środa, 28 listopada 2012

Rozdział 19


Tej nocy Harry długo jeszcze nie mógł zasnąć i zastanawiał się co zrobić.
Prawda była taka, że czasem tęsknił za dawnymi przyjaciółmi, w każdym razie tymi, którzy w niego wierzyli. Choć nie zostało ich wielu, zwłaszcza po jego ucieczce. Obawiał się też trochę, że jest to pułapka, więc może powinien poprosić jeszcze Leo żeby im towarzyszył... chociaż z drugiej strony nie chciał wyjść na tchórza.
Ciało za nim poruszyło się nieznacznie przyciągając go jeszcze bliżej.
-Kochanie czemu nie śpisz?- Zapytał zaspany Wyatt.
-Po prostu..- odwrócił się do niego- Nie wiem co jutro zrobić.
-A co byś chciał?- mężczyzna nie mógł się powstrzymać, żeby nie pogłaskać go po policzku, uwielbiał to robić.
-Tęsknie za nimi... ale odcinając się od dawnego życia podjąłem decyzję żeby chronić siebie i ich.
-I jestem pewny, że o tym wiedzą- uśmiechnął się do niego chociaż w pokoju było tak ciemno, że Harry tego nie dostrzegł.
-Tak...- westchnął i ziewnął- pójdziesz ze mną?
-Skarbie jak możesz nawet pytać- pocałował go delikatnie - Nawet gdybyś mi zabronił i tak bym poszedł.
-Dziękuję ci- Harry pocałował go w policzek i w końcu zamknął oczy.
-Malutki, nic ci się nie stanie, nie przy mnie - szepnął jeszcze Wyatt i on też zasnął.

Rano Wyatta obudził głośny huk, gdy tylko otworzył oczy, spojrzał w zdziwione i trochę przestraszone zielone ślepka ukochanego.
-Co się dzieje?- Zapytał Harrego.
-Nie wiem- odpowiedział cicho- Obudziłem się i coś już strzelało... ale nikt nic nie mówił...
-Może to Mel robi eliksiry- Wyatt położył Harrego na poduszce i zawisł nad nim - Mogę?- Zapytał.
-Proszę - Harry patrzył na niego wielkimi oczami, bardzo uważnie.
-Pamiętaj nie bój się nic ci nie zrobię - polizał go w szyję.
-Wiem- uśmiechnął się i zarzucił jedną rękę na szyję mężczyzny. Druga bardzo nieśmiało wkradała się pod koszulkę Wyatta. Ten uśmiechał się i całował szyję i ramiona chłopca. Miał nadzieję, że chociaż chwilę uda mu się rozproszyć uwagę ukochanego. Mimo, że on sam zastanawiał się co dzieje się na górze.
Nie zaprzestawał jednak delikatnych pieszczot, tym bardziej, że Harry również coraz śmielej zaczął poczynać sobie z jego klatką piersiową i brzuchem. Palce poruszały się  coraz szybciej, a ucisk robił się z każdą chwilą coraz mocniejszy.
-Uwaga!!- Krzyknął nagle kuzyn Wyatta Henry, wpadając jak bomba do pokoju.
-Hej tu się puka!- Mężczyzna był wściekły, ale zanim wstał zasłonił sobą Harrego.
-Wiem, wybacz, ale nie kontroluję tego- uśmiechnął się głupio nastolatek- To jest ten twój James?
-Tak- Wyatt był coraz bardziej zły, ale rumieńce na buzi Harrego skutecznie go rozczuliły- James, to jest syn cioci Paige, wy chyba jeszcze się nie znacie.
-Nie- Harry wstał w końcu z łóżka, a Wyatt przez chwilę zastanawiał się skąd ten ma na sobie ubranie- Miło mi.
-I mi również - Henry uśmiechał się do niego- Wybaczcie jeszcze raz, ale ja tej lewitacji nie mogę ogarnąć.
-Lewitujesz?- Zapytał zdziwiony Wyatt.
-Od dzisiaj - przyznał Henry, a Harry umknął im do łazienki, gdzie ze zdziwieniem stwierdził, że jego penis jest na wpół sztywny. Owszem Wyatt już raz doprowadził go do orgazmu, ale przecież dziś nie robili nic szczególnego, nawet on zdawał sobie z tego sprawę.
Jego ciało zaczęło bardzo dziwnie reagować, nie mniej było to bardzo przyjemne. Rozebrał się i wszedł pod chłodny prysznic. Zapowiadał się gorący dzień, a jego emocje jeszcze do końca nie opadły.
Nawet nie zorientował się kiedy Wyatt zmaterializował się w pomieszczeniu. Dopiero delikatny stukot w ściankę prysznica przywołał go do rzeczywistości.
-Wyatt- ucieszył się, ale zdał sobie sprawę z tego, że jest nagi i nagle bardzo się zawstydził. Co innego romantyczna sceneria i przygaszone światło, a co innego poranny prysznic.
-Spokojnie skarbie - roześmiał się mężczyzna - Nie wejdę tam, chcę cię tylko pospieszyć, bo i ja muszę skorzystać, a chyba trochę zaspaliśmy- mimo swoich słów Wyatt głośno przełknął ślinę i zamknął oczy. Najchętniej wszedłby za chłopakiem do kabiny, ale nawet sama myśl o tym wydawała się czymś nieodpowiednim, zwłaszcza gdy Harry ma tyle problemów. Jest cierpliwy i zaczeka, miał tylko nadzieje, że nie długo, bo sam już nie potrafił tak dobrze się zaspokoić jak kiedyś.
-Już- Harry stał teraz przed nim opatulony ręcznikiem z ogromnym uśmiechem na ustach, uniósł się na palcach i pocałował go w policzek- Zrobię nam śniadanie.
-Dobrze kochanie- mężczyzna trzymał ręce przy sobie, tak dla pewności. Gdy chłopak tylko wyszedł, Wyatt w tym co stał wszedł pod zimny prysznic.

