piątek, 23 listopada 2012

Rozdział 18


Mężczyzna deportował się z klubu wprost do jasnej przestronnej Sali, w której zgromadzonych było około 100 osób, z niecierpliwością czekających na jego powrót. W końcu czuł się jak bohater którym powinien być dawno, gdyby nie Potter.
Na dodatek ten mały idiota im uciekł i minęło sporo czasu, nim zrobił się na tyle nieostrożny, by mogli go namierzyć. I to właśnie on miał dla Zakonu dobre wieści.
-Panie Wesley jak się mają sprawy w Ameryce?- Odezwał się Dumbledore ze swojego miejsca na wysokim krześle.
-Tak- podszedł do niego z uśmiechem- Potter w końcu się ujawnił. Widać zaczął się tam czuć dobrze.. może aż za dobrze.
-Czyli?- Zapytała Hermiona.
-Znalazł sobie jakiegoś obrońcę z bożej łaski. Znów pewnie sprzedał komuś historyjkę jaki on jest nieszczęśliwy i biedny- Ron splunął- Ale skoro ktoś dał się nabrać na tą starą opowiastkę, to widać nie jest zbyt rozgarnięty- wzruszył ramionami.
-Problem polega na tym, że o ile znamy Pottera nie jest to jugol - znów zabrał głos Dumbledore- Już rozmawiałem z tamtejszym ministrem, ale on niczego nie wie... chyba że...
-Że?- Podjęła Molly.
-W Ameryce są jeszcze Wiccat... Potter musiałby mieć jednak niesamowite szczęście by ich znaleźć.
-Co prawdopodobnie się stało- odezwał się Nevile Longbotom- Czy możemy coś z tym zrobić?
-Oczywiście- Albus uśmiechnął się do niego- To jednak będzie wymagało niestety trochę czasu.
-Całe szczęście, że jesteśmy już blisko- Atrur zatarł ręce - Nie zamierzam raz jeszcze narażać mojej rodziny.
-To nie będzie konieczne - Dumbledore tym właśnie zakończył spotkanie i wyszedł z sali. Zostawiając zebranych na dyskusjach pełnych nienawiści. A on właśnie tego sobie życzył. Wszystko układało się we wspaniały plan a to była tylko jego zasługa.

Neville wraz z Gerogem Wersleyem wrócili do domu, który młodszy mężczyzna dzielił wraz z żoną i dziećmi.
-Harry się znalazł - oznajmił małej grupce zebranych.
-Gdzie?- Zapytała Angelina, narzeczona Freda.
-Ameryka, ale Ron nie powiedział nic więcej- George usiadł na kolanach Olivera- Musimy się do niego dostać... A i wspominali coś o Wiccat- przypomniał sobie po chwili.
-Więc mamy szczęście - Luna klasnęła w dłonie - Znam kogoś z tej społeczności... Co prawda dawno się nie kontaktowałam, ale znał mamę dość dobrze, warto chyba spróbować.
-Zrób to- Neville pocałował żonę w policzek- musimy szybko go znaleźć. I kto się do niego uda... nie możemy tak wszyscy.
-My- odezwał się Oliver- Ja jestem na tyle neutralny, że może mnie wysłucha no i.... mam jeszcze inne powody- spojrzał na swojego chłopaka ale nic nie dodał.
-To próbuję - Luna wstała i przeszła na środek pokoju- Leo!!- Krzyknęła i w tym samym momencie pojawiło się biało światło.
-Luna?- Zdziwił się patrząc po pozostałych- Czy wszystko dobrze?
-Tak... Chcę cię tylko o coś zapytać- uśmiechnęła się do niego. Czy wiesz o kimś kto nazywa się Harry Potter?
-Luna- westchnął Leo- Nie mogę...
-Musisz znaleźli go- tupnęła nogą.
-W takim wypadku. Tak Harry jest pod naszą opieką... muszę was przeprosić. Tylko... on nie chce.
-Wiemy- odezwał się Neville - Ktoś jednak musi z nim porozmawiać- dziwni znajomi żony już dawno przestali go zaskakiwać, a ten był jeszcze bardzo pomocny.
-Macie wolną rękę... jeśli Harry będzie chciał oczywiście, że możecie się z nim spotkać – zniknął.
-Kto to był?- Zapytał w końcu Fred.
-Leo.. jest Duchem Światłości... jakby aniołem stróżem... moja mama i on poznali się, gdy była jeszcze w szkole, Leo jest mężem jednej z Czarodziejek. Jeśli Harry jest pod ich opieką, to mamy szczęście. Na pewno go ochronią.
-Mimo to spróbuję się z nim spotkać- George wstał - Mam nadzieje, że nam się to uda.
-Tak- uśmiechnął się do niego Oliver- Ang możesz spróbować go namierzyć?
-Skoro tamtym się udało - uśmiechnęła się.
-Zaczął używać magii- powiedział Neville.
-Zabieram się do roboty- wstała i przeszła przez kominek, a Fred poszedł za nią.

