami i trzy razy w tygodniu mieli całe noce tylko dla siebie.
Wtedy nadrabiali stracony czas. Odkąd urodziła się im córeczka minęło pół roku i owszem demony ciągle atakowały ale Harry zdołał przekonać ukochanego, że przecież może się przydać w walce. Kłótnia o to była ich pierwszą i jedyną jak dotąd.
Przyjaciele z Anglii stali się teraz częstymi gośćmi w ich domu. Jednym słowem życie było idealne.

-Lilly jest u cioci Peige?- Zapytał Wyatt sadowiąc się w wannie
-Tak- Harry uśmiechnął się do niego i ściągnął koszulę- Mogę dołączyć?
-Oczywiście że tak- mężczyzna uśmiechnął się do niego czule i zrobił mu miejsce
-Wiesz tak sobie myślałem- Harry usiadł mu na kolanach i położył głowę na piersi- Chyba powinienem wrócić  do pracy
-Skarbie- Wyatt uwielbiał jego coraz dłuższe włosy i bawił się teraz nimi- Wiesz przecież że nie musisz
-Tak ale nie lubię siedzieć bezczynnie a pani Weng ma miejsce dla Lilly w magicznym żłobku- spojrzał mu w oczy
-Jeśli to cię uszczęśliwi- mężczyzna nie mógł się już powstrzymać i namiętnie pocałował chłopaka. Dla niego z każdym dniem był jeszcze piękniejszy
-Wyatt- roześmiał się Harry ale sięgnął ręką do jego krocza- Dziś pobawimy się ja ja chcę- ścisnął erekcje męża  i zaczął powoli poruszać po niej ręką
-A jak chcesz?- Zapytał Wyatt kopiując jego ruchy
-A tak- podniósł się i wbił na sam czubek penisa kochanka po czym zaczął się kołysać. Wiedział że to przyprawia go o obłęd
-Kochanie- jęknął mężczyzna i przygarnął go do pocałunku. Harry zaczął poruszać pupą coraz szybciej i wiedział że Wyatt za chwilę dojdzie. Uwielbiał też czuć jego silną dłoń tak jak teraz gdy delikatnie masowała jego jądra. Nagle mężczyzna wstał przytrzymując go na miejscu, wyszedł z wanny i posadził go na szewce
-Ale...- Harry zaczął protestować ale Wyatt wbił się w niego aż do smego końca
-Nie dojdę bez ciebie- warknął tylko i zaczął go namiętnie całować. Harry już raz mu tak zrobił i mimo że było wspaniale to torturom nie było końca. Chłopak tylko jęknął w odpowiedzi i zarzucił mu ręce na szyję. Nogami oplótł ciasno jego biodra a gdy otworzył oczy stwierdził że leży na łóżku i jest  bliski spełnienia
-Skarbie dojdź do mnie- usłyszał szept ukochanego i gdy poczuł zęby na płatu ucha wygiął się w łuk i wystrzelił. Wyatt zrobił to samo po czym opadł na niego i nie opuszczając ciasnego kanalika zmienił ich pozycję i teraz Harry leżał mu na piersi
-Wygrałeś- chłopak uśmiechnął się do niego
-Obaj wygraliśmy- pocałował go w czubek głowy- Ale jestem niebywałym szczęściarzem. Mam wspaniałego dobrego kochającego męża, śliczną córeczkę i całą rodzinę wokół siebie
-Nigdy nie myślałem że może być tak wspaniale- zgodził się Harry
-A to dopiero początek naszego życia kochanie- Wyatt zamknął oczy- Daj mi kilka minut czuję że druga runda nadchodzi
-Już nie mogę się doczekać- chłopak też zamknął oczy i cieszył się cichym biciem serca ukochanego. Miał za co być wdzięcznym i do końca życia nie przestanie.

Całe cierpienie swoich młodych lat teraz zdawało się być warte i nie był już tak smutny z tego powodu. Dopiero tu poczuł że żyje naprawdę. A tamte zdarzenia zdawały się tylko koszmarnym snem z którego w końcu obudził go pocałunek ukochanego mężczyzny z którym zostanie na zawsze.


                                                    
                                                                                KONIEC





Dziękuję wszystkim za wsparcie i komentarze do tego opowiadania.  Specjalne podziękowania dla Strega Bianca która nie raz pomagała odnaleźć się mojemu wenowi

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 29

Pewnego pięknego poranka kilka miesięcy po ślubie Wyatta obudził siarczyście wymierzony policzek. Zarwał się więc do siadu i otworzył oczy, by spojrzeć na swojego wyraźnie zdenerwowanego i czymś wystraszonego mężą
-Kochanie co się dzieje?- Zapytał przykładając dłoń do coraz bardziej piekącego policzka
-Wybacz....- Harry spojrzał na niego ze łzami w oczach- Ale nie mogłem cię obudzić i chyba się zaczęło
-Zaczęło?- Nie zrozumiał w pierwszej chwili i dopiero gdy zobaczył grymas bólu na twarzy ukochanego wszystko złożyło się w logiczną całość. Zerwał się na równe nogi- Skarbie jesteś pewny?
-Tak- Harry przytulił się do niego a on tak jak stał w samych bokserkach przeniósł ich do gabinetu medyka.

-Wyatt, Harry- Stone siedział właśnie nad jakimiś papierami i był bardzo zdziwiony ich widokiem- Czy coś się stało?
-Zaczęło się- Harry podniósł koszulkę i obaj mężczyźni zobaczyli że jego pępek rozszerzył się już 5 krotnie i cały czas rośnie
-Wyatt połóż go na leżance i wyjdź- mężczyzna działał teraz znacznie szybciej
-Ale ja chciałem...- zaczął Harry ale został uciszony przez pocałunek i to że okropnie zakręciło mu się w głowie
-Wszystko będzie dobrze kochanie- Wyatt ułożył go najwygodniej jak umiał- Zawiadomię tylko wszystkich i wrócę. Mogę prawda?- Zapytał medyka
-Oczywiście- posłał mu przelotny uśmiech i podwinął koszulkę Harrego aż po samą szyję. I niezwłocznie zabrał się do pracy.
Wyatt posłał mężowi jeszcze jeden pocieszający uśmiech i zniknął
-Kiedy się to zaczęło?- Stone już miał obok siebie odpowiednie eliksiry
-1,5 godziny temu- odpowiedział i wlał w siebie pierwszą porcję napoju uśmierzającego ból
-A teraz spokojnie....Chcesz żeby cię uśpić?- Medyk wiedział że poród nastąpi w przeciągu kilku minut
-Nie, chcę to widzieć- zdecydował chłopak
-Dobrze więc- Stone wyjął mały nożyk- Wypij oba- Harremu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Po krótkiej chwili nie czuł już niczego mimo że wszystko widział.
Stone bardzo ostrożnie powiększył otwór nożem do takich rozmiarów że było widać pęcherz płodowy z dzieckiem w środku
-Już?- Harry zaczął robić się bardzo niecierpliwy
-Jeszcze chwila ale wszystko idzie doskonale- medyk uśmiechnął się do niego i bardzo delikatnie przebił pęcherz po czym wyjął dziecko- Dobrze się czujesz Harry?
-Tak... prawie- gdyby coś czuł mdlałby teraz z bólu a tak było mu tylko niedobrze
-Już, już.... jaka ona śliczna- Stone uśmiechnął się do niego i przeciął pępowinę. Mała nawet nie płakała. Ale musiał ją umyć
-Dziewczynka- Harry znów płakał ze szczęścia i gdy Stone wrócił z małą na rękach by doprowadzić go do porządku opadł bezsilnie na leżankę i tylko patrzył w niebieskie oczy małej. Były takie same jak jego taty. Nos i uszy były całkiem jego ale była blondynką jak Wyatt- Jest piękna- i zobaczył przed sobą ciemność.

W czasie gdy Harry rodził Wyatt starał się przekazać wszystkim nowinę co wcale nie okazało się takie łatwe, bo był poranek i wszyscy mieli już coś do roboty ale gdy zdołał w końcu przekazać nowinę mamie i tacie wszystko poszło jak z płatka. Cała rodzina w końcu zebrała się w salonie a jego już nosiło. Powinien być teraz z Harrym a nie czekać na wszystkich kuzynów
-Synu wszystko będzie dobrze- Leo położył mu rękę na ramieniu
-Martwię się- przyznał
-Chodźmy więc- Chris zniknął i w końcu wszyscy inni zaczęli pojawiać się na szkolnym korytarzu tuż przy gabinecie medyka.
Wyatt spanikował gdy zza drzwi nie było słychać zupełnie niczego ale wujek Coop powstrzymał go  silnym ramieniem
-Wszystko jest w porządku- powiedział, ale jak Wyatt mógł się uspokoić w takiej sytuacji. Tam za drzwiami jego ukochany mąż właśnie rodził mu pierwsze dziecko a jego powstrzymywali przed wejściem i zobaczeniem tego cudu
-Obiecałem mu...- i w tej chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Stone
-Gratuluje- uśmiechnął się do Wyatta- Harry i dziecko są cali i zdrowi. Czekają- omiótł spojrzeniem pokaźną grupę osób- Ale najlepiej będzie jak wejdziesz sam- dokończył
-Ale nic mu nie jest?- Zapytał chcąc się upewnić
-Idź i sam zobacz- popchnął go delikatnie w stronę drzwi- A z wami muszę porozmawiać- zwrócił się do reszty rodziny.

Mężczyzna zobaczył że leżanka została zamieniona na wygodne duże łóżko, a Harry wydawał się być w nim taki mały i kruchy jak jeszcze nigdy do tej pory ale uśmiechał się jak zwycięzca i to go trochę uspokoiło
-Dobrze się czujesz skarbie?- Zapytał siadając obok
-W jak najlepszym- Harry przytulił się do niego- Stone już ci powiedział?
-Jeszcze nie- dopiero teraz zorientował się że ukochany nie jest sam ale że leży obok niego małe zawiniątko
-To nasza mała córeczka- Harry podniósł dziecko i przekazał Wyattowi
-Śliczna, ma twoje rysy- mężczyzna nie mógł się na nią napatrzeć - To nasze dzieło- dodał z dumą i spojrzał na męża
-Tak- położył mu głowę na ramieniu- Ale nie róbmy następnego przez jakieś 3 lata dobre?- Zapytał niby poważnie ale Wyatt wiedział że kryje się za tym coś więcej
-Dobrze- pocałował go w czoło- ale za kilka lat mała...
-Lilly- dokończył- o ile nie masz nic przeciwko
-Oczywiście że nie skarbie i twoja mama na pewno się ucieszy- Wyatt zastanawiał się tylko czy jego mamie nie zrobi się przykro ale przecież nadaje się imiona po zmarłych, przynajmniej w jego rodzinie
-Weź ją i pokarz rodzinie- Harry ziewnął- Ja muszę się zdrzemnąć
-Będę za chwilę- obiecał Wyatt i pobiegł do drzwi niemal jak na skrzydłach.

Cała rodzina oczywiście z miejsca zakochała się w małej Lilly. A gdy mała się przebudziła nawet nie zapłakała tylko przyglądała się wszystkim z zaciekawieniem. Nawet się uśmiechała. Tylko Leo wiedział że dziewczynka ma do spełnienia misję ale przecież nie była sama i dokona wszelkich starań by nic się jej nie stało.
Teraz będzie się cieszyć szczęśliwym miejmy nadzieje wolnym od demonów dzieciństwem
-Wracam do Harrego- Wyatt zostawił córeczkę z mamą która zresztą nie miała zamiaru wypuszczać jej z objęć- Stone mówił kiedy możemy ich zabrać do domu?
-Jutro rano- odpowiedziała ciocia Pheobe nie odrywając wzroku od małej. Wyatt wiedział że jest w dobrych rękach i wrócił do męża.