W kuchni była Piper, ale na szczęście zbierała się do wyjścia.
-Cześć James- uśmiechnęła się do niego kobieta.
-Dzień dobry- odwzajemnił uśmiech.
-Mam nadzieje, że te wybuchy was nie obudziły, moja siostra postanowiła zrobić kilka eliksirów, ale jakoś nie mogła się skupić i wszystko zniszczyła.
-Nic nie szkodzi- zaczął z wprawą robić omlety.
-Wyatt ma duże szczęście - powiedziała i ucałowała go w policzek.
-To ja mam szczęście- szepnął i starł ukradkiem łzę, która samotnie spłynęła po jego policzku, gdy kobieta wyszła.
Uśmiechnął się po chwili i podśpiewując kończył robić śniadanie.
-Pięknie pachnie- Wyatt wszedł do kuchni po kilku minutach.
-Dziękuję- postawił na stole talerze - Trochę się denerwuję.
-Przecież to twoi przyjaciele skarbie- mężczyzna nie rozumiał.
-Tak, ale....no nic będziesz ze mną i będzie wszystko dobrze- zmienił temat.
-Tak będzie- uśmiechnąl się mężczyzna- Harry tak sobie pomyślałem, że może... w następny weekend wybierzemy się do domku mojego wujka do lasu... za miasto.
-Bardzo chętnie- podszedł do mężczyzny i przytulił się- idę po różdżkę, musimy już wyjść.
-Oczywiście- dopił jeszcze kawę i przeniósł się na strych po eliksiry dla ochrony.

Im bliżej plaży, tym Harry stawał się coraz bardziej blady i milczący. Wyatt uparł się, żeby pojechać samochodem, ale chłopiec w sumie wcale się nie opierał. Cały czas trzymali się za ręce.
-Kochanie będzie dobrze, obiecuje ci- Wyatt martwił się o ukochanego, bo nie wyglądał najlepiej.
-Tak tylko mnie pocałuj- wyszeptał Harry, gdy stali przy samochodzie, nie czekając na reakcje mężczyzny sam wbił się w jego usta. Nie był to jednak namiętny pocałunek, jaki chciałby dostać Wyatt, tylko pełen potrzeby i prośby.
-Już kochanie,  spokojnie - objął go, gdy tylko oderwali się od siebie z powodu braku powietrza.
-Tak, chcę mieć to za sobą- westchnął, ale nie poruszył się. Już widział znajomą rudą głowę i drugą, której jakby się nie spodziewał. Mimo to jednak dzięki Oliverowi trochę się uśmiechnął, z jakiegoś powodu starszy mężczyzna zawsze go uspokajał, chociaż tak dawno go nie widział.
-Ha... James!!!- Pierwszy zobaczył go Geroge, który zaczął biec ku nim. Harry nie potrafił się jednak rozluźnić i gdyby nie obecność Wyatta pewnie od razu by stamtąd uciekł.
-Haj George - powiedział słabym głosem, gdy ten stanął przed nimi, nie wiedząc czy może go objąć. 
Łypał też groźnie na Wyatta.
-Wyrosłeś - odezwał się Oliver pierwszy przełamując lody i przytulając do siebie Harrego.
-Wcale - zarumienił się chłopak, na  co Wyatt na powrót przyciągnął go do siebie, patrząc wściekle na mężczyznę naprzeciw niego.
-No może nie wyrosłeś - zgodził się Geroge i też przytulił młodszego przyjaciela - A to kto?
-To Wyatt, jest Czarodziejem...
-I chłopakiem Harrego- wszedł mu w słowo jasnowłosy mężczyzna wyraźnie zaznaczając swój teren. Przecież ich nie znał i mógł się obawiać.
-Tak... - Harry uśmiechnął się do niego i wziął za rękę- Ale....
-Mamy tyle do nadrobienia - wszedł mu w słowo Geroge- Ale nie dziś... spotkamy się jeszcze mam nadzieje... i być może kiedyś będzie bezpiecznie, żebyś wrócił wszyscy za tobą tęsknią.
-Ja za wami też - Harry bardzo cieszył się, że ktoś jeszcze tam o nim myśli.
-Nie mamy jednak dużo czasu- Oliver nie chciał im przerywać, ale musiał- Harry musisz być bardziej uważny... używałeś magii i ktoś to zmonitorował. To jednak można było zmanipulować. Niestety... Ron zobaczył cię wczoraj... Dumbledore już wie gdzie jesteś...- Harry zbladł i niemal osunął się na ziemię. Tylko Wyatt go przed tym powstrzymał i wziął na ręce.
-Obronimy go tu- odezwał się mężczyzna.
-Chcemy wam pomóc- Geroge bardzo cieszy| się że Harry ma kogoś takiego w swoim życiu- Pstaramy się zmylić trop jakoś
-Chodźcie z nami do domu, mama i tata jakoś... spróbujemy...
-Nie - Harry wszedł mu w słowo- Twoja rodzina nie będzie się narażać.
-Skarbie... musimy cię chronić, jesteś jednym z nas... proszę cię.
-Wyatt ma rację - Oliver uśmiechnął się do Harrego - Luna mówiła, że mieszkasz u Czarodziejek.
-Tak- odpowiedział ostrożnie chłopak.
-Mogą być jedyną szansą na pokonanie Dumbledora - Wood próbował przemówić mu do rozsądku.
-Ale....- Harry nadal chciał się kłócić.
-Kochanie, twój przyjaciel ma rację, chodźmy już. Musisz dać sobie pomóc – miał nadzieje, że to w końcu to go przekona.
-Dobrze - poddał się po chwili ciszy i zbliżył usta do ucha mężczyzny- możemy pojechać w ten weekend?
-Cokolwiek zechcesz - pocałował go w policzek- Zapraszam- zwrócił się do Anglików i wskazał samochód.
-Tym?- George spojrzał na maszynę z niedowierzaniem.
-Tak- Harry roześmiał się w końcu - I w drodze opowiesz mi wszystko.
-Jasne, że tak- Oliver objął Georga i poprowadził go do mugolskiego samochodu, on już trochę to znał i nie obwiał się aż tak bardzo.

piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 18


Mężczyzna deportował się z klubu wprost do jasnej przestronnej Sali, w której zgromadzonych było około 100 osób, z niecierpliwością czekających na jego powrót. W końcu czuł się jak bohater którym powinien być dawno, gdyby nie Potter.
Na dodatek ten mały idiota im uciekł i minęło sporo czasu, nim zrobił się na tyle nieostrożny, by mogli go namierzyć. I to właśnie on miał dla Zakonu dobre wieści.
-Panie Wesley jak się mają sprawy w Ameryce?- Odezwał się Dumbledore ze swojego miejsca na wysokim krześle.
-Tak- podszedł do niego z uśmiechem- Potter w końcu się ujawnił. Widać zaczął się tam czuć dobrze.. może aż za dobrze.
-Czyli?- Zapytała Hermiona.
-Znalazł sobie jakiegoś obrońcę z bożej łaski. Znów pewnie sprzedał komuś historyjkę jaki on jest nieszczęśliwy i biedny- Ron splunął- Ale skoro ktoś dał się nabrać na tą starą opowiastkę, to widać nie jest zbyt rozgarnięty- wzruszył ramionami.
-Problem polega na tym, że o ile znamy Pottera nie jest to jugol - znów zabrał głos Dumbledore- Już rozmawiałem z tamtejszym ministrem, ale on niczego nie wie... chyba że...
-Że?- Podjęła Molly.
-W Ameryce są jeszcze Wiccat... Potter musiałby mieć jednak niesamowite szczęście by ich znaleźć.
-Co prawdopodobnie się stało- odezwał się Nevile Longbotom- Czy możemy coś z tym zrobić?
-Oczywiście- Albus uśmiechnął się do niego- To jednak będzie wymagało niestety trochę czasu.
-Całe szczęście, że jesteśmy już blisko- Atrur zatarł ręce - Nie zamierzam raz jeszcze narażać mojej rodziny.
-To nie będzie konieczne - Dumbledore tym właśnie zakończył spotkanie i wyszedł z sali. Zostawiając zebranych na dyskusjach pełnych nienawiści. A on właśnie tego sobie życzył. Wszystko układało się we wspaniały plan a to była tylko jego zasługa.

Neville wraz z Gerogem Wersleyem wrócili do domu, który młodszy mężczyzna dzielił wraz z żoną i dziećmi.
-Harry się znalazł - oznajmił małej grupce zebranych.
-Gdzie?- Zapytała Angelina, narzeczona Freda.
-Ameryka, ale Ron nie powiedział nic więcej- George usiadł na kolanach Olivera- Musimy się do niego dostać... A i wspominali coś o Wiccat- przypomniał sobie po chwili.
-Więc mamy szczęście - Luna klasnęła w dłonie - Znam kogoś z tej społeczności... Co prawda dawno się nie kontaktowałam, ale znał mamę dość dobrze, warto chyba spróbować.
-Zrób to- Neville pocałował żonę w policzek- musimy szybko go znaleźć. I kto się do niego uda... nie możemy tak wszyscy.
-My- odezwał się Oliver- Ja jestem na tyle neutralny, że może mnie wysłucha no i.... mam jeszcze inne powody- spojrzał na swojego chłopaka ale nic nie dodał.
-To próbuję - Luna wstała i przeszła na środek pokoju- Leo!!- Krzyknęła i w tym samym momencie pojawiło się biało światło.
-Luna?- Zdziwił się patrząc po pozostałych- Czy wszystko dobrze?
-Tak... Chcę cię tylko o coś zapytać- uśmiechnęła się do niego. Czy wiesz o kimś kto nazywa się Harry Potter?
-Luna- westchnął Leo- Nie mogę...
-Musisz znaleźli go- tupnęła nogą.
-W takim wypadku. Tak Harry jest pod naszą opieką... muszę was przeprosić. Tylko... on nie chce.
-Wiemy- odezwał się Neville - Ktoś jednak musi z nim porozmawiać- dziwni znajomi żony już dawno przestali go zaskakiwać, a ten był jeszcze bardzo pomocny.
-Macie wolną rękę... jeśli Harry będzie chciał oczywiście, że możecie się z nim spotkać – zniknął.
-Kto to był?- Zapytał w końcu Fred.
-Leo.. jest Duchem Światłości... jakby aniołem stróżem... moja mama i on poznali się, gdy była jeszcze w szkole, Leo jest mężem jednej z Czarodziejek. Jeśli Harry jest pod ich opieką, to mamy szczęście. Na pewno go ochronią.
-Mimo to spróbuję się z nim spotkać- George wstał - Mam nadzieje, że nam się to uda.
-Tak- uśmiechnął się do niego Oliver- Ang możesz spróbować go namierzyć?
-Skoro tamtym się udało - uśmiechnęła się.
-Zaczął używać magii- powiedział Neville.
-Zabieram się do roboty- wstała i przeszła przez kominek, a Fred poszedł za nią.