Wyatt przyglądał się Harremu tańczącego z jego siostrą. Chłopak ruszał się wspaniale. Czuł się trochę zazdrosny, ale czekał spokojnie. Przecież nie będzie robił sceny, tym bardziej, że taniec nie był prowokacyjny. To on za dużo sobie wyobrażał. Za każdym razem, gdy patrzył na kształtny tyłeczek ukochanego jego penis budził się do życia. Nie mógł jednak go tym obarczać. Było za wcześnie. Przecież nie złapie go za rękę i przeniesie do sypialni. Zamknął na chwilę oczy, żeby pomyśleć.
-Wyatt!- Usłyszał obok głos kuzynki.
-Co?-  Był zły i poczuł się zmęczony z jakiegoś dziwnego powodu.
-Chyba musisz tam iść- wskazała na parkiet. Harry i Mel ciągle ze sobą tańczyli, ale za chłopakiem pojawił się jakiś osiłek, który raz za razem próbował objąć Harrego. Ten zaczął wyglądać coraz bardziej blado. Nie wiele myśląc wstał i w niemal do nich podbiegł.
-Jakiś problem?- Zapytał osiłka.
-Czekaj na swoją kolej- warknął do niego- Zobaczyłem go pierwszy
-Jesteś pewny?- Zapytał Wyatt unosząc brew- Skarbie, chodźmy już jest późno- objął Harrego zaborczo i pocałował namiętnie.
-Tak jestem zmęczony- przytulił się do niego i nie patrzył na osiłka, który jednak nie zamierzał odpuścić. Na szczęście Mel odeszła, trzymała się jednak z kuzynkami na tyle blisko, by w razie czego pomóc.
-Daj spokój malutki- osiłek dotknął pleców Harrego- Co może ci dać ten wymoczek?
-Zostaw go!- Wyatt krzyknął i ziemia się zadrżała. Ludzie na szczęście stwierdzili, że jest to tylko trzęsienie ziemi.
-Bo co mi zrobisz?- Nieświadomy niczego mężczyzna był gotowy do walki. Wyatt zasłonił Harrego własnym ciałem. Wiedział, że ukochany był bliski paniki. Nie do końca jeszcze się otworzył. A teraz wszystkie złe wspomnienia wracały.
-Wiele rzeczy- syknął Wyatt- Na początek może...
-Chcę już iść - usłyszał cichy szept Harrego- Proszę - złapał go za rękę.
-Oczywiście kochanie - objął go w pasie - Masz szczęście - syknął raz jeszcze do osiłka i odszedł do dziewczyn.
-My też wracamy- stwierdziła Penny, a reszta pokiwała głowami- Mel?- Zwróciła się do kuzynki.
-Z przyjemnością, tu zaczyna się robić nieciekawie - dziewczyny wzięły się za ręce i wyszły z klubu z podniesionymi głowami. Wyatt uśmiechnął się lekko. I znów zwrócił uwagę na ukochanego- Harry wszystko dobrze?
- Lepiej- odpowiedział cicho, ale się trząsł i przywarł do niego całym ciałem - Chcę wracać.
-Oczywiście, że wracamy- pocałował czule w policzek i wyprowadził ukochanego z klubu. Gdy znaleźli się na pustej ulicy podniósł go i przeniósł do domu.
-Zimno mi - przyznał Harry, nie odsuwając się od mężczyzny.
-Przygotuję ci więc ciepłą kąpiel, co ty na to?- Zapytał Wyatt delikatnie.
-Bardzo chętnie - Harry w końcu się uśmiechnął i nagle coś zaczęło się dobijać do ich okna- To sowa?- Zdziwił się chłopak.
-Sowa?- Nie zrozumiał mężczyzna.
-Tak przesyłamy sobie listy- wyjaśnił Harry podchodząc do okna i otwierając je - ale jak? - Ptak wleciał do pokoju i usiadł na łóżku wyciągając nóżkę w stronę Harrego.
-To chyba do ciebie - szepnął równie zdziwiony Wyatt.
-Tak- Harry ostrożnie zabrał zawiniątko i ptak wyleciał pohukując cicho. Chłopak podszedł do ukochanego i w końcu rozwinął list.