Rozdział 28

Pięć miesiące później gdy po Harrym w końcu zaczęło być cokolwiek widać postanowił pomyśleć o ślubie.
Tylko że nie miał pojęcia jak się do tego zabrać. Był kiedyś wprawdzie na jednym ale ten cały przepych wcale mu się nie podobał. Kobiety w rodzinie wcale mu nie pomagały. Owszem każda opowiedziała o swoim czy poddała mu kilka pomysłów ale to wciąż nie było to.
Wyatt niestety całkowicie się od tego wszystkiego odciął mówiąc że wszystko mu jedno byle by tylko on był szczęśliwy. Nie zaniedbywał go wcale, tylko że Harry dla bezpieczeństwa mógł przebywać już tylko w domu lub w Szkole którą bardzo polubił. Ale zaczęło go to poważnie nużyć tym bardziej że nic się nie działo.
Owszem biblioteka była znacznie przyjemniejsza i ciekawsza niż ta w Hogwarcie. I wszyscy byli dla niego bardzo mili.

Dziś wędrował sobie z naręczem książek do gabinetu Leo gdy  zza zakrętu wyszedł nowy wykładowca. Jakoś nie czuł się w jego obecności pewnie Pheobe mówiła że był demonem a teraz zmienili go w człowieka i chciał naprawić krzywdy ale Harremu jakoś trudno było w to uwierzyć
-Chyba nie powinieneś tyle dźwigać w twoim stanie- uśmiechnął się do niego i niemal wyrwał mu książki z ręki- A byłem pewny że Leo wychował syna odpowiednio
-I tak jest- Wyatt jak zwykle pojawił się w porę. A Harry odniósł nie przyjemne wrażenie że mężczyzna ciągle go obserwuje, jednak nigdy o to nie pytał- Po co ci tyle książek kochanie?- Zapytał ukochanego uśmiechając się czule do niego
-To tylko legendy- spłonął rumieńcem, ostatnio czytał tylko to- Tak sobie wziąłem
-Zabieram cię do domu- wyrwał książki z rąk byłego demona patrząc na niego gniewnie. Nie zamierza patrzeć bezczynnie jak ktoś przystawia się do jego narzeczonego
-Wyatt mam pomysł- przypomniało się nagle Harremu
-Na ślub?-Zainteresował się mężczyzna. O też bardzo chciał już mieć to za sobą i być pewny że nic i nikt ich nie rozdzieli
-Tak- uśmiechnął się do niego i przytulił- Opowiem ci w domu
-Mam nadzieje że już się zdecydowałeś- ucałował go jeszcze i zniknęli.

I w końcu przygotowania poszły pełną parą. Harry zdecydował się  na ślub w nocy na plaży. Chciał żeby obecni byli wszyscy razem z jego rodzicami, i przyjaciółmi z Anglii a w domu nie było na to miejsca. No i odkrył że bardzo lubi morze. Uspokajało go.
Oczywiście Piper będąc tradycjonalistką nie pozwoliła im spać razem i Harry od tygodnia spał w pokoju gościnnym.
Dziś jednak w końcu będzie mógł zasnąć w ramionach ukochanego. Miał szczęście bo jedynym jego zmartwieniem było się ubrać. Co właśnie robił na godzinę przed wyznaczoną godziną ceremonii. Dom roił się od ludzi i duchów ale nikt do niego nie zaglądał. Wykąpał się w pachnącej wodzie z bąbelkami i siedział teraz przed lustrem czesząc swoje długie do połowy pleców włosy. Nucił sobie wesoło pod nosem gdy ktoś zapukał do drzwi
-Proszę- nawet się nie odwrócił
-Kochanie powinieneś się ubrać- usłyszał kobiecy głos i zerwał się na równe nogi
-Mama!- krzyknął i podbiegł do kobiety
-Przecież nie mogło mnie zabraknąć- przytuliła go do siebie- Tata też jest a Syriusz i Remus przesyłają pozdrowienia
-Tak bardzo się cieszę- miał łzy w oczach
-Wyatt jest szczęściarzem. Skarbie wiesz już co to będzie?- Zapytała kładąc rękę na brzuchu syna
-Nie chcemy wiedzieć- uśmiechnął się do niej- Denerwuję się- przyznał cicho
-Ja też miałam tremę- poprowadziła go z powrotem do lustra- Co nie umniejsza mojej miłości do twojego taty
-Wiem- Harry miał zawroty głowy ale nie posiadał się ze szczęścia- Będę dobrym tatą?
-Najlepszym- pocałowała go w policzek- A teraz już musisz się szykować. Pan młody nie może spóźnić się na własny ślub
-Ja na pewno nie ale Wyatt.... wczoraj był gdzieś z Chrisem i Henrym od tego czasu go nie widziałem
-Tata jest u niego i na pewno dopilnuje by był na czas

Ślubu miała udzielać prababcia Wyatta i już czekała na nich przy zrobionym wcześniej ołtarzu. Wszyscy goście już siedzieli na miejscach a świadkowie czekali na narzeczonych. W końcu Wyatt zmaterializował się tuż przed ołtarzem i dał znak Prue żeby zaczęła grać
-Tylko pamiętaj że jesteś....- zaczął James stając obok syna by poprowadzić go do ołtarza
-Tak tato wiem- przewrócił oczami- Jesteśmy sobie równi
-I żeby tak zostało- uśmiechnął się jednak do syna. Mimo wielu nieprzyjemnych komentarzy w stronę Wyatta wiedział że zaopiekuje się jego jedynakiem.
Wyatt gdy tylko zobaczył ukochanego w białym garniturze z włosami miękko opadającymi na plecy. Z błogim uśmiechem sam nie posiadał się ze szczęścia. Nie mógł się wprost doczekać kiedy weźmie go w ramiona, zacznie całować, powoli rozbierać.... W jego myśli wdarł się głos prababci która zaczęła ceremonię tradycyjną przedmową ale żaden z panów młodych jej nie słuchał. Niemal automatycznie powtarzali słowa przysięgi uśmiechając się do siebie i nie mogąc doczekać końca.
...-Wyatt możesz pocałować męża- w końcu Penny wypowiedziała słowa na które obaj czekali i mężczyzna porwał ukochanego na ręce całując namiętnie
-Gotowy mężu- Szepnął mu do ucha
-Tak- Harry nie mógł ukrywać łez, zamknął oczy a gdy je otworzył znów znajdowali się w leśniczówce. Nie byli tam od tamtej pamiętnej nocy.
Tym razem wszędzie paliły się zapachowe świece a łóżko usłane było płatkami róż
-Wyatt... na prawdę nie musiałeś- przytulił się do niego
-Ależ oczywiście że musiałem- położył go na pościeli- Zmęczony?
-Nie bardzo- uniósł się na łokciach i pocałował go- Mam za to ochotę kochać się z moim bardzo przystojnym i pociągającym mężem
-A on miał na to ochotę odkąd zobaczył cię idącego do ołtarza- Wyatt od razu zawisł nad nim i zaczął go całować
-Tylko nie wiem na co on czeka- Harry przeszedł długą drogę i teraz nie pozostało mu nic z dawnych lęków i nieśmiałości. Dlatego bezceremonialnie sięgnął ręką w dół i rozsunął rozporek ukochanego po czym wyjął twardą już erekcję i zaczął ją delikatnie pieśćić
-Na nic skarbie na nic- Wyatt nw tym momencie pozbył się hamulców i rozerwał koszulę Harrego co tylko go zachęciło bo ruchy ręki były coraz szybsze, ściskał coraz mocniej. Mężczyzna zaczął całować jego najpierw jego szyję, później sutki aż do z każdym dniem powiększającego się brzucha.  Końcu jednym ruchem ręki pozbawił go spodni a siebie ubrania. I dopiero teraz coś zobaczył
-Kochanie?- Popatrzył mu w oczy ze zdumieniem ale nie mógł się nie uśmiechnąć
-Po prostu nie chcę czekać... chcę mieć cię już w środku- Harry tylko na chwilę spuścił wzrok, ale Wyatt pocałował go namiętnie i uniósł mi nogi na swoje  ramiona. Nie czekając ani minuty dłużej zatopił się w ciepłym ciasnym ciele i zamknął oczy. Uwielbiał to uczucie. Czuł go w okół siebie i słyszał każdy nawet najcichszy jęk. Zaczął się poruszać bardzo szybko. Dziecku nic nie będzie a on chciał sprawić ukochanemu przyjemność. Harry wyciągnął do niego rękę i przyciągnął go do pocałunku
-Kocham cię- szepnął w jego usta i wygiął się w łók
-A ja ciebie skarbie- przygryzł mu dolną wargę i pchnął jeszcze raz dotykając prostaty. Harry doszedł z krzykiem ale zacisnął mięśnie wokół niego tak mocno że niemal boleśnie. Wyatt nie potrzebował już niczego więcej. Opadł na posłanie obok nowo poślubionego męża i przytulił go do siebie.
-A teraz kochanie musisz się wyspać- przykrył ich obu
-Brakowało mi ciebie- szepnął usuwając zaklęciem lepkie plamy na swoim ciele
-Ja też nie mogę spać bez ciebie- ziewnął  i zamknął oczy. Harry już spał a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wyatt pogasił tylko świece i dołączył do ukochanego w krainie snów.

czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 27

-A więc jesteś pewna?- Wyatt po raz któryś pytał o to Luny. Dziewczyna wydawała mu się trochę dziwaczna ale bardzo miła
-Oczywiście Teddy bardzo lubi spędzać czas z krewnymi- uśmiechnęła się do niego- A Harremu przyda się trochę praktyki- zachichotała
-Tak- zgodził się i spojrzał na drzwi w których pojawił się mały chłopiec
-Mama?- Podszedł do Luny
-O już nie śpisz skarbie- wzięła go na ręce- A to jest twój wujek Wyatt
-Czesc- uśmiechnął się do niego
-Cześć maluchu- wziął go na ręce. Teddy był bardzo ufny i taki słodziutki. Nagle jego włosy zmieniły się z rudych na czarne, na co się roześmiał- Świetna sztuczka
-Teddy co powiesz żeby mieszkać z wujkiem Wyattem i wujkiem Harrym przez jakiś czas?- Luna od razu wiedziała że się polubią i oddaje chłopca w dobre ręce
-Tak!- Teddy zaczął się wyrywać i w końcu Wyatt musiał wypuścić go na podłogę by nie zrobił sobie krzywdy i pobiegł z powrotem do swojego pokoju najwyraźniej bardzo chcą się spakować
-Mówiłam ci- Luna uśmiechnęła się w stronę pleców umykającego chłopca- Harry będzie taki szczęśliwy
-A co z tym kolorem włosów?- Nigdy nie widział tego u dzieci
-To ma po mamie ale i cechy po jego tacie zaczynają się ujawniać. Nie martw się tym jednak. To bardzo grzeczny chłopiec. Sama chciałabym w końcu odwiedzić Harrego ale może gdy urodzę teraz nie chcę się narażać
-Oczywiście- uśmiechnął się do niej- Na ile możemy go zabrać?
-Dwa tygodnie- ruszyła do drzwi- Poczekaj za chwilę będzie gotowy- i zostawiła go w salonie.

Pół godziny później Wyatt stał w swojej sypialni z bardzo podekscytowanym chłopcem w ramionach któremu nie zamykała się buzie
-Ci.. Teddy obudzisz wujka Harrego- położył mu palec na ustach i postawił na podłodze. Oczywiście w chwili gdy to zrobił chłopiec podbiegł do łóżka i wskoczył na niczego nie świadomego biednego Harrego z piskiem radości
-Co się....- Harry momentalnie usiadł rozglądając się zdziwiony
-Cześć kochanie- Wyatt usiadł obok i pocałował go w policzek- Widzisz gdy spałeś....
-Wujek- chłopiec pacnął wciąż zdezorientowanego Harrego w nagie ramie z niebywałą siłą zwracając na siebie ich uwagę
-To jest Teddy- Mężczyzna zabrał w kocu na ręce niesfornego urwisa
-Ale... znaczy... jak?- Harry, patrzył oniemiały na chłopca
-Skarbie wszystko ci wyjaśnię przy śniadaniu. Teddy chcesz poznać mojego brata?- Zwrócił się do chłopca
-Inny wujek?- To zaciekawiło chłopca
-Tak maluchu- Teddy był rozkoszny- Razem wykąpiemy się wieczorem- nakrył usta Harrego swoimi na bardzo krótką chwilę po czym wyszedł dając ukochanemu trochę czasu by ochłonął.

Harry zszedł do kuchni dopiero 40 minut później i już na schodach usłyszał radosny szczebiot Teddy'ego, uśmiechnął się i położył dłoń na swoim brzuchu nie mogąc się już doczekać kiedy urodzi
-Skarbie wszystko dobrze?- Zapytał Wyatt gdy tylko zobaczył go w drzwiach
-Tak- przytulił się do niego
-Wyatt nie do końca wyjaśnił mi wasze powiązanie- Piper trzymała chłopca na kolanach i patrzyła jak je a radził sobie zaskakująco dobrze
-Teddy jest synem zmarłego przyjaciela mojego taty on i jego  żona zginęli na wojnie. Wcześniej poprosili mnie żebym był jego ojcem chrzestnym... ale sama wiesz- westchnął- Zajęli się nim mój przyjaciel Nevile i jego żona Luna i widzę że był to dobry pomysł- uśmiechnął się patrząc na chłopca
-A teraz ty będziesz miał wprawę- uśmiechnęła się do niego- Masz więc 2 tygodnie wolnego w pracy całkowicie płatnego ma się rozumieć
-Ale....- zaczął, przecież nie był tu po to żeby nic nie robić- No dobrze- poddał się pod spojrzeniem kobiety
-A ty Wyatt masz mu pomagać- spojrzała groźnie na syna który kiwnął głową.

Cała rodzina oszalała na punkcie Teddy'ego który wcale nie był nieśmiałym czy strachliwym dzieckiem. Wszędzie było go pełno a że był rozkoszny nikt nie potrafił się na niego gniewać. Nawet Chris przekonał się do nowego mieszkańca i zaciekle walczył o każdy spacer.
Harry wcale nie czuł się zmęczony. Wręcz przeciwnie rozpierała go energia i pokazywał to nie tylko w dzień ale i w nocy. Czasem nawet udało mu się przejąć inicjatywę chociaż wciąż był jeszcze bardzo niepewny.
Co rano sprawdzał też czy widać mu już brzuch ale oczywiście było na to stanowczo za wcześnie.

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko i w końcu przyszedł czas rozstania którego tak naprawdę nikt nie chciał ale było przecież nie uniknione
-Na pewno nie chcesz widzieć się z przyjaciółmi?- Wyatt pakował torbę Teddy;ego i patrzył na ukochanego który udawał że czyta
-Nie- w końcu podniósł na niego wzrok- tylko się rozkleję- posłał mu blady uśmiech
-Kochanie- zostawił to co robił i usiadł obok Harrego, ten usiadł mu na kolanach- Przecież możesz być smutny i możesz zobaczyć przyjaciół
-Wiem... tylko że za bardzo będą mi przypominać to wszystko- westchnął kładąc mu głowę na piersi- Mam dla nich wszystkich listy. Przekażesz je?
-Oczywiście skarbie- pocałował go w czubek głowy- pamiętaj nie jesteś słaby
-Wiem- popatrzył mu w oczy- Ty dajesz mi siłę
-A ty dajesz mi moją- Wyatt pocałował go namiętnie i delikatnie- Wszystko będzie dobrze- zaczął go powoli kołysać
-Tak-  Harry tym razem uśmiechnął się do niego szczerze- Stone mówił żeby umówić się na pierwszą wizytę
-Wszystko w swoim czasie- posadził go na pościeli- Wrócę za jakiś czas
-Będę czekał -pocałował go i uśmiechnął się figlarnie- Zrobimy sobie kąpiel z pianą
-Z miął chęcią kochanie- Wyatt już nie mógł się doczekać powrotu. Bardzo lubił Teddy'ego ale należy im się jeszcze parę miesięcy tylko dla nich. No i im bliżej było odstawienia chłopca do Anglii tym Harry czuł się coraz bardziej smutny a tego chciał uniknąć. Już dawno postanowił że ukochany nigdy nie zapłacze będąc z nim. Czyli do końca życia.

Rozdział 26

Wrócili do domu dopiero wieczorem ale Harry nadal był bardzo zmęczony po kilku godzinach świętowania.
Wypróbowali chyba wszystkie pozycje o jakich kiedykolwiek myślał ale był pewny że Wyatt ma w zanadrzu jeszcze dużo takich niespodzianek
-O jesteście już- Mel siedziała na schodach wyraźnie podsłuchując- W salonie są babcia, prababcia i dziadek razem z mamą i tatą
-A właśnie miałem pytać czemu siedzisz tu a nie tam- Wyatt sam zrobił się ciekawy
-Rozmawiają o jakimś dziecku....
-Och- mężczyzna uśmiechnął się i objął wymownie ukochanego, który również wyszczerzył do niej zęby i dziewczyna w końcu załapała
-Będę ciocią!- Krzyknęła i przytuliła ich obu, a tym czasem z salonu wyszedł ich dziadek
-Wyatt i ty musisz być Harry- podszedł do nich i wziął wnuka w ramiona, po czym to samo zrobił z zaskoczonym Harrym
-Pan żyje tak?- Odezwał się niemądrze chłopak bo to wciąż nie było do końca pewne w tej  rodzinie. Na co mężczyzna roześmiał się tylko i zaprowadził ich obu do salonu
-Patty, Pam to jest właśnie Harry- przedstawił go dwóm nieznanym mu wcześniej kobietom
-Mój prawnuk i Harry Potter nie myślałam że zobaczę ten dzień- Pam popatrzyła na pozostałych w wyższością
-Mamo- Patty podeszła tylko do nich- Witaj w rodzinie Harry
-Dzień dobry- oczywiście nie obyło się bez rumieńca i gdyby nie silne ramiona ukochanego pewnie jak najszybciej by stąd uciekł
-I jaki uprzejmy- Pam nie mogła wyjść z podziwu- No a teraz porozmawiajmy o ślubie
-Babciu!- Piper też chciała to wiedzieć ale widać było że i Wyatt i Harry są bardzo zaskoczeni tym wszystkim
-No co. Przecież czas najwyższy....
-Babciu- Wyatt w końcu musiał się odezwać- Bo my jeszcze o tym nie rozmawialiśmy nawet....
-Nie chcesz?- Harry brzmiał bardzo smutno. Tak mowy nie było ale to wydawało się być następstwem tego co się stało
-Skarbie- Wyatt odwrócił go twarzą do siebie i patrzył głęboko w oczy- Bardzo chcę tylko wszystko dzieje się tak szybko... myślałem że poczekam z tym jeszcze... och to wszystko nie tak...
-Może powinniśmy pójść...- Patty widziała desperacje na twarzy wnuka ona jak nikt inny znała swoją matkę i wiedziała że może zdominować każdego
-Nie- Wyatt poprowadził Harrego na środek pokoju i ukląkł przed nim wyciągając coś z kieszeni- Chciałem to zrobić w bardziej romantyczny sposób ale niech będzie i tak- wziął głęboki oddech-  Harry James Potter czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie?- Otworzył pudełeczko w którym była bardzo prosta złota obrączka z wtopionymi dwoma diamentami. Harry miał łzy w oczach i drżącą dłonią wyjął pierścionek po czym wsunął go na palec. Pasował idealnie
-Tak- wyszeptał i wtulił się w ukochanego. Żaden nie zwrócił uwagi na to że całe zgromadzenie zaczęło klaskać. Tylko Harry zaczął się rumienić coraz bardziej.
-Dziś już cię wymęczyłem dostatecznie- Wyatt szeptał mu do ucha gdy sadzał go w fotelu- Ale co powiesz na wyjście do P3 tylko ty i ja?
-Bardzo chętnie- Harremu od nadmiaru emocji kręciło się w głowie. Nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Może uda mu się w najbliższym czasie odwiedzić przyjaciół i obwieścić mi szczęśliwe nowiny.

Zmów znaleźli się w sypialni i chłopak ziewnął
-Skarbie na pewno chcesz iść?- Mężczyzna przyglądał mu się z troską
-Oczywiście... chociaż przyznaję że jestem trochę zmęczony- już szukał w szafie czystego ubrania ale Wyatt objął go od tyłu i przytulił się do jego pleców
-Kochanie wiesz przecież że nie musimy iść- uwielbiał zapach Harrego, wprost go odużał
-Tak- odwrócił się do niego i pocałował delikatnie- Ale chcę wyjść
-Dobrze- Wyatt uśmiechnął się do niego- To ja zejdę jeszcze na dół a ty się przebierz
-Będę gotowy za 10 minut- Harry znów wrócił do grzebania w szafie. I dopiero teraz na dobre wszystko do niego dotarło. Jeszcze kilka tygodni temu był samotny i przerażony. A teraz znalazł rodzinę sam będzie ojcem i ma wspaniałego kochającego narzeczonego. Bał się trochę że to tylko piękny sen i znów obudzi się ze łzami w oczach w swoim dawnym mieszkaniu bez jakichkolwiek perspektyw i przyszłości. Ale patrząc teraz na swoje życie brakowało mu tylko kontaktu z przyjaciółmi z Anglii i ma nadzieje że szybko uda mu się ich odwiedzić. No i mały Teddy widział go tylko raz ale może Luna i Nevile pozwolą mu czasem go do siebie zabrać. Przyglądał się swojemu nagiemu płaskiemu brzuchowi, nie mógł uwierzyć że jest tam dziecko. Jego maluszek. Wiedział że bez Wyatta nigdy by tego nie osiągnął i że tylko za to mógłby go kochać do końca życia. Ale oczywiście to nie jest jedyny powód tylko jeden z wielu. Był zaskoczony jak bardzo mu zaufał i jak jest mu z nim dobrze nawet gdy się kochają coś czego nigdy nie wyobrażał sobie że mogłoby sprawiać mu jakąkolwiek przyjemność.
Usnął nawet nie wiedział kiedy w otoczeniu rozrzuconych ciuchów na wpół leżąc w szafie z błogim uśmiechem na wargach i łzach szczęścia płynących po policzkach.

Wyatt słuchał babć i mamy bez słowa ale już wiedział że nie skorzysta z żadnego ich pomysłu. Ślub będzie dniem Harrego i zrobią cokolwiek on zechce. Uśmiech nie schodził mu  z twarzy. A jeszcze tak nie dawno wzbraniał się przed pomysłem Starszych. Tylko że na samo wspomnienie pierwszego spotkania z Harrym robiło mu się ciepło na sercu. Był taki uroczy, kruchy a przy tym miał w sobie coś z wojownika. Pamiętał każdy rumieniec i niepewne ruchy. A teraz chłopiec był jego i nikt mu go nie zabierze. Do tego stworzą rodzinę.
W końcu mężczyzna spojrzał na zegarek odkąd opuścił sypialnie minęło pół godziny. Wstał więc bez słowa, chociaż nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi i udał się na górę zobaczyć czy wszystko w porządku.
Na to co zobaczył w pokoju musiał się roześmiać. Harry wyglądał jak mały kotek zakopany pod stertą ubrań. Było jasne że już dziś nie wyjdą ale wcale mu to nie przeszkadzało. Harry był zmęczony. Dziś w końcu udało mu się chociaż w pewnym stopniu zaspokoić swój apetyt i nie mógł się doczekać kiedy i Harry będzie miał go więcej. Ciąża robi cuda z hormonami. Ale przecież nie o to chodzi. Był też zmęczony emocjonalnie. Podszedł więc do niego i starł łzy z policzków. Wiedział, że to łzy szczęścia a gdy chłopak przysunął policzek jeszcze bliżej jego ręki uśmiechnął się czule
-Mój mały kotek- szepnął i wziął go na ręce
-Nie idziemy?- Harry oczywiście się obudził
-Nie skarbie- pocałował go- Pójdziemy jutro. Dziś odpocznij
-Dobrze- i znów zamknął oczy. Wyatt otulił go kocem i nagle przyszła mu do głowy jeszcze jedna niespodzianka. Gdy tylko upewnił się że Harry śpi głęboko przeniósł się do Anglii. Miał nadzieje że przyjaciele ukochanego zgodzą się by chociaż na jakiś czas mogli zaopiekować się jego synem chrzestnym.
Harry na pewno bardzo się ucieszy i nabierze przekonania że będzie dobrym rodzicem. On przecież miał praktykę na rodzeństwie i kuzynostwie. Teraz czas na Harrego

środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 25

Następnego poranka Harry obudził się całkiem sam w nieznanym pomieszczeniu i przez chwilę ogarnęła go panika. Uspokoił się po jakimś czasie ale i to nie to nie trwało długo bo zdał sobie sprawy dlaczego obudził się sam i to w miejscu którego nie znał i w pierwszej chwili chciał za wszelką cenę wrócić do domu. Chociaż nie bardzo wiedział jak ma to zrobić. Za to wiedział że musi się ubrać i zająć czymś myśli. I na szczęście ktoś zapukał do drzwi
-Panie  Black można?- Pojawiła się w nich głowa mężczyzny w średnim wieku. Z jego oczu bił spokój i ciepło
-Proszę- uśmiechnął się do niego i otulił szczelniej szlafrokiem
-Jestem medykiem Stone...- wszedł
-Miło mi... pan wie?- Harry usiadł na kanapie
-Oczywiści i dlatego właśnie tu jestem Wyatt prosił żebym z panem...
-Wystarczy James- przerwał mu szybko
-James... nie będę ci mówił jaki wielki spotkał cię zaszczyt i szczęście jestem pewny że jesteś
tego świadom- chłopak pokiwał głową- Sam poród.... zwykle jest dość bolesny chociaż są na to eliksiry, mimo to nie możemy zapobiec operacji. Ciało w pewnym stopniu przystosuje się do wydanie dziecka....
-Ja wiem jak to się odbywa u kobiet- zarumienił się- ale to przecież nie to samo
-Oczywiście- mężczyzna uśmiechnął się  i przez chwilę pozazdrościł młodemu Halliwell'owi takiego uroczego i słodkiego partnera- Tu poród odbywa się w zasadzie trochę przez pępek.... jest to dość trudno wyjaśnić... w każdym razie może być tak że nacięcia wokół będą bardzo małe zależy to od wielkości dziecka i jak na to zareaguje twoje ciało
-A czy jest jakieś ryzyko?- Harry nie do końca pojmował to o czym mówi medyk ale wydawało mu się to w sumie całkiem logiczne... w każdym razie mógł to sobie wyobrazić to o czym wcześniej myślał na ten temat nie dało się nawet opisać słowami
-Nie- Stone uśmiechnął się do niego- Oczywiście muszę cię regularnie badać.... chyba że chcesz żeby robiła to kobieta- zawahał się zanim to powiedział
-Pan może być- chłopakowi nagle zrobiło się dziwnie że załatwia to wszystko sam i bardzo mocno zatęsknił za Wyatt'em, jednak nie mógł go teraz wezwać
-Więc z chęcią zawiadomię cię o terminie pierwszego badania- powiedział i skierował się do wyjścia- Miło mi było poznać Harry- mrugnął do niego a chłopak aż oniemiał ze zdziwienia- Jestem medykiem muszę wiedzieć kim na prawdę są moi pacjenci ale Wyatt cię nie zdradził
-Och... to chyba dobrze- wyjąkał w końcu Harry
-Odpoczywaj- mężczyzna w końcu wyszedł ale chłopak nie był już w stanie usiedzieć na miejscu. Martwił się i to bardzo. Najgorsze jest to że nie miał pojęcia która jest godzina. Ten pokój miał wszystko poza zegarem.
Nie brał nawet prysznica. Ubrał się tylko szybko i postanowił zająć myśli zwiedzaniem szkoły.

Sytuacja na polu bitwy robiła się gorąca ale prawda była taka że Wyatt spodziewał się bardziej zorganizowanego ataku skoro walczyli z ludźmi. Jedyne co mu się podobało że dzięki serii osłon walka toczyła się na zewnątrz a nikt ich ani nie widział ani nie słyszał
-Jesteśmy gotowi!- Usłyszał nagle Chrisa i podbiegł w jego stronę. Przywołał wszystkich przodków rodzinnych i czerpał od nich moc
-Tylko pamiętajcie to ludzie- nawet tata włączył się do walki chociaż był pacyfistą
-Tak- mama wzięła ciocie za ręce a on i Chris stanęli za nimi również trzymając się za ręce trzecia linia składała się z taty i wujka Coopa- Teraz wszyscy!- Każdy z nich wyciągnął rękę przed siebie i nagle błysnęło niebieskie światło mimo klątw rzucanych przez tamtych energia gładko omiotła wszystkich napastników, nawet tych którzy walczyli jeszcze z przyjaciółmi Harrego.... i nagle wszyscy zniknęli  i zapadła cisza
-Nie to że jestem nie wdzięczny czy coś ale gdzie oni się podziali?- Zapytał Wyatt po chwili
-Zostali przeniesieni do innego równoległego świata.... nie mogliśmy ich zabić- wyjaśnił Coop
-I to koniec....?- Fred odezwał się z niedowierzaniem
-Tak- Peige uśmiechnęła się do siostrzeńca- Powinieneś iść do Harrego teraz stres w jego stanie nie jest dobry
-Stanie?- Wtrąciła się Angelina
-Harry jest w ciąży- wypalił Chris znów niemądrze rechocząc- Mają niezły czas
-Oj już- Piper pokręciła głową
-Luna na pewno się ucieszy gdy jej powiemy- Nevile cieszył się za przyjaciela.
Wyatt nie został już żeby tego słuchać. Stęsknił się za ukochanym i musiał podzielić się z nim dobrymi wiadomościami.

Gdy zobaczył pustą sypialnie w pierwszej chwili przyszło mu na myśl że coś mu się stało ale zobaczył na podłodze przy drzwiach do łazienki szlafrok i wyszczerzył zęby.
Teraz w końcu mógł świętować. Ostrożnie otworzył drzwi ale chłopak i tak to zobaczył i zanim się spostrzegł całkiem nagi Harry wpadł mu w ramiona i przywarł do niego tak mocno że omal go nie udusił
-Wszystko dobrze prawda?- Zapytał w końcu chłopak
-Tak skarbie- pochylił się i pocałował go- Już nic ci nie grozi
-Tak bardzo się bałem... żałuję że nie pozwoliłeś mi....
-Ci...- wziął go na ręce- Teraz czas na`świętowanie
-Masz rację- chłopak uśmiechnął się do niego- Ale ja chcę wziąć prysznic
-Dobrze kochanie- podszedł do kabiny odkręcił ciepłą wodę i dopiero postawił ukochanego na posadce- Nic nie rób tylko się rozbiorę i umyję cię calutkiego- na to Harry zadrżał owszem dopiero niedawno poznał co to jest prawdziwy sex ale Wyatt bardzo na niego działał.
Mężczyzna w końcu dołączył do niego i wziął do ręki mydło po czym zaczął delikatnie masować ciało ukchanego
-Teraz już wszystko będzie dobrze- Wyatt był pewny swego i całował kuszące usta Harrego zachłannie i namiętnie przyglądając się jak ich erekcje powoli zwracają się do siebie
-Ja.... możemy się kochać?- Zapytał chłopak i wydał z siebie jęk
-Kochanie nie musisz nawet o to pytać- odwrócił go plecami do siebie i zaczął powoli jedną ręką masować pośladki Harrego, drugą ściskał jego nabrzmiały penis. Chłopak wydawał z siebie coraz głośniejsze jęki i położył mu głowę na piersi i patrzył na niego zamglonym i oczami uśmiechając się błogo.
Wyatt po kilku chwilach pieszczot które im obu wydawały się wiecznością w końcu wsunął w już ciężką erekcje w zniewalające ciało kochanka
-Dobrze ci skarbie?- Zapytał całując go w szyję
-Wspaniale- wyszeptał
-Pochyl się- Harry wykonał polecenie i oparł się rękami o zimne szkło. Wyatt zaczął poruszać się coraz szybciej i przeniósł obie ręce na jego biodra.
Harry był pewny że skończy szybko ale nie chciał tego robić bo było mu tak bardzo wspaniale. Wyatt miał podobne myśli ale nie zwolnił przeciwnie przyspieszył jeszcze i całował kochanka po plecach. Gdy przygryzł skórę mocniej Harry krzyknął i doszedł. Mężczyzna z zadowoleniem zrobi to samo
-Tak bardzo cię kocham- Wyatt wyszeptał mu do ucha i znów podniósł. Woda robiła się coraz zimniejsza a nie mógł teraz pozwolić sobie by chłopak się przeziębił
-I ja kocham ciebie- wtulił się w niego i zanim zdążył zadrżeć z zimna byli już w ciepłym łóżku
-A teraz śniadanko kochanie- Mężczyzna był zdeterminowany by ukochany miał wszystko co najlepsze i dziś i do końca ich życia. Być może dziś wieczorem się oświadczy. Jest na to sposobność i sprzyjające okoliczności.

Rozdział 24

Dumbledore w końcu miał powody do zadowolenia. Przez rok bez skutecznie ścigał swojego Złotego Chłopca. Gdyby jego pierwszy plan co do szczeniaka się powiódł problem dawno sam by się rozwiązał a tak spędza swój nareszcie wolny od Volderomta czas łapiąc obecnie najgorszego zbiega magicznego świata. A przecież nie wyglądał na takiego twardego. Przeciwnie, raczej pewne było że chłopak nie przeżyje tak długo. Ale nic nie było takie proste i do tego jeśli sprzymierzył się z innymi magicznymi ludźmi może mieć problemy Potter zawsze miał zaskakujące szczęście. Ale przecież on sam przygotowywał się do tego od dawna. Na dodatek gdy dowiedział się że chłopak jest Nosicielem a on przecież potrzebuje dziedzica.
W jego rozmyślania wdarło się pukanie do drzwi i Albus przybrał maskę dobrotliwego zatroskanego staruszka
-Tak?
-Albusie chyba już czas zaatakować.... Jeśli Potter znów nam ucieknie... zaczynamy tracić poparcie- Molly była zaniepokojona i rządna zemsty co zwykle było najlepszym połączeniem
-Nie martw się moja droga zaatakujemy jutro z samego rana- posłał jej swój najlepszy uśmiech ale myślami był już za oceanem.

Piper bardzo nie chciała podsłuchiwać pod drzwiami sypialni starszego syna. Tak się po prostu złożyło. Miała zanieść mu czystą pościel ale zatrzymała się z ręką w powietrzu gdy usłyszała początek romowy
- Kochanie oczywiście że to jest możliwe- Wyatt siedział przy biurku studiując książki medyczne- Jestem pewny że gdzieś była o tym wzmianka
-Wyatt ja muszę to wiedzieć- Harry leżał na łóżku i on również zakopany był w obszernych tomach
-Wiesz że nie pozwolę by cokolwiek ci się stało- podszedł do niego i pocałował w czoło- Ani tobie ani dziecku- dokończył kładąc się obok- ale mamy jeszcze na to czas no i mój tata wie zawsze można go o to zapytać
-Ja już odbyłem...- nie dokończył bo nagle drzwi się otworzyły i do pokoju weszła uśmiechająca się od ucha do ucha Piper
-Dlaczego nikt mi nie powiedział że będę babcią?- Zapytała kładąc ręce na biodrach
-Mamo... nie chcieliśmy nikomu mówić- Wyatt patrzył na Harrego trochę przepraszająco
-Ale oboje bardzo się cieszymy- Harry uśmiechnął się do niej uprzejmie- Tylko.... ja nawet nie wiedziałem że mogę i stało się i ....
-W porządku kochanie- kobieta uśmiechnęła się do niego czule- Wyatt może zabierzesz Harrego do szkoły. Tam powinien być specjalista od męskich ciąży.... pan.... och nie pamiętam teraz
-Tak zrobię- zgodził się mężczyzna- Ale mamo proszę nie mów jeszcze nikomu. Nie puki istnieje zagrożenie
-Dobrze tylko nie wiem czy będę w stanie przecież... to wspaniała informacja- uśmiechnęła się jeszcze i już miała wyjść gdy do sypialni wbiegła Pheobe
-Właśnie miałam wizję i jutro nas zaatakują.... - przerwała nagle i rozpromieniła się- O jaki to będzie słodki bobasek, Harry o nic....- Piper zakryła jej buzię ręką
-Wracając do wizji- odezwał się Wyatt już bojąc się o ukochanego
-A tak- Pheobe znów spoważniała- zaatakują jutro rano... widziałam czyjąś śmierć no i  te zaklęcia....
-Na to jest sposób- Harry wstał, widać było że jest wściekły i zmęczony, tak bardzo chciał zaznać normalnego życia chociaż przez chwilę- Ustawię tarcze ochronne wokół domu, zaatakują tak żeby być niewidocznym dla wszystkich innych poza nami. Czyją śmierć?- Zapytał w końcu
-Twoją Harry- kobieta patrzyła mu prosto w oczy, szukając oznak strachu. To jednak się nie zdarzyło od chłopaka biła determinacja i siła
-Dlatego ustaw co masz ustawić i przenoszą cię do Szkoły- Wyatt wziął go w ramiona
-Nie- delikatnie mu się wyrwał i zacisnął pięści
-Harry to jest dobre rozwiązanie- odezwała się Piper
-A po za tym obiecałeś mi- mężczyzna pocałował go delikatnie- proszę cie tylko ten jeden raz daj mi się tobą zaopiekować
-Dobrze- Harry wiedział że  nie ma wyjścia, przytulił się tylko do ukochanego i westchnął- Więc chyba musimy powiedzieć wszystkim o ciąży, bo będą walczyć za mnie a ja....
-Ci... -Wyatt położył mu palec na ustach- po pierwsze nikt w tej rodzinie nie jest zdolny do posiadania własnego sekretu a po drugie zrobili by to nawet gdybyś nie nosił mojego dziecka- raz jeszcze go pocałował- wezwij swoich przyjaciół oni na pewno pomogą a ja obdzwonię wszystkich.
Żaden nie spostrzegł że kobiety wyszły.

Godzinę później cała rodzina poza Henrym i dziećmi siedziała w salonie a Harry objaśniał in plan działania jak szybo i bez ofiar mogą pokonać Dumblderoa a przynajmniej jego ludzi. Zawiadomił wcześniej swoich przyjaciół a tamci obiecali że wesprą ich jutro a dziś przygotują się do walki po swojej stronie. No i oczywiście wszyscy oszaleli na myśl o tym że w rodzinie pojawi się jeszcze jedno dziecko i za wszelką cenę postanowili chronić nowe pokolenie. Oczywiście Chris nie mógł się powstrzymać żeby nie skomentować szybkości w jakiej stanie się wujkiem ale i on nie mógł przestać się uśmiechać.

Wyatt znów zaczął wierzyć że wszystko się uda. Wiedział niestety że Harry wcale nie chce się usunąć ale musi to zrobić. Dlatego po naradzie przeniósł ich do Szkoły do prywatnej sypialni której od lat używali kolejni członkowie rodziny dla ochrony czy pomocy w placówce. I nie zamierzał rozstawać się z ukochanym do rana. Chłopak usnął jednak nim ten zdążył wrócić od medyka ale wyglądał tak uroczo no i przecież on sam musiał się wyspać a nie myśleć o kochaniu się z nim. Mimo że kusiło, chyba jeszcze bardziej niż wcześniej zanim go posmakował. To jednak zachowa do jutra wieczorem, przecież będą świętować to ze w końcu Harry jest w pełni bezpieczny.
Rozebrał się więc i wsunął pod koc, nie zdążył do końca się ułożyć gdy Harry przysunął się do niego i położył mu głowę na piersi. Wyatt objął go silnym ramieniem ucałował w czubek głowy i odpłynął w świat sennych marzeń. Na kilka godzin zapominając o jutrzejszej bitwie i tylko uśmiechał się lekko przez sen mając świadomość ukochanego ciała obok

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 23

Wyatt nie mógł przestać się uśmiechać.
Nie przejmował się młodym wiekiem ani swoim ani Harrego była tylko jedna sprawa o której teraz myślał. Wiedział że wszystko dzieje się w zawrotnym tempie dlatego musiał nadać ich życiu trochę normalności.
Dlatego teraz zamiast pomagać rodzinie szukać informacji o nowym zagrożeniu stał u jubilera i wybierał pierścionek. Musiał znaleźć coś specjalnego, coś co pokazało by Harremu jak bardzo go kocha i jak bardzo cieszy się z tego co się stało. Jednocześnie zdawał sobie sprawę że chłopak nie do końca mu ufa i tak łatwo jest go wystraszyć. A on nie przeżyłby gdyby stracił ukochanego i dziecka w tym samym czasie.
Co najdziwniejsze to to że nie obawiał się tego Dumbledora mimo że już wiedział jak bardzo jest niebezpieczny. Bardziej bał się że zrobi coś nie tak  i Harry zniknie z jego życia tak niespodziewanie jak się pojawił. W końcu udało mu się wypatrzeć to czego szukał. Teraz był w pełni zadowolony i szczęśliwy.  Nie obchodziło go nawet to że na razie nie może powiedzieć niczego rodzinie. Oni dowiedzą się wszystkiego w swoim czasie. A na razie ma coś tylko swojego.... coś wspaniałego.

Harry chodził z jednego końca strychu na drugi z Księgą Cieni w ręce kartkując ją co chwilę. Szukając jakiejś odpowiedzi, zaklęcia czy eliksiru. Czegoś co da mu odpowiedź. Jak dla niego wszystko działo się stanowczo za szybko. W takich chwilach bardzo brakowało mu rodziców. Gdyby chociaż mógł raz z nimi porozmawiać, poradzić się
-A tu jesteś- do pomieszczenia wszedł Chris- Stało się coś?- Zapytał wskazując na księgę
-Nie ja tylko.... - wziął głęboki oddech- Chris jest może jakieś zaklęcie... cokolwiek co może mi... u nas nie można tego robić ale przypuśćmy, że chcę porozmawiać ze zmarłymi...
-Wy nie możecie tego zrobić?- Zdziwił się chłopak- Wasza magia jest całkiem bez użyteczna. Daj mi książkę i rozstaw krąg za świec na dywanie za chwilę wezwiemy....
-Moich rodziców- wyszeptał zawstydzony Harry
-Nie ma sprawy- Chris uśmiechnął się do niego. Uważał że Wyatt wybrał właściwie i od razu bardzo polubił swojego przyszłego szwagra, jego brat wydaje się o niebo szczęśliwszy czego oczywiście nie powie mu nawet pod wpływem tortur- Chodź tu i daj mi rękę- Harry w oka mgnieniu znalazł się obok i spełnił jego prośbę- A teraz zamknij oczy i myśl cały czas intensywnie o rodzicach. Co prawda nigdy nie wzywałem nie swoich przodków ale powinno się udać
-Trzymam kciuki- uśmiechną się do niego raz jeszcze i w końcu zacisnął powieki myśląc tylko o mamie i tacie. To musiało się udać.
Przez kilka chwil nic się nie działo a później zawiał lekki wiatr i Harry otworzył oczy. Tego się nie spodziewał. Przed nim materializowali się jego rodzice. Po policzkach od razu spłynęły mu łzy
-Mama. Tata- wyszeptał i podszedł bliżej
-Witaj synu- odezwał się James wychodząc z kręgu i przybierając cielesną postać
-Ale ty wyrosłeś- Lily poszła w ślady męża i już obejmowała.
Nikt nie zwrócił uwagi na to że Chris opuścił strych pogwizdując wesoło
-Tacy jesteśmy z ciebie dumni- James poprowadził płaczącego Harrego na kanapę
-Na prawdę?- Podniósł oczy na ojca
-Oczywiści skarbie- Lily odgarnęła mu włosy z czoła i ucałowała bliznę- Wiemy że nie było ci łatwo a jednak wyrosłeś na wspaniałego młodego mężczyznę
-Dziękuję- rozpromienił się nieznacznie- Ale muszę wam coś powiedzieć.... Bo ja... Jestem związany z Wyattem Halliwell'em i jestem z nim w ciąży
-O kochanie to wspaniała wiadomość- Lilly uważnie przyglądała się synowi- Nie rozumiem co cię tak martwi
-Bo ja nie wiem czy sobie poradzę.. a co jeśli nie nadaję się na bycie rodzicem- nie podnosił na nich wzroku
-Harry- James podniósł jego głowę i zmusił by syn patrzył mu w oczy- Jesteś moim dzieckiem. Jesteś silny i na pewno sobie poradzisz. No i nie jesteś sam
-Tak bardzo za wami tęsknie- wtulił się w ojca a mama usiadła obok głaszcząc go po włosach
-Kiedy tylko będziesz nas potrzebował poproś kogoś zawsze odpowiemy- Lilly patrzyła na swojego przyszłego zięcia który stał w drzwiach i ukradkiem ocierał łzy. Gdy Chris powiedział mu że zostawił Harrego samego w pierwszej chwili chciał go zabić ale teraz nie żałował chociaż chciał być tym który pokaże mu to zaklęcie pierwszy
-I masz mnie skarbie- odezwał się w końcu- A ja nigdzie się nie wybieram- podszedł do kanapy- Pani Potter, Panie Potter
-Wyatt pamiętaj może i jestem martwy ale jeśli coś mu się stanie jemu albo mojemu wnukowi popamiętasz mnie- James znów zrobił groźną minę ale jego żona przytuliła do siebie mężczyznę
-Cieszę się że to ty dałeś naszemu małemu synkowi szczęście- pocałowała go w policzek- I nie martw się James lubi tylko głośno krzyczeć tak na prawdę jest łagodny jak baranek- Na to cała czwórka roześmiała się ostatecznie przełamując lody a Harry zapragnął by tak było już zawsze. Niestety to marzenie nigdy się nie spełni
-Musimy wracać- James wcale nie chciał tego mówić ale nie miał wyboru takie są zasady
-Już?- Harry mimo że bezpieczny w objęciach ukochanego nie miał zamiaru tak szybko się z nimi żegnać
-Niestety- Lilly popatrzyła na niego smutno- Pamiętaj jesteśmy zawsze na wezwanie- pocałowała syna w policzek i uściskała dodając otuchy
-I jak opowiem o tym Syriemu Remiemu to oni też złożą ci wizytę- James próbował żartować ale i on nie chciał odchodzić tak szybko
-Uściskajcie ich ode mnie- Harry nie mógł patrzeć jak jego rodzie znikają dlatego gdy zbliżali się do kręgu ukrył twarz w piersi Wyatta i z całej siły starał się nie płakać.
-Chodź kochanie musisz być głodny- po paru chwilach kompletnej ciszy mężczyzna odważył się odezwać
-Nie bardzo- Harry podniósł na niego wzrok- Ale mam ochotę na kakao koniecznie z bitą śmietaną- uśmiechnął się do niego. Wyatt nie mógł się powstrzymać i cmoknął go w nos co wywołało słodki chichot
-Jak sobie życzysz kochanie- i przeniósł ich do kuchni. Postanowił na razie nie wspominać o pierścionku to było by za dużo a oni mają jeszcze czas na zaręczyny. Chciałby też żeby w tym dniu Harry myślał tylko o nim i o ich wspaniałej przyszłości a nie o smutnej przeszłości i o tym że nie ma na co dzień rodziców.



################################################################################
Kochani mój wen zastrajkował i powiedział że jeśli nie będzie 10 komentarzy to notka na jakimkolwiek blogu pojawi się dopiero w przyszłym roku. Dlatego bardzo liczę na wasze opinie:)

środa, 12 grudnia 2012

Rozdział 22

Harrego obudził lekki pocałunek w kark i od razu przypomniał sobie gdzie się znajduje i z kim.
Przez chwilę czekał na powrót paniki nie ruszając się ale nic takiego się nie działo wiec z uśmiechem odwrócił się twarzą do kochanka
-Mam nadzieję że nie zrobiłem ci krzywdy- Wyatt patrzył na niego uważnie z miłością ale i troską w oczach
-Nie- dotknął jego twarzy- było wspaniale zastąpiłeś złe wspomnienia dobrymi- pocałował go- dowiedziałeś się wczoraj czegoś?- Zmienił temat bo wiedział że walka z Dumbledorem zbliża się wielkimi krokami nawet jeśli bardzo tego nie chciał
-Mama ma kilka przydatnych informacji a ciocia Pheobe już wczoraj była w swoim nastroju- na to obaj się roześmiali
-Więc lepiej nie wchodzić jej w drogę- przyznał po chwili Harry- Masz szczęści wszyscy tu....- posmutniał
-Kochanie to jest też twoja rodzina- pocałował go- I gdy będziemy mieli dziecko ono też będzie otoczone miłością.... nawet jeśli któremuś z nas coś się stanie- musiał dodać to ostatnie po doświadczeniach Harrego z jego własną rodziną tego też się obawiał
-Wiem- Chłopak próbował wstać bardzo powoli ale to nie na wiele się zdało i tak się skrzywił
-Pomogę ci.... kurcze- westchnął- Chris mnie wzywa i tak dobrze że tu nie wpadł
-Idź ja wezmę prysznic i też wrócę... Wyatt- zatrzymał go jeszcze- Czy wczoraj.... myślisz że mogliśmy....
-Nawet jeśli tam już coś rośnie- położył rękę na jego płaskim brzuchu- to nie ma obawy- pocałował go- zaopiekuję się tobą ja i moja rodzina. Kocham cię i nawet jeśli to jest trochę wcześnie wszystko będzie dobrze obiecuję ci- jeszcze raz przytulił go do siebie i zniknął.

Ale Harry zaczął się martwić. Owszem zawsze chciał mieć rodzinę ale to było dla niego stanowczo za wcześnie. Wczoraj podjął decyzję jakby z miejsca zapominając że w jego przypadku mogą być konsekwencje. A Wyatt nie pomagał to nie on będzie dziwadłem przez kilka kolejnych miesięcy. Nie zależnie czy stanie się to teraz czy w przyszłości
-Leo!- Krzyknął i mężczyzna pojawił się obok w oka mgnieniu, mimo że był bardzo zażenowany to wolał z kimś porozmawiać nawet jeśli jego jedyną opcją był ojciec własnego kochanka
-Harry- mężczyzna uśmiechnął się do niego- Wszystko dobrze?
-Właściwie to chciałem o coś zapytać- zarumienił się nagle- i przepraszam że rozmawiam o tym z tobą ale nie mam nikogo innego...
-Harry możesz powiedzieć mi o wszystkim- usiadł obok niego
-Bo ja i Wyatt.... Leo jako Duch Światłości czy możesz sprawdzić....
-Czy jesteś w ciąży tak?- Mężczyzna ulitował się nad nim
-Tak- spuścił wzrok, ta rozmowa była gorsza od tych które odbył ze szkolną pielęgniarką
-Myślę, że nie masz się o co martwić ja też widziałem przyszłość- uśmiechnął się do niego- Co prawda....
-Leo proszę cię- przerwał mu coraz bardziej zmartwiony
-Sądzę że niedługo poznasz też zmarłych członków rodziny Patty i Pam nie odpuszczą ceremonii a wasze dziecko będzie darem
-Więc jednak- teraz miał w oczach łzy
-Harry to nie jest powód do smutku... co prawda Piper chyba nie chce jeszcze zostać babcią co nie zmienia faktu że kocha cię jak syna i chce dla was jak najlepiej
-Ale Wyatt....
-Mój syn również cię kocha i będzie szczęśliwy.... ale sam mu to powiesz- dokończył szybko
-A co z Dumbledorem... ja wiem że on zaatakuje
-I poradzimy sobie- Leo objął go- Kiedy miał urodzić się Chris groziło nam wszystkim ogromne niebezpieczeństwo ale widzisz nas tu wszystkich całych i zdrowych
-Jesteście rodziną to co innego- Harry czuł się  trochę jakby wpadł w pułapkę z jednaj strony bardzo się cieszył ale co będzie jak go znienawidzą nie poradzi sobie sam no i kto wpada za pierwszym razem Wyatt mógł mówić że jest gotowy ale to wcale nie musi być prawda
-Jesteśmy też twoją rodziną- odezwał się Wyatt zajmując miejsce ojca obok ukochanego- I nie martw się na zapas to szkodzi tobie i naszemu maleństwu- pocałował go- Tato możesz nikomu nie mówić... jeszcze nie teraz- popatrzył na Leo prosząco
-Oczywiście- uśmiechnął się- Przygotuję pokój w Szkole
-Po co?- Zdziwił się Harry
-Ty już swoje w życiu wywalczyłeś- Wyatt wziął go na ręce- Pozwól zająć się tym swojej rodzinie... mi- dokończył patrząc mu głęboko w oczy
-Ale... co będzie jeśli....- nie dokończył bo blondyn pocałował go namiętnie
-Skarbie my tu i twoi przyjaciele tam... na prawdę nie będą wiedzieć co ich uderzyło- chciał żeby Harry mu uwierzył i żeby nie walczył
-Ale jak tylko pojawią się kłopoty pomogę wam
-Obiecuję- skłamał Wyatt i przeniósł ich do domu.

Wyatt był szczęśliwy oczywiście bał się trochę może nie samej reakcji rodziny ale tego czy sobie poradzi.
Po pierwsze Harry wciąż był jeszcze tak bardzo nie pewny siebie no i to nowe zagrożenie. Nie żałował jednak ostatniej nocy i tego co się stało. Będzie najlepszym ojcem i mężem na jakiego będzie go stać ma przecież tyle dobrych przykładów koło siebie i tony potrzebnego mu wsparcia. Nauczy Harrego jak bardzo go kocha i jak bardzo chcę tego wszystkiego nawet jeśli jest to niespodzianka.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 21*


Rozmowa z przyjacielem wprawiła Harrego w bardzo dobry nastrój mimo, że musieli się szybko rozstać. Teraz siedział w sypialni i raz za razem przywoływał w pamięci kilka ostatnich godzin. Wszystko działo się tak bardzo szybko, że wciąż jeszcze nie każdy szczegół do końca do niego dotarł. Nagle przestał się uśmiechać. Coś co powiedział Wyatt właśnie zakołatało się w jego głowie...
- Wyatt!- Krzyknął i nim dźwięk przebrzmiał, pojawił się przed nim mężczyzna.
- Co się stało?- Zapytał, rozglądając się po pokoju i szukając oznak niebezpieczeństwa.
- Masz czas? - Popatrzył na blondyna uważnie.
- Dla ciebie zawsze, skarbie - usiadł obok i pocałował w policzek.
- Widziałeś naszą przyszłość...- Harry usiadł mu na kolanach - Nie chcę, żeby o moim życiu decydował ktoś inny.
- Harry - Wyatt ujął jego twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy - Kochanie widziałem nas.. szczęśliwych, zakochanych no i... tak byłeś w ciąży.
- Ale.... Wyatt ja nie chcę... nie teraz... i twoja rodzina, co oni na to?
- Sam widziałeś, wszyscy się cieszyli - uśmiechnął się do niego - I przecież nie będę cię zmuszał. Jeśli mam czekać i 50 lat, żeby stworzyć z tobą rodzinę poczekam - tym razem pocałował go w usta.
- Chyba wtedy się nie uda - roześmiał się Harry.
- Wszystko się okaże - jeszcze jeden całus.
- Wyatt...- Wziął głęboki oddech - Zabierz mnie dziś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał.
- Czemu?- Zapytał unosząc brwi.
- Nie chcę, żeby ktoś nam przerywał... znaczy nie wiem czy się zdecyduje - zarumienił się.
- Dziękuję skarbie - jeszcze raz go pocałował, ale tym razem trochę bardziej zaborczo - Wszystko czego chcesz... ale teraz muszę wracać do szkoły, mama jeszcze chce przejrzeć tony książek. Ciocia Pheobe i Mel powinny wrócić za chwilę - zsadził go z kolan - Jeśli czegoś jeszcze będziesz chciał po prostu krzyknij.
- Nie będę ci już przeszkadzał - obiecał Harry i znów się rozpromienił. W tej wizji przyszłości przynajmniej nie było śmierci, ale nie zamierza brać tego za pewnik. Może nie zna się za bardzo na związkach, ale wiedział, że trzeba ciężkiej pracy aby się udało, nawet jeśli dwoje ludzi kocha się tak bardzo jak oni. Wyatt nie mógł doczekać się powrotu do domu... a właściwie pragnął już porwać Harrego do leśniczówki wujka. Nie chciał go jednak przestraszyć. Miał przecież pełne prawo odmówić tylko że on raczej nie poradzi sobie z własnym pożądaniem. Nigdy jeszcze nie chciał kogoś tak bardzo jak tego chłopca. Na początku zwyczajnie mu się podobał, ale też niemal jednocześnie skradł jego serce. Z każdym dniem kochał go coraz bardziej. Był jednak tylko człowiekiem i miał swoje potrzeby dlatego zadba o to, żeby Harry się nie wycofał, a jeśli nawet to nie pomoże przyjmie to z godnością.
Musiał być na to przygotowany. Nigdy jeszcze nie miał do czynienia z ofiarą molestowania czy gwałtu. Jednak odkąd się dowiedział, gromadzi na ten temat wszystkie możliwe informacje na ten temat i w teorii wiedział jak się zachować. Oby w praktyce było tak samo.
- Harry jesteś tu?- Zapytał materializując się w sypialni.
- Kąpię się! - Odkrzyknął chłopak z łazienki i Wyatt usłyszał szum lejącej się wody.
- Idę do Leśniczówki zawołaj jak skończysz - uśmiechnął się mężczyzna.
- Dobrze - z drugiego pomieszczenia dało się słyszeć cichy śpiew chłopaka. Wyatt pokręcił głową i czym prędzej przeniósł się do lasu. Harry z każdą minutą coraz bardziej go kusił i dla swoich osobistych, niezbyt szlachetnych powodów chciałby żeby w przeszłości ukochanego nie było tych złych wspomnień. Chciał aby był w pełni świadomy jak na niego działa. Niestety nie był, a jego zaczęła już boleć głowa ze zdenerwowania. Tej nocy musiał się wykazać najwyższa samokontrolą. Nie
wybaczy sobie jeśli go wystraszy chociaż w małym stopniu. Domek był niewielki,  ale przytulny. Wyatt już wcześniej zrobił zakupy, teraz musiał posprzątać i chociaż
chciał, żeby było romantycznie z jakiegoś powodu świece i łagodna muzyka wydawały mu się bardzo nie trafionym, wręcz przytłaczającym pomysłem. Zadbał za to o kwiaty, które Harry uwielbiał. Sypialnia wypełniła się tysiącem róż i lilii. Zdobył się też na przyćmione światło i szampan. Teraz pozostało mu tylko czekać i miał nadzieje, że już nie długo, bo na samą myśl jego penis stawał na baczność i był bardziej niż gotowy do akcji.
- Pięknie tu - na te słowa Wyatt omal nie wyskoczył ze skóry, odwrócił się gotowy do walki
- Skarbie miałeś....- Harry uciął jego słowa jednym słodkim pocałunkiem.
- Nie wiem na ile starczy mi odwagi – szepnął, gdy się od siebie oderwali i mężczyzna zobaczył, że stoi przed nim w samym szlafroku. Głośno przełknął ślinę- Nawet nie wiem, czy robię to dobrze - z każdym słowem robił krok bliżej łóżka, nie przestając patrzeć Wyattowi w oczy - Ale chcę to zrobić...ufam ci - materiał opadł, a on wślizgnął się pod koc, rumieniąc wściekle. Wyatt tylko przez kilka chwil nie bardzo wiedział co robić. Po prostu stał i patrzył. Ale zaklęcie skończyło się, gdy Harry zakrył się po same uszy. To sprawiło, że zaczął się rozbierać z prędkością światła.
- Nie musisz się wstydzić skarbie - uśmiechnął się gdy kładł się obok - Pamiętaj jeśli chcesz przestać albo coś zmienić, powiedz mi.
- Wiem - uśmiechnął się i przytulił do ukochanego mężczyzny - Ale ja....
- W porządku nie martw się, wszystko będzie dobrze - pociągnął go na siebie i ułożył na swojej piersi - Zrobimy to tak, żebyś nie czuł się przytłoczony - sięgnął do jego krocza bardzo powoli – zaczął pieścić już nabrzmiałą erekcją Harrego. Ten nie pozostał mu dłużny. Z uśmiechem spojrzał w dół, między ich ciała i zaczął naśladować jego ruchy. Wyatt całował szyję i ramiona kochanka, druga ręką
bardzo wolno zjeżdżała wzdłuż jego pleców na pośladki. Zaczął je delikatnie masować. Harry jęknął, gdy ten ścisnął je mocniej. Obie erekcje ocierały się o siebie, powodując koncert cichych westchnięć mężczyzn.
- Nie bój się teraz - Wyatt wsunął język do ust Harrego całując go z całą pasją na jaką było go stać. Ale nie to sprawiło, że chłopak zadrżał. Mężczyzna zrobił dokładnie to samo ze swoim palcem, bardzo delikatnie, powoli torującym sobie drogę w jego ciasnym kanaliku- W porządku?- Zapytał, przestając i patrząc mu w oczy.
-Tak - Harry uśmiechał się. Nie bolało i nie było tak nieprzyjemnie jak myślał, że będzie.
- Cieszę się – Wyatt skubnął płatek jego ucha - A teraz połóż się na brzuchu- Chłopak w oka mgnieniu wykonał polecenie. Kochanek usadowił się między jego rozchylonymi nogami i nachylił się nad jego pośladkami, sięgając językiem do dziurki.
- Wyatt! - Krzyknął zaskoczony Harry.
- Ci... to pomoże - szepnął i raz jeszcze wsunął język w szparkę, tym razem troszkę głębiej. Jego ręce błądziły po plecach, nogach i pośladkach chłopaka. Po kilku minutach Harry zaczął mieć kłopoty z oddychaniem i nie mógł już utrzymać się bez ruchu w jednym miejscu. Erekcja coraz boleśniej wbijała się w materac. Wyatt mógł się tak bawić godzinami. Słuchać jego ochrypłego głosu, smakować tej części ciała która była najbardziej prywatna. Cały ten wieczór był niemal idealny. W końcu jednak i on sam bardzo chciał dojść, a nie zamierzał robić tego w ten sposób. Zmienił pozycję i Harry znów siedział mu na biodrach.
- Unieś się - chłopak patrząc mu w oczy wykonał polecenie - A teraz bardzo powoli- nim skończył to mówić czubek jego penisa znalazł się we wnętrzu kochanka. Obaj jęknęli i Harry zrobił coś, czego chyba żaden do końca się nie spodziewał. Po prostu wsunął w siebie cały członek i siedział mu teraz na jądrach. Wyatt zaczął się ostrożnie poruszać i przytulił chłopaka do siebie. Wiedział, że za chwilę
wszystko się skończy, nie zależnie jak bardzo chciał zatrzymać ten moment.
Harry jeszcze nigdy nie czuł się tak wspaniale i nie zamierzał powstrzymywać radości dlatego był coraz głośniejszy, co mężczyzna zdawał się lubić. Gdy ruchy bioder Wyatta przyspieszyły, nie mógł się już powstrzymać i z głośnym okrzykiem wystrzelił na jego brzuch. Mężczyzna czując lepką substancję, sam już nie miał siły się powstrzymać i uderzając raz ostatni prostatę kochanka doszedł, całując go namiętnie.
- Wszystko dobrze kochane? – Zapytał, gdy tylko złapał oddech.
-Tak - Harry przysunął się jeszcze bliżej - nie mogłem marzyć o lepszym pierwszym razie – pocałował go czule w policzek. Po chwili spał już w najlepsze.
- Kocham cię - szepnął jeszcze Wyatt, przykrywając ich i on też odpłynął w zasłużony sen, szczęśliwy i spełniony.

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 20


Drogę do domu Wyatta pokonali szybko w milczeniu. Harry cieszył się na widok przyjaciół, ale bał się spotkania ze swoją przeszłością i przyszłością. George obserwował swojego młodego przyjaciela. Chłopak bardzo się zmienił, jakby wydoroślał, a jednocześnie zdawał się być takim samym słodkim, przestraszonym dzieciakiem, to było coś niesamowitego, ale i smutnego, miał tylko nadzieję, że ten blondyn będzie dla niego dobry. Nikt tak jak Harry nie zasługuje na szczęście.
- Jesteśmy - odezwał się Wyatt, parkując przed dużym, różowym domem.
-To twój dom?- Zdziwił się Oliver.
- Mieszkam z rodziną – Odpowiedział czarodziej i wyszedł z samochodu. Nowo poznani nie byli źli, ale nie ufał im też do końca, bał się, że będą próbowali namówić Harrego, żeby z nimi wrócił, dlatego postanowił, że po pierwsze nie zostawi ich samych, a po drugie zaznaczy swoje terytorium. Obiegł auto i otworzył drzwi Harremu uśmiechając się łagodnie. Na co ten spłonął ślicznym rumieńcem.
- I oni wszyscy nam pomogą?- Zapytał George.
- Oczywiście. Nam już prababcia mówiła, że się znajdziemy w rodzinie - Wyatt nie patrzył jednak na niego.
- Ale tylko dorośli- poprosił Harry.
-Wątpię, żeby mama i ciotki zgodziły się na coś innego - uśmiechnął się do niego- Zapraszam – otworzył drzwi przed gośćmi. George był zachwycony domem, ale nic nie mówił. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wróci.
-Tato! Chris!- Krzyknął nagle Wyatt, gdy znaleźli się w salonie.
- Wyatt nie krzycz- Harry prztulił się do niego i zamkną| oczy.
-Boli cię głowa? – Zapytał, patrząc z troską na ukochanego.
-Trochę – przyznał, ale ich rozmowę przerwało pojawienie się Leo i Chrisa. Ten ostatni wyglądał na złego, ubrany w strój do ćwiczeń, spocony z słuchawkami na uszach.
- Co jest? – Zapytał niechętnie, patrząc na brata i dopiero teraz zorientował się, że nie są sami.
-To Oliver Wood i Geroge Wersley - odezwał się Harry, wskazując na przybyszów- Byli kilka lat przede mną w szkole.
- Witajcie - Leo uściskał im dłonie - James powiedz czego potrzebujecie.
- Czas chyba, żeby wszyscy dowiedzieli się prawdy - chłopak bał się tego. Zbladł nieznacznie i usiadł na kanapie . Wyatt natychmiast usadowił się obok i objął Harrego. Ten natomiast po krótkiej chwili wahania przeniósł się na jego kolana i ukrył twarz w jego szerokiej ciepłej piersi.
- Prawdę?- Zapytał w końcu Chris. Nie lubił nie wiedzieć czegoś ważnego.
-Tak - Wyatt spojrzał na brata trochę zirytowany - Ale najpierw ktoś musi iść po mamę, ciotki i wujków.
- Ja to zrobię - Leo zniknął nagle.
-To lepsze niż teleportacja - wyrwało się Georgowi- Na pewno bezpieczniejsze.
-Tak - przyznał mu Harry i w tym momencie zaczęli pojawiać się członkowie rodziny Wyatta. W najróżniejszy sposób. Mimo to ani Oliver, ani George już się nie odzywali chociaż na pewno mieli dużo pytań. Teraz jednak opowieść Harrego była ważniejsza.
-Co się dzieje?- Zapytała jedna z kobiet, siadając na najbliższym fotelu.
-Paige....- Zaczął Leo.
- Czas żebyście dowiedzieli się prawdy- przerwał mu Harry martwym głosem nie ruszając się jednak z miejsca. Potrzebował teraz wsparcia ukochanej osoby. A Wyatt był takim kimś. Jego dotyk sprawiał, że był spokojniejszy i bardziej pewny siebie.
- Wszystko będzie dobrze - zapewnił go mężczyzna, całując w czoło i policzek.
-To długa historia, więc proszę, by wszyscy usiedli i nie przerywali mi - podjął znowu i popatrzył na zebranych. Wszyscy pokiwali głowami. Wszystko zaczęło się jeszcze przed moim urodzeniem.....Dwie godziny później w końcu zamilknął, ale nie odważył się podnieść wzroku. W miarę jak mówił ramiona Wyatta dawały mu coraz większy komfort. Teraz nie rozkleił się tylko dzięki nim. Zdawał sobie sprawę, że o większości sprawach Oliver i George nie wiedzą. Nikt się nie odezwał, ale nagle poczuł czyjeś jeszcze ręce obejmujące go i podniósł wzrok. Piper płakała, ale nie była jedyną osobą, która była w takim stanie. Zdał sobie sprawę, że Wyatt mamrocze coś pod nosem i nawet Henry ociera ukradkiem łzę.
- I teraz oni na ciebie polują?- Odezwał się Coop.
-Tak, a ja byłem na tyle głupi, że użyłem magii - odpowiedział Harry.
- Wiedziałeś?- Pheobe zwróciła się do Leo.
-Tak - mężczyzna wyglądał jakby był czemuś winny- Starsi wyznaczyli Wyattowi misję. Oni musieli się spotkać.
- Jak mogłeś nic nie powiedzieć?! - Piper była zła na męża.
-Harry jest nam potrzebny... ale zadanie miał wykonać Wyatt...
- A więc jednak miałem racje - Coop podszedł do kanapy- Siła waszej miłości jest większa niż ja, czy jakikolwiek Kupidyn możemy stworzyć.
-To dobrze?- Zapytał Chris
- Jak najbardziej- przytaknął mężczyzna - Są związki, która mimo naszej ingerencji i tak się staną. Twoi rodzice na przykład.
-Pozostanie pytanie co teraz - w końcu odezwał się Wyatt.
- Leo co miałeś na myśli mówiąc, że Harry jest nam potrzebny - Henry ciągle nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- Nasza magia jest inna niż jego a...- zaczął.
-Tata zabrał mnie w przyszłość - wtrącił się Wyatt, patrząc Harremu prosto w oczy- Skarbie wygląda na to że...
- Nasza i wasza magia się połączą- zrozumiał nagle Oliver.
- Pierwszy raz od czasu Merlina - dodał Leo.
- Czyli?- Zapytały siostry razem.
- Mamo nie musisz się martwić o wnuki - Wyatt nie wiedział jak to powiedzieć zwłaszcza tak zaatakowany przez rodzinę. Harry po prostu siedział spokojnie. Te wszystkie rzeczy jakie już mu się zdarzyły jako dziecku, teraz po latach nie wydawały się wcale takie dziwne czy złe.
- A kto będzie mamusią? - Chris miał niezły ubaw, ale w sumie to się cieszył, że bratu się układa, dla niego też będzie jeszcze czas i nadzieja.
- Nie rozmawiajmy o tym - Pheobe przerwała tą rozmowę zanim Harry spalił się z zażenowania. Wyatt był jej bardzo wdzięczny, bo i jemu też zaczęło robić się dość dziwnie.
-Tak - uśmiechnął się do ciotki.
-Nie wiedziałem, że jesteś Nosicielem - George w sumie nie powinno go to dziwić, bo przecież kto jak kto, ale Harry mógł nim być.
- Kim? - Chłopak w końcu popatrzył na starego przyjaciela.
- Mężczyzną, który bez żadnych eliksirów czy zaklęć może zajść w ciążę, było kilku takich w historii – wyjaśnił wszystkim.
- No tak - westchnął Harry, ale uśmiechnął się, może wszystko jednak będzie dobrze.
-To piękna rzecz przynajmniej u nas- stwierdzi| O|iver
- Więc musimy połączyć siły - Piper była w bojowym nastroju - Ten cały... jak mu tam... nie dostanie Harrego, ani nikogo z mojej rodziny.
- Więc zawiadomimy resztę - George wstał - Kochanie zrobisz to? Chcę jeszcze porozmawiać z Harrym - pocałował Olivera.
- Oczywiście, że tak - zniknął z cichym trzaskiem.
- Szkoła Magii - Pheobe podeszła do Paige - Chris?
- Jasne - podszedł do ciotek i zniknęli.
- Porozmawiam ze starszymi - Leo też zniknął
- Chłopcy, pomożecie w kuchni - Piper zwróciła się do Coopa i Henrego .wyprowadzając ich z salonu. Zostali już tylko we trójkę. Wyatt wiedział,  że on i Harry muszą porozmawiać, ale bał się tego. To co powiedział może brzmieć jakby trzymał go wbrew woli. To jednak rozmowa na później. Teraz musiał mieć oko na rudego mężczyznę.
-Jak tam Teddy?- Harry uśmiechał się do przyjaciela.
- Dobrze. Wszyscy mamy się dobrze... Znaczy nie do końca, Draco... chyba nie żyje.
- Jak?- Przełknął ślinę.
- Fred szuka go już od miesiąca. Może po prostu się ukrywa.
- Mam nadzieje, że nic mu nie jest - nie chciał już rozmawiać o śmierci- Powiedz mi coś dobrego. Wszystkie dobre wiadomości - Harry patrzył na Georga prosząco.
- Mam wiele takich historii - uśmiechnął się - Więc.....

środa, 28 listopada 2012

Rozdział 19


Tej nocy Harry długo jeszcze nie mógł zasnąć i zastanawiał się co zrobić.
Prawda była taka, że czasem tęsknił za dawnymi przyjaciółmi, w każdym razie tymi, którzy w niego wierzyli. Choć nie zostało ich wielu, zwłaszcza po jego ucieczce. Obawiał się też trochę, że jest to pułapka, więc może powinien poprosić jeszcze Leo żeby im towarzyszył... chociaż z drugiej strony nie chciał wyjść na tchórza.
Ciało za nim poruszyło się nieznacznie przyciągając go jeszcze bliżej.
-Kochanie czemu nie śpisz?- Zapytał zaspany Wyatt.
-Po prostu..- odwrócił się do niego- Nie wiem co jutro zrobić.
-A co byś chciał?- mężczyzna nie mógł się powstrzymać, żeby nie pogłaskać go po policzku, uwielbiał to robić.
-Tęsknie za nimi... ale odcinając się od dawnego życia podjąłem decyzję żeby chronić siebie i ich.
-I jestem pewny, że o tym wiedzą- uśmiechnął się do niego chociaż w pokoju było tak ciemno, że Harry tego nie dostrzegł.
-Tak...- westchnął i ziewnął- pójdziesz ze mną?
-Skarbie jak możesz nawet pytać- pocałował go delikatnie - Nawet gdybyś mi zabronił i tak bym poszedł.
-Dziękuję ci- Harry pocałował go w policzek i w końcu zamknął oczy.
-Malutki, nic ci się nie stanie, nie przy mnie - szepnął jeszcze Wyatt i on też zasnął.

Rano Wyatta obudził głośny huk, gdy tylko otworzył oczy, spojrzał w zdziwione i trochę przestraszone zielone ślepka ukochanego.
-Co się dzieje?- Zapytał Harrego.
-Nie wiem- odpowiedział cicho- Obudziłem się i coś już strzelało... ale nikt nic nie mówił...
-Może to Mel robi eliksiry- Wyatt położył Harrego na poduszce i zawisł nad nim - Mogę?- Zapytał.
-Proszę - Harry patrzył na niego wielkimi oczami, bardzo uważnie.
-Pamiętaj nie bój się nic ci nie zrobię - polizał go w szyję.
-Wiem- uśmiechnął się i zarzucił jedną rękę na szyję mężczyzny. Druga bardzo nieśmiało wkradała się pod koszulkę Wyatta. Ten uśmiechał się i całował szyję i ramiona chłopca. Miał nadzieję, że chociaż chwilę uda mu się rozproszyć uwagę ukochanego. Mimo, że on sam zastanawiał się co dzieje się na górze.
Nie zaprzestawał jednak delikatnych pieszczot, tym bardziej, że Harry również coraz śmielej zaczął poczynać sobie z jego klatką piersiową i brzuchem. Palce poruszały się  coraz szybciej, a ucisk robił się z każdą chwilą coraz mocniejszy.
-Uwaga!!- Krzyknął nagle kuzyn Wyatta Henry, wpadając jak bomba do pokoju.
-Hej tu się puka!- Mężczyzna był wściekły, ale zanim wstał zasłonił sobą Harrego.
-Wiem, wybacz, ale nie kontroluję tego- uśmiechnął się głupio nastolatek- To jest ten twój James?
-Tak- Wyatt był coraz bardziej zły, ale rumieńce na buzi Harrego skutecznie go rozczuliły- James, to jest syn cioci Paige, wy chyba jeszcze się nie znacie.
-Nie- Harry wstał w końcu z łóżka, a Wyatt przez chwilę zastanawiał się skąd ten ma na sobie ubranie- Miło mi.
-I mi również - Henry uśmiechał się do niego- Wybaczcie jeszcze raz, ale ja tej lewitacji nie mogę ogarnąć.
-Lewitujesz?- Zapytał zdziwiony Wyatt.
-Od dzisiaj - przyznał Henry, a Harry umknął im do łazienki, gdzie ze zdziwieniem stwierdził, że jego penis jest na wpół sztywny. Owszem Wyatt już raz doprowadził go do orgazmu, ale przecież dziś nie robili nic szczególnego, nawet on zdawał sobie z tego sprawę.
Jego ciało zaczęło bardzo dziwnie reagować, nie mniej było to bardzo przyjemne. Rozebrał się i wszedł pod chłodny prysznic. Zapowiadał się gorący dzień, a jego emocje jeszcze do końca nie opadły.
Nawet nie zorientował się kiedy Wyatt zmaterializował się w pomieszczeniu. Dopiero delikatny stukot w ściankę prysznica przywołał go do rzeczywistości.
-Wyatt- ucieszył się, ale zdał sobie sprawę z tego, że jest nagi i nagle bardzo się zawstydził. Co innego romantyczna sceneria i przygaszone światło, a co innego poranny prysznic.
-Spokojnie skarbie - roześmiał się mężczyzna - Nie wejdę tam, chcę cię tylko pospieszyć, bo i ja muszę skorzystać, a chyba trochę zaspaliśmy- mimo swoich słów Wyatt głośno przełknął ślinę i zamknął oczy. Najchętniej wszedłby za chłopakiem do kabiny, ale nawet sama myśl o tym wydawała się czymś nieodpowiednim, zwłaszcza gdy Harry ma tyle problemów. Jest cierpliwy i zaczeka, miał tylko nadzieje, że nie długo, bo sam już nie potrafił tak dobrze się zaspokoić jak kiedyś.
-Już- Harry stał teraz przed nim opatulony ręcznikiem z ogromnym uśmiechem na ustach, uniósł się na palcach i pocałował go w policzek- Zrobię nam śniadanie.
-Dobrze kochanie- mężczyzna trzymał ręce przy sobie, tak dla pewności. Gdy chłopak tylko wyszedł, Wyatt w tym co stał wszedł pod zimny prysznic.

W kuchni była Piper, ale na szczęście zbierała się do wyjścia.
-Cześć James- uśmiechnęła się do niego kobieta.
-Dzień dobry- odwzajemnił uśmiech.
-Mam nadzieje, że te wybuchy was nie obudziły, moja siostra postanowiła zrobić kilka eliksirów, ale jakoś nie mogła się skupić i wszystko zniszczyła.
-Nic nie szkodzi- zaczął z wprawą robić omlety.
-Wyatt ma duże szczęście - powiedziała i ucałowała go w policzek.
-To ja mam szczęście- szepnął i starł ukradkiem łzę, która samotnie spłynęła po jego policzku, gdy kobieta wyszła.
Uśmiechnął się po chwili i podśpiewując kończył robić śniadanie.
-Pięknie pachnie- Wyatt wszedł do kuchni po kilku minutach.
-Dziękuję- postawił na stole talerze - Trochę się denerwuję.
-Przecież to twoi przyjaciele skarbie- mężczyzna nie rozumiał.
-Tak, ale....no nic będziesz ze mną i będzie wszystko dobrze- zmienił temat.
-Tak będzie- uśmiechnąl się mężczyzna- Harry tak sobie pomyślałem, że może... w następny weekend wybierzemy się do domku mojego wujka do lasu... za miasto.
-Bardzo chętnie- podszedł do mężczyzny i przytulił się- idę po różdżkę, musimy już wyjść.
-Oczywiście- dopił jeszcze kawę i przeniósł się na strych po eliksiry dla ochrony.

Im bliżej plaży, tym Harry stawał się coraz bardziej blady i milczący. Wyatt uparł się, żeby pojechać samochodem, ale chłopiec w sumie wcale się nie opierał. Cały czas trzymali się za ręce.
-Kochanie będzie dobrze, obiecuje ci- Wyatt martwił się o ukochanego, bo nie wyglądał najlepiej.
-Tak tylko mnie pocałuj- wyszeptał Harry, gdy stali przy samochodzie, nie czekając na reakcje mężczyzny sam wbił się w jego usta. Nie był to jednak namiętny pocałunek, jaki chciałby dostać Wyatt, tylko pełen potrzeby i prośby.
-Już kochanie,  spokojnie - objął go, gdy tylko oderwali się od siebie z powodu braku powietrza.
-Tak, chcę mieć to za sobą- westchnął, ale nie poruszył się. Już widział znajomą rudą głowę i drugą, której jakby się nie spodziewał. Mimo to jednak dzięki Oliverowi trochę się uśmiechnął, z jakiegoś powodu starszy mężczyzna zawsze go uspokajał, chociaż tak dawno go nie widział.
-Ha... James!!!- Pierwszy zobaczył go Geroge, który zaczął biec ku nim. Harry nie potrafił się jednak rozluźnić i gdyby nie obecność Wyatta pewnie od razu by stamtąd uciekł.
-Haj George - powiedział słabym głosem, gdy ten stanął przed nimi, nie wiedząc czy może go objąć. 
Łypał też groźnie na Wyatta.
-Wyrosłeś - odezwał się Oliver pierwszy przełamując lody i przytulając do siebie Harrego.
-Wcale - zarumienił się chłopak, na  co Wyatt na powrót przyciągnął go do siebie, patrząc wściekle na mężczyznę naprzeciw niego.
-No może nie wyrosłeś - zgodził się Geroge i też przytulił młodszego przyjaciela - A to kto?
-To Wyatt, jest Czarodziejem...
-I chłopakiem Harrego- wszedł mu w słowo jasnowłosy mężczyzna wyraźnie zaznaczając swój teren. Przecież ich nie znał i mógł się obawiać.
-Tak... - Harry uśmiechnął się do niego i wziął za rękę- Ale....
-Mamy tyle do nadrobienia - wszedł mu w słowo Geroge- Ale nie dziś... spotkamy się jeszcze mam nadzieje... i być może kiedyś będzie bezpiecznie, żebyś wrócił wszyscy za tobą tęsknią.
-Ja za wami też - Harry bardzo cieszył się, że ktoś jeszcze tam o nim myśli.
-Nie mamy jednak dużo czasu- Oliver nie chciał im przerywać, ale musiał- Harry musisz być bardziej uważny... używałeś magii i ktoś to zmonitorował. To jednak można było zmanipulować. Niestety... Ron zobaczył cię wczoraj... Dumbledore już wie gdzie jesteś...- Harry zbladł i niemal osunął się na ziemię. Tylko Wyatt go przed tym powstrzymał i wziął na ręce.
-Obronimy go tu- odezwał się mężczyzna.
-Chcemy wam pomóc- Geroge bardzo cieszy| się że Harry ma kogoś takiego w swoim życiu- Pstaramy się zmylić trop jakoś
-Chodźcie z nami do domu, mama i tata jakoś... spróbujemy...
-Nie - Harry wszedł mu w słowo- Twoja rodzina nie będzie się narażać.
-Skarbie... musimy cię chronić, jesteś jednym z nas... proszę cię.
-Wyatt ma rację - Oliver uśmiechnął się do Harrego - Luna mówiła, że mieszkasz u Czarodziejek.
-Tak- odpowiedział ostrożnie chłopak.
-Mogą być jedyną szansą na pokonanie Dumbledora - Wood próbował przemówić mu do rozsądku.
-Ale....- Harry nadal chciał się kłócić.
-Kochanie, twój przyjaciel ma rację, chodźmy już. Musisz dać sobie pomóc – miał nadzieje, że to w końcu to go przekona.
-Dobrze - poddał się po chwili ciszy i zbliżył usta do ucha mężczyzny- możemy pojechać w ten weekend?
-Cokolwiek zechcesz - pocałował go w policzek- Zapraszam- zwrócił się do Anglików i wskazał samochód.
-Tym?- George spojrzał na maszynę z niedowierzaniem.
-Tak- Harry roześmiał się w końcu - I w drodze opowiesz mi wszystko.
-Jasne, że tak- Oliver objął Georga i poprowadził go do mugolskiego samochodu, on już trochę to znał i nie obwiał się aż tak bardzo.