Wyatt przyglądał się Harremu tańczącego z jego siostrą. Chłopak ruszał się wspaniale. Czuł się trochę zazdrosny, ale czekał spokojnie. Przecież nie będzie robił sceny, tym bardziej, że taniec nie był prowokacyjny. To on za dużo sobie wyobrażał. Za każdym razem, gdy patrzył na kształtny tyłeczek ukochanego jego penis budził się do życia. Nie mógł jednak go tym obarczać. Było za wcześnie. Przecież nie złapie go za rękę i przeniesie do sypialni. Zamknął na chwilę oczy, żeby pomyśleć.
-Wyatt!- Usłyszał obok głos kuzynki.
-Co?-  Był zły i poczuł się zmęczony z jakiegoś dziwnego powodu.
-Chyba musisz tam iść- wskazała na parkiet. Harry i Mel ciągle ze sobą tańczyli, ale za chłopakiem pojawił się jakiś osiłek, który raz za razem próbował objąć Harrego. Ten zaczął wyglądać coraz bardziej blado. Nie wiele myśląc wstał i w niemal do nich podbiegł.
-Jakiś problem?- Zapytał osiłka.
-Czekaj na swoją kolej- warknął do niego- Zobaczyłem go pierwszy
-Jesteś pewny?- Zapytał Wyatt unosząc brew- Skarbie, chodźmy już jest późno- objął Harrego zaborczo i pocałował namiętnie.
-Tak jestem zmęczony- przytulił się do niego i nie patrzył na osiłka, który jednak nie zamierzał odpuścić. Na szczęście Mel odeszła, trzymała się jednak z kuzynkami na tyle blisko, by w razie czego pomóc.
-Daj spokój malutki- osiłek dotknął pleców Harrego- Co może ci dać ten wymoczek?
-Zostaw go!- Wyatt krzyknął i ziemia się zadrżała. Ludzie na szczęście stwierdzili, że jest to tylko trzęsienie ziemi.
-Bo co mi zrobisz?- Nieświadomy niczego mężczyzna był gotowy do walki. Wyatt zasłonił Harrego własnym ciałem. Wiedział, że ukochany był bliski paniki. Nie do końca jeszcze się otworzył. A teraz wszystkie złe wspomnienia wracały.
-Wiele rzeczy- syknął Wyatt- Na początek może...
-Chcę już iść - usłyszał cichy szept Harrego- Proszę - złapał go za rękę.
-Oczywiście kochanie - objął go w pasie - Masz szczęście - syknął raz jeszcze do osiłka i odszedł do dziewczyn.
-My też wracamy- stwierdziła Penny, a reszta pokiwała głowami- Mel?- Zwróciła się do kuzynki.
-Z przyjemnością, tu zaczyna się robić nieciekawie - dziewczyny wzięły się za ręce i wyszły z klubu z podniesionymi głowami. Wyatt uśmiechnął się lekko. I znów zwrócił uwagę na ukochanego- Harry wszystko dobrze?
- Lepiej- odpowiedział cicho, ale się trząsł i przywarł do niego całym ciałem - Chcę wracać.
-Oczywiście, że wracamy- pocałował czule w policzek i wyprowadził ukochanego z klubu. Gdy znaleźli się na pustej ulicy podniósł go i przeniósł do domu.
-Zimno mi - przyznał Harry, nie odsuwając się od mężczyzny.
-Przygotuję ci więc ciepłą kąpiel, co ty na to?- Zapytał Wyatt delikatnie.
-Bardzo chętnie - Harry w końcu się uśmiechnął i nagle coś zaczęło się dobijać do ich okna- To sowa?- Zdziwił się chłopak.
-Sowa?- Nie zrozumiał mężczyzna.
-Tak przesyłamy sobie listy- wyjaśnił Harry podchodząc do okna i otwierając je - ale jak? - Ptak wleciał do pokoju i usiadł na łóżku wyciągając nóżkę w stronę Harrego.
-To chyba do ciebie - szepnął równie zdziwiony Wyatt.
-Tak- Harry ostrożnie zabrał zawiniątko i ptak wyleciał pohukując cicho. Chłopak podszedł do ukochanego i w końcu rozwinął list.

                                      Harry
  Mamy nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Mimo że nie mamy od
  Ciebie żadnych wiadomości.
  Piszemy do Ciebie, aby Cię ostrzec. Dumb jakoś dowiedział się gdzie jesteś.
  Harry za dwa dni Oliver i Geroge będą chcieli się z Tobą zobaczyć.
  Jeśli i Ty tego chcesz, będą na plaży w Twoim mieście.



                                                                   Zawsze kochający i pamiętający
            
                                                                                     Neville i Luna



-Wyatt?- Odezwał się w końcu Harry.
-Cokolwiek postanowisz będę z tobą- pocałował go, ale nic więcej nie powiedział. To musi być jego decyzja- Zrobię ci tą kąpiel, ciągle drżysz.
-Wykąpiesz się ze mną?- Zapytał rumieniąc się lekko.
-Z największą przyjemnością- uśmiechnął się- Ale...
-Po prostu bądź obok- szepnął i wziął go za rękę by poprowadzić do łazienki.

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 17


Następnego ranka gdy Wyatt się obudził chciał przyciągnąć do siebie drobne ciało ukochanego. Tylko, że jego ręka natrafiła na zimne prześcieradło.
Otworzył wystraszony oczy. Harry powinien tu być. Nie słyszał nawet prysznica w łazience. Ubrania które zostawił wczoraj na krześle zniknęły i zaczął panikować. Wbrew rozsądkowi. Wstał szybko i mimo tego, że zaczęło mu się kręcić w głowie wybiegł z pokoju gotowy do ataku tego co spotka na zewnątrz.
Zbiegł na dół i gdy usłyszał głosy w kuchni, udał się tam pospiesznie. Tata, Chris i James siedzieli przy stole i żartowali.
-Wyatt- jego brat zobaczył go pierwszy- Ja wiem, że w domu w tej chwili nie ma żadnej kobiety, ale czy mógłbyś nie świecić golizną- na te słowa tata i James odwrócili się w jego stronę. Ojciec nie powiedział nic za to James uśmiechnął się do niego i zarumienił lekko.
-Tak...bo...- mężczyzna nie bardzo wiedział jak się zachować- Nie było cię - powiedział patrząc na wciąż rumieniącego się chłopca.
-Obudziłem się i byłem głodny- powiedział w końcu, odwracając wzrok od jego niemal nagiego ciała.
-Następnym razem obudź mnie - podszedł do Jamesa i objął go w końcu czując ulgę oblewającą jego spięte ciało jak balsam.
-Dobrze- przytaknął i wspiął się na palcach, by pocałować go w policzek.
-Wyatt idź się ubrać - w drzwiach kuchni pojawiła się Piper.
-Już idę mamo- odpowiedział,  ale nie ruszył się z miejsca, nim nie pocałował delikatnie Jamesa. Dopiero po tym przeniósł się do siebie i Chris wybuchnął śmiechem.
-Kurcze, ale go wzięło - odstawił kubek - Mi nigdy tak nie odbije.
-Zobaczymy- Piper usiadła mężowi na kolanach- James za 40 minut chcę wyjechać. Zdążysz?
-Oczywiście, że tak- uśmiechnął się do niej i wyszedł z kuchni.

Wszedł do sypialni nawet nie pukając. I musiał raz jeszcze się zarumienić. Tym razem zrobił się czerwony jak burak. Bo mimo, że wczoraj pokonał w dużym stopniu swoją nieśmiałość i złe wspomnienia to nie był przygotowany na widok nabrzmiałego członka mężczyzny.
-Przepraszam- wyszeptał i zamknął za sobą szybko drzwi. Oparł się o ścianę i zamknął oczy oddychając głęboko.
-Harry- Wyatt położył mu dłoń na ramieniu, a ten zadrżał i otworzył oczy- Przepraszam, powinienem był przebrać się w łazience.
-Nie szkodzi, to twój pokój- powiedział wciąż nie mógł powstrzymać rumieńca.
-Nasz skarbie- blondyn odgarnął mu włosy z czoła- Denerwujesz się?
-Troszkę- przyznał i przytulił się do niego.
-Na pewno dasz sobie radę- wyszeptał mu do ucha- A ten klub?
-Obiecałem twojej siostrze- odpowiedział w końcu wyplątując się z ramion mężczyzny i wchodząc do pokoju.
                    Dobrze, ale pamiętaj w razie kłopotów masz dać mi znać- wszedł za Harrym i stanął w drzwiach zakładając ręce na piersi.
Wiesz, że to zrobię - uśmiechnął się do niego - Może ta być?- Zapytał pokazując błękitną koszulę.
- Tak- westchnął- Najchętniej zamknąłbym cię w tym pokoju i chronił od wszystkiego- podszedł do niego i wziął w ramiona.
- Ale nie możesz- roześmiał się i wtulił w ciepłe ciało ukochanego
- Wyatt wiesz ja... powoli chyba zaczynam cię kochać.
Ja kocham cię do pierwszego wejrzenia - złożył na jego ustach ciepły pocałunek i w końcu wypuścił z objęć - Powalił ich wszystkich
- Tak zrobię - posłał mu jeszcze jeden uśmiech i w końcu zszedł na dół. Potrzebowa} tej pracy
Musi przecież zacząć się odpłacać tej rodzinie za wszystko co dla niego zrobiła.

Mimo tego, że  restauracja należała do Piper wcale nie miał lekko. Przez chwilę bał się nawet, że nic z tego nie będzie. Podziwiał jednak kobietę za profesjonalizm. Nie zdobył może wymarzonego stanowiska, ale na szczęście mógł być w kuchni, co oznaczało, że z czasem uda mu się wykazać swoimi umiejętnościami. Na razie zadowoli się tylko krojeniem potrzebnych produktów.
Od razu też musiał rzucić się w wir pracy, bo Piper była bardzo wymagającą szefową. Nie narzekał jednak tylko wykonywał wszystkie polecenia z uśmiechem na twarzy i już przed końcem dnia stal się ulubieńcem całej zmiany.
-No myślę, że na dziś koniec- powiedziała Piper  tuż przed czwartą- Wrócisz sam?
-Tak – uśmiechnął się do niej – Dziękuję bardzo.
-Nie ma za co kochanie ważne, że jesteś szczęśliwy i uszczęśliwiasz mojego syna- odwzajemniła uśmiech i  wyszła z kuchni.

James wrócił do pustego domu. Był zadowolony, że na chwilę zostanie sam. Musiał przegotować się do wyjścia do klubu. Chociaż nie mia| na to zbytniej ochoty.
Relaksował się w wannie już od kilku minut, gdy usłyszał otwieranie drzwi do sypialni.
-Wyatt? James?- To była Mel- Jest tam ktoś?
-Tak jestem!- Odkrzyknął - Zaczekaj chwilę - z jękiem niezadowolenia wyszedł z ciepłej wody. Szczelnie owinął się dwoma ręcznikami i stanąl w drzwiach łazienki.
-O super- ucieszyła się dziewczyna gdy tylko go zobaczyła- Jesteś sam?
-Tak- uśmiechnął się.
- Nie chcesz iść prawda?- Zapytała.
- To nie chodzi o to, po prostu nie lubię tłumów, ale już obiecałem i
będzie na pewno dobra zabawa.
-Jesteś świetny- podbiegła do niego i uściskała- Dziewczyny przyjdą o 7 – i po tych słowach wyszła z pokoju zostawiając Harrego na środku pomieszczenia wciąż jeszcze przetwarzał usłyszaną informacje. Spojrzał na zegarek. Miał jeszcze dużo czasu i nagle zapragnął widzieć się z Wyattem. Szybko jednak stłumił w sobie to pragnienie. Przecież nie jest od niego zależny no i nie chce mu w niczym przeszkadzać.
Podszedł więc do szafy, żeby wybrać jakieś ubranie. Nie miał zamiaru jakoś specjalnie się stroić, ale z drugiej strony chciałby dobrze wypaść przed kuzynkami Wyatta.
W końcu wybrał ciemne jeansy i koszulę. Wyglądał normalnie, no przynajmniej Według niego.
-Świetnie wyglądasz- Mel stanęła w drzwiach za nią stała Prue i Penny obie kiwały głowami z aprobatą.
-Normalnie- zarumienił się i zmieszał.
-Sam siebie nie doceniasz. Gdzie Wyatt?- Zapytała.
-Nie widziałem go od rana.
-Chodźmy już - zaczęła Prue- Wyatt na pewno został w Szkole i zaczytał się w jakimś starym tekście.
-Tak to pewne - przytaknęła jej siostra.
-Wiem, że nic mu nie jest- James uśmiechnął się lekko, nie chciał pokazać jak bardzo tęskni za mężczyzną- Chodźmy- zarządził ze śmiechem i wymaszerował z sypialni, a dziewczyny chichocząc poszły za nim.

Harry odetchnął z ulgą gdy zobaczył do jakiego klubu zaciągnęły do dziewczyny. Było to miejsce dla nastolatków, więc nie spodziewał się żadnych kłopotów. Niestety już od progu ze smutkiem stwierdził, że bardzo się pomylił, bo kilku chłopaków niemal zjadało go wzrokiem. Penny zobaczyła jego minę i z uśmiechem wsunęła rękę do jego dłoni i uśmiechnęła się do niego ciepło. Harry odetchnął z ulgą.
-Wyatt kazał nam cię bronić- szepnęła mu do ucha, pociągnęła go na kanapę - A ty  masz bronić nas.
-Tak już lepiej - znów się rozpromienił - Chcecie coś do picia?
-Sok- odpowiedziały wszystkie trzy.
-Już się robi- zasalutował im i odszedł do baru. Nie wiedział, że intensywnie obserwują go dwie pary oczu. Jedne z uśmiechem, dumą i pożądaniem, a drugie patrzyły na niego jak na zwierzynę łowną.
Wyatt poczuł, że coś jest nie tak i postanowił wyjść z cienia.
-Cześć dziewczyny- dosiadł się do siostry i kuzynek.
-A co ty tu robisz?- Mel była zła na brata.
-James- powiedział i to miało uciąć rozmowę, zresztą chłopak wracał już, a gdy zobaczył mężczyznę rozpromienił się- cześć skarbie- Wyatt wziął od Harrego szklanki.
-Co tu robisz?- Zapytał trochę zdziwiony, ale kamień spadł mu z serca. Tęsknił po prostu za swoim chłopakiem.
-Wiem, że to miało być wasze wyjście, ale pomyślałem sobie, że jednak do was dołączę, chcę dziś świętować twój pierwszy dzień w pracy.
-Bardzo się cieszę- Harry z dużą śmiałością wdrapał mu się na kolana i położył głowę na jego piersi. Nie zwracał już uwagi na nic innego. Wyatt też się uspokoił i zrelaksował, mając ukochanego w ramionach. Ale para ciemnych oczu zwęziła się niebezpiecznie i zniknęła w mroku z cichym charakterystycznym trzaskiem.


wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 16



Gdy Harry wpadł do kuchni ucieszył się trochę, że jest w domu tylko najbliższa rodzina Wyatta, a nie wszystkie jego ciotki z ich dziećmi i mężami. Mimo że bardzo ich lubił, to wciąż jeszcze był bardzo niepewny i bał się tłumów.
-James, mam nadzieje, że będzie ci smakowało- uśmiechnęła się Piper.
-Na pewno- odwzajemnił uśmiech, usiadł na wolnym krześle i popatrzył na Wyatta, który właśnie wszedł do kuchni. Mężczyzna patrzył na niego z miłością i spokojem w oczach. Omiótł spojrzeniem całą swoją rodzinę i w końcu bez słowa usiadł obok Harrego.
- Pomożesz mi w lekcjach?- Zapytała Mel.
-Oczywiście, że tak- blondyn uśmiechnął się do siostry ponad głową ukochanego.
-Piper, czy ja jutro mogę jeszcze raz spróbować- zapytał James cicho.
-Oczywiście wiem, że dziś to nie była twoja wina- nie mogła się powstrzymać przed uśmiechem za każdym razem, gdy patrzyła na małego bruneta.
-No właśnie co to był za demon?- Odezwał się Chris.
-Nie wiemy- Wyatt ujął Jamesa za rękę i uściskał pocieszająco- Ale jeśli chcesz się tym zająć, to podam ci szczegóły.
-Pewnie że tak- młodszy z braci popatrzył na starszego ze dziwieniem- A ty nie jesteś ciekawy kto zaatakował twojego chłopaka?
-Oczywiście!- Wyatt popatrzył na Chrisa z wściekłością i trochę z poczuciem winy.
-Wyatt- James położył mu rękę na ramieniu- Pomogę Chrisowi w poszukaniu demona, a ty pomóż Mel i....- zbliżył usta do ucha mężczyzny i wyszeptał – Myślę, że dziś możemy pójść na tą randkę tylko daj mi 2 godziny, żeby wszystko przygotować i przed wejściem do sypialni zasłoń oczy- Wyatt na te słowa przełknął głośno ślinę i zacisnął pięści, żeby nie zrobić czegoś czego będzie bardzo żałował. Oczami wyobraźni widział trochę za dużo i  w nawet najśmielszych snach nie śmiał nawet marzyć, że to co teraz widzi mogło by być prawdą.
-Dobrze skarbie- uśmiechnął się do niego i pocałował w policzek. Harry pięknie się zarumienił, odsunął od mężczyzny i spuścił wzrok na swój talerz zawstydzony i zmieszany.
Mel uśmiechnęła się pod nosem. Taki szwagier bardzo jej odpowiadał. James był może trochę za bardzo nieśmiały, ale ona go jeszcze rozrusza. Ona i jej kuzynki już o tym rozmawiały. I nagle wpadła na pomysł.
-James może pójdziesz z nami..ze mną i kuzynkami w piątek do klubu?- Zapytała dziewczyna z uśmiechem.
-Sam nie wiem.... może... Wyatt?- Popatrzył na mężczyznę z pytająco.
-James jeśli chcesz iść z dziewczynami ja nie widzę problemu- raz jeszcze ścisnął go za rękę i uśmiechnął się do rumieniącego się chłopaka. Harry zastanawiał się przez chwilę. Nigdy nie był w klubie i może był to dobry pomysł. Powoli zaczął odzyskiwać życie, a dziewczyny były bardzo miłe i chciał się im przypodobać.
-Chętnie pójdę- zdecydował po kilku chwilach i uśmiechnął się do Melindy.
-Super... Będziemy się bawić tylko w naszym gronie- I już wyciągnęła  komórkę, by napisać do reszty rodziny.
-Mel nie przy stole- upomniał ją tata.
-Przepraszam- uśmiechnęła się do Leo, ale dokończyła pisanie i dopiero wtedy odłożyła telefon.
-Kochanie pomożesz mi w sprzątaniu- Piper zwróciła się do męża, musiała z nim porozmawiać bez dzieci, a to była najlepsza wymówka.
-Oczywiście- mężczyzna wstał i zabrał puste talerze po czym wyszedł z jadalni za żoną.
-Wyatt chodź mam dużo z fizyki- Mel  zwróciła się do najstarszego brata, a Chris już czekał przy drzwiach na Jamesa. Był bardzo ciekawy co to za demon, ale chyba tylko on. Co było dość dziwne w tej rodzinie.
-James, podaj mi jak najwięcej szczegółów może szybko go znajdziemy- zwrócił się do chłopaka, gdy ten do niego podszedł.
-Z przyjemnością- uśmiechnął się do niego i w jego zielonych oczach na chwilę pojawił się psotny ognik nie czekając na nic złapał Chrisa za rękę i nagle zniknęli z cichym trzaskiem.


-Co to było?- Zapytał czarodziej, gdy znaleźli się na strychu.
-Teleportacja my tak się przenosimy- usiadł na fotelu.
-Nie lubię - mruknął Chris i wziął Księgę Cieni do ręki.
-Ja też nie lubię - przyznał James z uśmiechem- A więc....

Godzinę później James i Chris w końcu skończyli identyfikację demona, co jednak nic im nie dało, bo okazało się, że nie mogli go znaleźć.
-Może był tylko jeden- z nadzieją w głosie powiedział James.
-Może...- westchnął - Jeśli nie zaatakuje za dwa dni to daję temu spokój- ziewnął- Dobranoc – i zniknął. James uśmiechnął się lekko i też udał się na dół.
Zatrzymał się jednak przed sypialnią. Zamknął oczy i zaczął mruczeć po cichu jakieś słowa.
Kilka chwil później z nadzieją otworzył drzwi i uśmiechną| się z zadowoleniem.
Wszystko było perfekcyjnie w każdym detalu. Wszedł do pokoju i rozebrał się do bokserek. Pozostało mu tylko czekać na Wyatta.

Prawie godzinę później jasnowłosy mężczyzna z bijącym sercem  stanął przed drzwiami swojej sypialni i wziął kilka głębokich uspokajających oddechów.
W końcu bardzo powoli wszedł do środka. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Cały jego pokój zniknął, a na jego miejscu pokazała się polana z gorącymi źródłami otoczona pięknym widokiem gór, wszędzie były porozwieszane lampiony. I nawet odgłosy i zapach nocy był jak prawdziwy. Ale nie to przykuło jego największą uwagę.
To Harry, który spał w jednym ze źródełek, ubrany tylko w same bokserki. A jego mokre ciało wyglądało bardzo kusząco. Ciemne mokre włosy opadły mu na policzki.
-Jesteś już- wyszeptał Harry nie otwierając oczu, gdy ten się do niego zbliżył.
-Wybacz myślałem, że śpisz - kucnął obok i uśmiechnął się, gdy poczuł zapach wydobywający się z wody. Jaśmin,  jego ulubiony.
-Tylko odpoczywam- chłopak otworzył oczy- Dołączysz do mnie?
-Harry....- nie był przekonany czy to najlepszy pomysł, jak miał się niby powstrzymać. Ale jedno spojrzenie tych pięknych oczu wystarczyło by zmiękł-  Oczywiście, że tak- podjął decyzje i rozebrał się chyba szybciej niż kiedykolwiek. Jednocześnie próbował powstrzymać pożądanie.
Harry obserwował mężczyznę z wody i uśmiechał się lekko. Wyatt był bardzo przystojny i tak bardzo mu się podobał. Dziś już podjął decyzję. Ufał mu i chciał zobaczyć jak to jest być  kimś kogo się kocha? Tak kochał blondyna, ale nie chciał mu jeszcze tego mówić. Niech się trochę pomęczy.
Wyatt zanurzył się w gorącej wodzie i od razu przymknął oczy, było bardzo przyjemnie, a on miał wymówkę, by nie patrzeć na chłopaka. Tylko że jego plan spalił na panewce,  gdy poczuł na kolanach ciężar i ciało Jamesa przy swoim.
-Harry?- Spojrzał na niego ze zdziwieniem
-Może... ja...- wziął głęboki oddech- Chciałbym, żebyś mnie troszkę dotknął.
-Skarbie...- westchnął - A co byś chciał. Musisz mi to powiedzieć- trzymał jego głowę między swoimi dłońmi i patrzył mu głęboko w oczy.
-Sam próbowałem, ale chyba nie umiem- spojrzał na swojego penisa- Bo on powinien twardnieć, a mój tego nie robi...
-Tylko powiedz kiedy mam przestać – pocałował  Harrego namiętnie, ale lekko i jedna z jego rąk bezwiednie powędrowała w stroną bokserek, ale nie odważył się ich zdjąć, na to było za wcześnie. Materiał i tak był bardzo cienki, że gdy tylko musnął palcami to miejsce ciało chłopaka zadrżało i przywarł do niego jeszcze ciaśniej- Spokojnie- szepnął mu do ucha i objął go.
-Poczułem- Harry był zaskoczony. Położył głowę na ramieniu mężczyzny i zaczął lizać jego ciepłą skórę.
Wyatt gładził jasną skórę chłopca. Sam był bardzo podniecony dlatego odsunął jego biodra od swojego nie chciał go wystraszyć.
Bardzo delikatnie dotykał krocza Harrego i sam uśmiechał się gdy penis zaczął reagować. Był dobrze obdarzony, ale to nie było najważniejsze. Wyatt całował ramiona i szyję chłopaka. Nie spieszył się. Harry zaczął reagować, cicho jęczeć, i kręcić się na jego kolanach.
-Wyatt- szepnął mu do ucha i odchylił głowę do tyłu odsłaniając zaróżowioną klatkę piersiową. Sutki miał twarde i ciemne. Kuszące. Mężczyzna nie mógł się powstrzymać żeby ich nie polizać.
Gdy tylko dotknął j językiem ciało Harrego stężało. Z jego gardła wydobył się okrzyk. Erekcja ukazała się w pełnej okazałości. A Wyatt bardzo delikatnie przeniósł swoją dłoń na jego jądra. Ustami wbił się w usta chłopaka i przyciągnął go do siebie jeszcze bliżej
-Kochanie dojdź. Chcę to zobaczyć- przygryzł mu płatek ucha. Ścisnął czubek nabrzmiałego penisa i w tym momencie Harry doszedł z imieniem kochanka na ustach- Jesteś wspaniały- Wyatt całował go po twarzy odgarnął mu włosy z czoła. Uśmiechał się.
-Dziękuję - Harry popatrzył mu w oczy z wdzięcznością i wtulił się w niego
-Podobało ci się?- Wyatt był trochę zdenerwowany, bo może tylko jemu było dobrze.
-Bardzo- pocałował go w policzek. Nagle wszystko zniknęło i znaleźli się w łóżku- Ale ty...
-Ci.. – położył mu palec na ustach- To było dla ciebie, a i mi było wspaniale jak tobie - przykrył ich kocem  i przytulił - Śpij już kochanie.
-Dobranoc- pocałował go w ramie i zamknął oczy. Harry był wykończony, ale zasnął z uśmiechem na twarzy.
Wyatt wpatrywał się w ukochanego z uśmiechem. Głaskał go po twarzy , ramionach. Sam był jeszcze bardzo podniecony i musiał coś z tym zrobić. Gdy upewnił się że chłopak śpi głęboko. Opuścił cieple posłanie i udał się do łazienki.
Tam nie mógł pozbyć się sprzed oczu widoku dochodzącego ukochanego i sam skończył szybciej niż by tego chciał.
 Harry przebudził się na kilka sekund potniej, gdy Wyatt wrócił do łóżka i przywarł do niego z całej siły, koszmary zaczęły ustępować miejsca szczęśliwym snom.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 15


Wyatt znalazł się w miejscu, którego nie poznawał. Ale na pewno był gdzieś na Górze. Taką miał przynajmniej nadzieje.Zwykle miejsce wyglądało tak samo, kilka kolumn, ławki i mgła. Teraz rosły tu jeszcze drzewa i to go zdziwiło.
                    Gdzie my jesteśmy?- Zapytał chłopak trochę zirytowany. Powinien być teraz z Harrym, a nie ze Starszymi nie wiadomo po co.
                    Wiesz gdzie- Starszy uśmiechnął się do niego ciepło.

                    Tak- przyznał - Ale po co mnie tu wezwałeś.

                    To ma związek z twoim małym czarodziejem....

                    Co mu grozi?!- Nie wezwali by go z innego powodu.

                    Wyatt, przed Harrym ciężka próba i dlatego otrzymasz od nas dodatkową pomoc.

                    Czemu ja, a nie Harry?- Czegoś tu nie rozumiał.

                    Wysłaliśmy go do ciebie nie bez przyczyny. To co pokazał ci Leo to tylko jedna z możliwości, ale musisz go chronić. Za wszelką cenę....

                    Oczywiście. Wszyscy tu to wiecie- Wyatt był zirytowany i zaczął bać się, Starsi robią z czegoś dużą sprawę.

                    Wyatt muszę wiedzieć, czy jesteś w stanie zginąć dla niego- Starszy popatrzył na niego poważnie i jakby ze smutkiem- Jeśli nie jesteś pewny, że zrobisz dla niego wszystko... jeśli masz chociaż najmniejsze wątpliwości. Harry jest dla nas bardzo ważny, dla naszego świata...

                    Zabije i zginę dla niego- Chłopak był pewny i w jego głosie nie było wahania

                    Dobrze - Starszy uśmiechnął się znów łagodnie - Harry będzie z tobą szczęśliwy. Dobrze wybraliśmy

                    Co go czeka?- Zapytał - On już tyle przecierpiał.

                    Wiemy, ale jest silny. A teraz chodź ze mną- ruszył wolnym krokiem przed siebie,  a Wyatt poszedł za nim. Teraz stali przed jakimś zakapturzonym zgromadzeniem.

-Witajcie- odezwa| się Starszy i kilkoro osób zwróciło się do nich- To jest ten młody mężczyzna, który ma się zaopiekować Harrym.

-W końcu możemy się spotkać twarzą w twarz- jedna z postaci podeszła do niego i ściągnęła kaptur- Jestem Lilly  Potter- Kobieta była piękna, miała takie same oczy jak Harry, długie rude włosy i jasną cerę.
     Pani jest mamą Harrego - wyszeptał Wyatt.
   Tak- uśmiechnęła się do niego- A to jest James- druga postać podeszła bliżej. Tym razem niemal patrzył na swojego Harrego, tylko że mężczyzna był opalony wyższy i miał błękitne oczy.

     Dzień dobry- mężczyzna próbował  być groźny, ale wesołe iskierki igrały w jego oczach i po kilku chwilach roześmiał się serdecznie i uściskał Wyatta- Pomóż naszemu synowi. Czeka na niego najtrudniejsze zadanie w życiu.

  Pomogę - obiecał mając łzy w oczach- Ale co się dzieje?

    Czekaj na znaki- odezwał się Starszy- Chodźmy już- położył dłoń na ramieniu Wyatta i powoli pokierował go dalej.

  jakie znaki?- Chciał wiedzieć chłopak.
- Teraz to nie istotne- stanęli gdzieś na środku zamglonej polany- Skup myśli na Harrym i zamknij oczy- co Wyatt zrobił bez wahania i czuł nagle, że opływa go fala przyjemnego ciepła, to jednak skończyło się po chwili i przeszło go lodowate zimno, następnie głowa zaczęła mu pękać- Teraz jesteś całkiem gotowy. Wracaj na ziemię i nie mów mu o niczym, jeszcze nie pora.
Wyatt oczywiści chciał o coś zapytać ,ale Starszy machnął ręką i chłopak stał teraz z otwartą buzią na środku własnej sypialni. Zauważył, że nie upłynęło zbyt dużo czasu i nikt nie zauważył, że zniknął.

-Wyatt?- Z łazienki wyszedł Harry- Coś się stało?- Podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu. Ten niewinny gest zdawał się teraz mężczyźnie czymś bardzo erotycznym i niemal odruchowo przygarnął chłopaka do siebie i złączył ich usta w pocałunku. Nie był to jednak taki pocałunek jak zwykle trochę niewinny i nieśmiały. Tym razem Wyatt po prostu trochę brutalniej wsadził Harremu język do buzi, co ten przyjął tylko z lekkim mruknięciem i objął go mocniej za szyję.

-Hej wujek...- Mel wpadła do pokoju bez pukania- O... to ten ja...- dziewczyna spłonęła rumieńcem i wyszła, ale nastrój prysł i obaj oderwali się od siebie spłoszeni

-Harry przepraszam- Wyatt popatrzył z góry na chłopaka, który wpatrywał się w niego roziskrzonymi oczami, był zarumieniony i miał zaczerwienione usta.

-Dziękuję- wyszeptał na to i wtulił się w jego pierś- nie traktujesz mnie inaczej mimo że wiesz o wszystkim.

-Skarbie- kucnął przed nim- Zasługujesz, żeby traktować cię nawet lepiej niż normalnie i to będę robił.

-Cieszę się- Harry znów się uśmiechnął- To jutro chcę cię gdzieś zaprosić.
-Ty mnie?- Wyatt popatrzył na niego rozbawiony.
-Tak- chłopak był zdeterminowany i taką też miał minę.
-Dobrze- pocałował go w policzek- A teraz chodź, zobaczymy co chcą i pójdę z tobą do tego sklepu.

-Sam to zrobię - i umknął przed ramieniem Wyatta, bo ten już chciał go zagarnąć. Wybiegł z pokoju ze śmiechem.
Mężczyzna też nie mógł powstrzymać śmiechu. Harry zadziwiał go coraz bardziej i to z dnia na dzień. Jego zmienne nastroje to było coś wspaniałego i fascynującego za razem. Nie mógł się doczekać, aż odkryje je wszystkie i wie, że będzie miał na to całe życie i zrobi to bardzo dogłębnie.