                                      Harry
  Mamy nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Mimo że nie mamy od
  Ciebie żadnych wiadomości.
  Piszemy do Ciebie, aby Cię ostrzec. Dumb jakoś dowiedział się gdzie jesteś.
  Harry za dwa dni Oliver i Geroge będą chcieli się z Tobą zobaczyć.
  Jeśli i Ty tego chcesz, będą na plaży w Twoim mieście.



                                                                   Zawsze kochający i pamiętający
            
                                                                                     Neville i Luna



-Wyatt?- Odezwał się w końcu Harry.
-Cokolwiek postanowisz będę z tobą- pocałował go, ale nic więcej nie powiedział. To musi być jego decyzja- Zrobię ci tą kąpiel, ciągle drżysz.
-Wykąpiesz się ze mną?- Zapytał rumieniąc się lekko.
-Z największą przyjemnością- uśmiechnął się- Ale...
-Po prostu bądź obok- szepnął i wziął go za rękę by poprowadzić do łazienki.

7 komentarzy:

  1. A to ci paskudny, rudy donosiciel. Od razu poleciał z jęzorem do Dumba. Mam nadzieję, że plany starego Dropsa się nie powiodą. Harry zasługuje wreszcie na odrobinę szczęścia. Czarodziejki powinny poszczuć na nich jakiegoś zaprzyjaźnionego demona, a najlepiej kilka.
    Wayatt będzie miał chyba sporo kłopotów z upilnowaniem Harrego. Z jednej strony Dumb i jego banda zwana Zakonem Fenikas, z drugiej wielbiciele Pottera. Napracuje się chłopak.:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę sie pogubiłam, kto chce pomóc Harry'emu a kto nie, ale za raz przeczytam jeszcze raz i się oświecę xD
    martwię się, głupi Dumb, grr >_<
    Twoja Maru<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ron od zawsze był rządnym sławy, poklasku i uwielbienia głupcem, potrafiącym dla tego zrobić wszystko. Trzmiel to stary, wredny zgred z taką samą manią wielkości i władzy Voldi, tylko działa nie działa w tak jawny sposób.
    Dobrze, że wśród tej zgrai marionetek są jeszcze osoby z własnym, niezaślepionym umysłem i potrafiący dostrzec prawdę. Harry ma tam jeszcze prawdziwych przyjaciół, którzy gotowi są mu pomóc, gdy będzie tego potrzebował, a ze wsparciem ukochanego i jego rodziny, pokona wszelkie przeciwności losu, a Dumbel, przekona się, że z prawdziwą miłością nic nie wygra:) Pozdrawiam i życzę weny do dalszego pisania:) Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ron to świnia jak i cała prawie reszta ale mam nadzieje że sobie poradzi i zacznie się otwierać na nowe znajomości a Wyatt też jest wspaniały jak przystało na chłopaka

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :) Szkoda, że spokój Harrego zaś został zburzony :/ Nie powiem po cichu liczę, że za niedługo Dumbi zginie i wyjdą na jaw jego kłamstwa...


    Alice96

    OdpowiedzUsuń
  6. Co Dumb kombinuje? Widać że udało mu się prawie wszystkich nastawić przeciw Harremu.
    Mam nadzieję, że spotkają się na plaży. Może jakieś wsparcie od starych przyjaciół dobrze na niego wpłynie. No i miałby wtyke w Zakonie ;)
    "Po prostu bądź obok" mnie rozczuliło :)
    Weny!
    gnose

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, co za wredny rudzielec od razu do Dumbledora poleciał, ale i ten jest ach przeciwstawia ich wszystkich przeciwko Harremu, przez moment myślałam że Neville jednak nie jest po stronie Harrego ale okazało się po prostu że bardziej są po to aby go chronić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń