poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 14

Wyatt nie poszedł do Szkoły Magii ani nigdzie. Po prostu usiadł na łóżku i obserwował ukochanego. Na szczęście nic mu się nie działo i spał przez jakiś czas spokojnie. On sam powoli usypiał i nagle usłyszał pukanie do drzwi
-Tak?- Wstał z fotela i sprawdził czy chłopak śpi spokojnie
-Tata powiedział mi co zaszło- mama weszła do pokoju z tacą pełną jedzenia
-Tak... sam nie wiem moja moc...- zaczął Wyatt
-Czasem gdy chcesz ocalić kogoś kogo kochasz twoja moc jest bezsilna....- westchnęła i usiadła na łóżku odgarniając włosy z czoła Jamesa- Jest cenny prawda?
-Nawet nie wiesz jak bardzo- uśmiechnął się- Mamo jak ty to znosiłaś ty i tata...
-Było warto i zawsze o tym pamiętałam- uśmiechnęła się do syna- ty też musisz to wiedzieć
-Wiem- szepnął- Mam wykład w Szkole Magii...
-To już załatwione- machnęła ręką- muszę wracać i powiedz Jamesowi że jutro ma rozmowę kwalifikacyjną- wstała i wyszła nucąc coś pod nosem.

Godzinę później James w końcu otworzył oczy
-Jak się czujesz?- Głos Wyatta pełen był strachu i uczucia
-Dobrze- uśmiechnął się do niego i usiadł- Troszkę głodny- przyznał nieśmiało
-Mama już o to zadbała- wziął tace z nocnego stolika przytrzymał w rękach trochę dłużej by ją podgrzać  i w końcu podał chłopakowi- Smacznego Harry- uśmiechnął się do niego zachęcająco
-A ty nie jesz?- Zapytał biorąc kubek z kawą
-Jakoś nie...
-Proszę nie lubię jeść sam- popatrzył mu prosząco  w oczy i nie miał wyjścia, jak ktoś mógłby kiedykolwiek odmówić temu spojrzeniu czegokolwiek.
Jedli w milczeniu rozkoszując się czymś tak zwykłym jak kanapki i kawa ale było im dobrze.Każdy z innego powodu.
Wyatt tak bardzo cieszył się że Harremu nic nie jest i że widać ufa mu coraz bardziej że nie mógł wyobrazić sobie lepszej bardziej perfekcyjnej chwili, no może gdyby jeszcze mógł go przytulić. Ale przecież czuł jego ciepło i to w zupełności wystarczało.
Harry czuł się jak w domu.  Mimo że  nie znał ich rodziny tak długo to wiedział że znalazł swoje miejsce na ziemi
-Wyatt?- Zaczął niepewnie
-Tak?-Odstawił pustą już tace na stolik i popatrzył na chłopka
-Ta randka... wiesz tak sobie myślałem.... w sumie to nie ważne- dokończył cicho
-Skarbie proszę cokolwiek zechcesz tylko musisz powiedzieć ja nie czytam w myślach- i sam nie był pewny czy do końca tego żałuje
-Bo wiesz... ja nigdy... chciałbym...chce zobaczyć jak to jest... ale nie do końca tak tylko troszkę...
-Ufasz mi aż tak?- Wyatt gdyby mógł wzbiłby się ze szczęścia nad ziemię
-Tak- Harry przytulił się do niego- Ale tylko troszkę- zarumienił się
-Harry nie musisz jeśli wciąż będziesz tego chciał to wtedy zrobimy co będziesz chciał ale przemyśl to jeszcze dobrze- sam zastanawiał się skąd ma aż tyle kontroli przecież dostał już  pozwolenie. Wiedział mimo to że Harry wciąż nie do końca to wszystko przemyślał więc da mu trochę czasu
-Dobrze- zgodził się po chwili- Muszę iść do miasta- wstał powoli
-Zawieść cię?
-Nie- uśmiechnął się w jego stronę- Zrobię tylko zakupy i wrócę. Chcę dziś zrobić kolacje dla całej twojej rodziny
-Przecież nie musisz- on również wstał
-Chcę to zrobić i lubię- zniknął w łazience a Wyatt jeszcze długo patrzył na zamknięte drzwi z czułym uśmiechem. Może powinien pokazać mu przyszłość? Albo powiedzieć że bardzo go kocha i nigdy nie zostawi? Nie lepiej będzie zrobić to powoli. Wziął do ręki album ze starym życiem Harrego i uśmiechał się do jego zdjęcia z przed lat. Wierzył że wszystko powoli ułoży się wspaniale i będą razem szczęśliwi.
-Wyatt musimy porozmawiać- za nim stanął jeden ze Starszych
-Teraz?- Zapytał z westchnieniem
-Obawiam się że to sprawa nie cierpiąca zwłoki- i zniknął zabierając ze sobą jasnowłosego mężczyznę

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 13


James znalazł się nagle w jakiejś wilgotnej, ciemnej jaskini. Jedyne światło jakie było widoczne, przenikało przez szpary między kamieniami, blisko sufitu. Słyszał też kapanie wody i było mu zimno.
W oczach momentalnie zaszkliły łzy. A przecież tego nie chciał, wiedział, że jest silny, pokonał już przecież tyle przeciwności losu. Wiele osiągnął i to całkiem sam. Teraz jednak było inaczej, bo zaczął tęsknić za Wyattem i chciał teraz być obok niego. Uczucie bezsilności potęgował jeszcze fakt że nie mógł się ruszać i nic nie widział. Na szczęście nie wyczuł nikogo w pobliżu.

Wyatt wyszedł spod prysznica jeszcze bardziej zadowolony niż wcześniej. Jego Harry zgodził się na randkę, a on miał wspaniały pomysł. Miał też nadzieje, że uda mu się troszkę do niego zbliżyć. Nawet jeśli nie fizycznie, to da mu powód do większego zaufania. Może tym razem podzieli się z nim jakimiś szczęśliwymi wspomnieniami. Oczywiście miał jeszcze jeden powód do zadowolenia. Wcześniej nie chciał robić sobie dobrze. Czuł się nie zbyt komfortowo po tym czego się dowiedział o przeszłości chłopaka.
Nie mniej jednak dziś zrobił to z przyjemnością, mając przed oczami zgrabne ciało Harrego , to jak wspaniale jego blada skóra kontrastowała  z jego opaloną. Nie mógł też zapomnieć jego zapachu. Doszedł więc szybciej niż kiedykolwiek przedtem i teraz już ubrany z uśmiechem wszedł do sypialni.
-Harry? – zawołał. Chłopaka jednak nigdzie nie było. Rozejrzał się po pokoju i ogarnęła go panika, gdy zobaczył, że zostawił ubrania tam gdzie były. Harry wczoraj przygotował odpowiedni strój na pierwszy dzień pracy- James!- Wybiegł z sypialni i pobiegł na strych, prosząc w duchu wszystkie moce, by chłopak był jednak w domu

-Wyatt co się...- Pheobe zamilkła i usiadła na najbliższym fotelu- Spokojnie kochanie nawet ja nie mogę oddychać- ale nie było jej do śmiechu.
-Ciociu James zniknął... ja tyko wyszedłem pod prysznic. Wiem, że coś go porwało nie wiem tylko...- Pheobe podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.
-Nic się nie martw, znajdziemy go. Weź Księgę, a ja zobaczę czy będę mieć jakąś wizję - wyszła ze strychu ze zmartwioną miną, w myślach przywołując męża, może jego zdolności się przydadzą.
Wyatt wziął Księgę drżącymi rękami i próbował się uspokoić. Zabrał jeszcze mapę i kryształy, gdyby cioci się nie udało i przeniósł się do sypialni.
Mimo, że starał się być silny, nie bardzo mu to wychodziło. Mógł się przecież wtedy pośpieszyć. Ciekawą rzeczą było, że Harry się nie bronił, nie widać było żadnych śladów walki.
-Przykro mi - Pheobe smutno pokręciła głową.
-Ale jak...- usiadł na podłodze i na chwile ukrył twarz w dłoniach. Tyle mocy i taka bezsilność- Musimy go znaleźć- zaczął się robić zły, a to nigdy nie pomagało.
-Znajdziemy go- odezwał się Coop
-Masz jakiś pomysł?- Zapytał go podając Pheobe kryształ.
-Usiądź- pomógł mu wstać i zaprowadził na łóżko- Zamknij oczy i skup się na Jamesie- uśmiechał się do niego delikatnie. Jako Kupidyn dobrze wiedział co zrobić zwłaszcza widząc aurę miłości wokół młodego krewnego
-Tak?- Wyatt również uśmiechnął się mimowolnie, jego wujek i tata mieli ten sam kojący wpływ na ludzi.
- Postaraj się go wyczuć... Wyatt jesteś wpół Duchem Światłości użyj tego... a jeśli to nie pomoże, to użyj większego daru mojego daru- przez chwilę nic się nie działo. Pheobe też nic nie znalazła. I nagle kryształ powędrował w stronę widniejącego na mapie parku, a Wyatt otworzył oczy.
-Ciociu nie mów nikomu- powiedział i zniknął.
-Miłość- Coop uśmiechnął się do żony i usiadł obok niej.
-Powinniśmy mu pomóc- powiedziała.
-Nie. Daj mu się wykazać, to ważne- pocałował ją i przenieśli się do swojego domu.

Wyatt przez ciemność stracił na chwilę pewność siebie. Ale przypomniał sobie o swoich mocach i nagle cała jaskinia zabłysła światłem.
W kącie leżało coś wielkości Harrego. Jakby kokon. Najdziwniejsze było, że demona nigdzie nie było. Tym jednak nie będzie się przejmowa|
-Harry- ukląkł przy nim- Skabie trzymaj się, już cię z tego wyciągnę- dotknął jego twarzy bo tylko to było jeszcze widoczne. Zielone oczy pełne strachu i bezsilności. Wyatt dobrze znał to uczucie.
Niestety nie udało mu się, chociaż używał wielu zaklęć i mocy jaką miał.
-Tato!- Krzyknął z rezygnacją.
-Wyatt co się stało?- Głos za nim należał do Leo.
-Nic nie działa- powiedział tym samym głosem jak gdy był dzieckiem i nie potrafił się przenieść był zawiedziony, zły, smutny  i zawstydzony
-Twoje moce są połączone z twoimi emocjami- mężczyzna położył synowi rękę na ramieniu- Harry jest już bezpieczny
-Masz racje- raz jeszcze położył ręce na kokonie i wtedy... zaczął topnieć, a Harry powoli się poruszać.
-Wyatt- to było pierwsze słowo jakie wypowiedział i rzucił się mu w ramiona płacząc cicho.
-Już spokojnie jestem przy tobie - szeptał mu do ucha- Wiesz co to było?
-Nie przepraszam- James chciał jak najszybciej się stąd wydostać
-To nic, demon cię nie skrzywdził, to najważniejsze- pocałował go w czoło.
-Ale...- zaczął.
-James byłeś przynętą... więc pojawi się w domu idziemy- wtrącił się Leo i zniknął. Wyatt z ukochanym w ramionach podążył za ojcem.

-Nie wiem czemu....- Zaczął James, gdy znów znaleźli się w sypialni.
-To nic. Nie musisz już walczyć- dotknął jego policzka- Jesteś zziębnięty. Może weźmiesz kąpiel- uśmiechnął się z czułością.
-Tak- i James odwzajemnił uśmiech- A co z...
-Zadzwonię do mamy tata i tak jej powie- lekko popchnął go w stronę łazienki- A ja zrobię ci coś do jedzenia jesteś stanowczo za chudy
-Dziękuję- raz jeszcze się do niego przytulił- Wiesz śniło mi się że braliśmy ślub- wyszeptał i w mgnieniu oka zniknął w drugim pomieszczeniu.
-I tak się stanie- Wyatt zastanawiał się czy to był zwykły sen czy i on domyśla się ich przyszłości. Na razie jednak musiał o niego zadbać, żeby się nie rozchorował, bo przecież czeka na nich randka.

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 12


James obudził się w dość dobrym jak na siebie nastroju.
Ramiona Wyatta wydawały mu się coraz wspanialsze, pełne bezpieczeństwa i miłości. Teraz jednak ze zdziwieniem stwierdził, że jest wyraźnie podniecony. Był przekonany, że po tamtym strasznym lecie, nigdy już nie uda mu się zaznać cielesnej przyjemności. Niemniej jednak czuł wyraźnie, że jego penis sterczy dumnie i nie bardzo wiedział jak się teraz zachować. Zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna, który znajduję się tak blisko za chwilę się obudzi. A ta sytuacja była bardzo krępująca. No i co będzie jak Wyatt postanowi coś z tym zrobić, coś czego on nie będzie chciał. Nie był przecież do końca pewny czy jak odmówi, to będzie mógł zostać. Nie mniej jednak uspokajał się, że  przecież wspaniały mężczyzna niczego od niego do tej pory nie żądał.
I gdy już rozluźnił się całkiem poczuł twardy, ogromny członek Wyatta wbijający mu się w plecy. Znieruchomiał i zacisnął powieki. Musiał przeczekać ten atak paniki, żeby nic złego się nie stało.

Wyatt obudził się, gdy tylko poczuł, że jego erekcja ociera się o jakieś ciało. Uśmiechnął się nie otwierając oczu i chciał przysunąć się jeszcze bliżej, ale coś mu się nie podobało. Ten kto leżał obok, wcale do niego nie lgnął. Nie reagował na jego dotyk. Znieruchomiał cały , prawdopodobnie ze strachu.
W końcu odważył się otworzyć oczy i zamarł. Harry skulił się jeszcze bardziej w sobie i z całej siły starał się powstrzymać drżenie.
-James..Harry - Wyatt podniósł się szybko i dotknął ramienia chłopca- Hej spokojnie, nic ci nie zrobię - sam do końca nie wiedział co ma powiedzieć. Przecież jego ciało zareagowało instynktownie, to nie jego wina. Starał się powstrzymać, ale przyszłość jaką zobaczył i pełen gorących scen sen, jaki miał  w nocy wcale nie pomogły
-Wiem- James w końcu odwrócił się do niego, ale wciąż nie otwierał oczu, nadal się bał, że kiedy to zrobi nie zobaczy przed sobą Wyatta, tylko wuja i kompana.
-Skarbie proszę popatrz na mnie - bardzo delikatnie wziął go w ramiona i głaskał po twarzy. James dopiero po kilku minutach spełnił jego prośbę, ale jego zielone oczy wciąż były pełne strachu – Wiesz, że to tylko reakcja mojego ciała na twoją bliskość. To nic nie znaczy.... źle się wyraziłem... gdybyś chciał owszem znaczyło by wiele, ale tylko gdybyś był gotowy...
-Wyatt... ja nigdy... od tamtego czasu ja nigdy...- zrobił ruch ręką i dopiero wtedy Wyatt zobaczył, że i Harry boryka się z tym samym problemem co on.
-Skarbie wszystko dobrze- odgarnął mu włosy z czoła. Zdesperowany mężczyzna z całej siły walczył, żeby nie dotknąć chłopca
-Wyatt... A co jeśli chcę,  aby to coś znaczyło?- Głos Jamesa był tak cichy, że niemal go nie słyszał.
-Harry o czym ty...- był niemal pewny, że się przesłyszał.
-Nie od razu... nie teraz, ale w przyszłości- usiadł obok i przytulił się do szerokiej piersi blondyna.
-Co tylko zechcesz- pocałował go w czubek głowy i nie mógł przestać się uśmiechać. Cierpliwość się opłaci, a Harry ufał mu z każdym dniem coraz bardziej- Zaplanuję randkę na piątek i zobaczymy co się stanie. Pamiętaj do niczego nie będę cię zmuszał.
-Dziękuję- uniósł głowę i pocałował go w policzek, w tym momencie ktoś zapuka| do drzwi. Uchyliły się powoli.
-Hej! Przestańcie, co tam robicie? Nie chcę sobie oczu zasłaniać - Chris miał dość głupią minę i zamknięte oczy.
-Nic nie robimy- James spłonął rumieńcem
-Ok...- popatrzył na nich z uśmiechem- James, mama mówi, że chce żebyś był w restauracji na 10.. i Wyatt obiecałeś cioci zająć się jedną z jej klas... za jakieś 30 min- po tych słowach schylił się, unikając lecącej w jego kierunku poduszki, którą rzucił brat.
-Harry... kurcze, to imię naprawdę lepiej do ciebie pasuje, ale postaram się.... James nie denerwuj się, mama na pewno znajdzie ci jakieś zajęcie- posłał mu promienny uśmiech.
-Mogę nawet zmywać- wyszeptał speszony, patrząc w podłogę. Chyba musi na jakiś czas zrobić sobie przerwę, bo to wszystko dzieje się troszkę za szybko- Jak wrócisz ze Szkoły Magii to...
-Oczywiście będę tam na ciebie czekał - dał mu całusa w nos i w kocu postanowił wstać. Chris go wrobił, bo nie zgodził się na nic, ale z bratem policzy się później. Jak na razie nie mógł zetrzeć z twarzy uśmiechu i już planował randkę, jakiej Harry nigdy nie zapomni.

Gdy James został sam w pokoju, znów się położył i zamknął oczy. To jak bardzo jest szczęśliwy bardzo go przerażało. Bał się, że to wszystko jest tylko snem i za chwilę znowu zostanie sam. I nikt mu nie pomoże. Nawet nie zorientował się, gdy zaczął płakać, nie był też pewny czemu to robi, po prostu nie mógł przestać.
Nie zorientował się też, że nie jest sam. Coś lepkiego owinęło się nagle wokół niego. Nie zdążył nawet krzyknąć. Ogarnęła go ciemność i nie czuł| już nic.

środa, 10 października 2012

Rozdział 11

Wyatt znalazł tatę dopiero w kuchni i na szczęście mężczyzna był sam. Podniósł głowę znad gazety i z czułym uśmiechem spojrzał na syna
-Byłem pewny że ty i James wyszliście- powiedział spokojnie
-Tato... mógłbyś porozmawiać ze Starszymi... ty wiesz prawda?- Sam nie wiedział co powiedzieć
-Tak, pokazali mi wszystko, ale nie wiem ile ci powiedział
-Że ma na imię Harry, że...- Wyatt nie chciał się załamywać ale tak długo już powstrzymywał łzy, że teraz ukrył twarz w dłoniach i dał upust smutkowi, a gdy Leo go objął po prostu przytulił się do niego jak małe dziecko
-Musisz być silny dla was obojga i dla waszej przyszłości- mężczyzna bardzo chciał ulżyć synowi ale nie wiedział czy może to zrobić. No i coś zawsze może pójść nie tak, a tego by nie chciał
-Mamy przyszłość?- Wyatt spojrzał tacie w oczy
-Wyatt...- zaczął- Weź niem za rękę ale pamiętaj nikt nie może o tym wiedzieć, ani mama ani Chris ani tym bardziej James
-Harry bardziej do niego pasuje- powiedział młodszy mężczyzna ocierając łzy
-Tak masz rację- Leo uśmiechnął się i ścisnął dłoń syna.

Obaj stanęli w sypialni Wyatta w jakiś ciepły słoneczny poranek. 
-Tato?- Zaczął 
-Nikt nas nie widzi ani nie słyszy, po prostu obserwuj- powiedział mężczyzna i usiadł na parapecie
Nagle drzwi do łazienki się otworzyły i stanął w nich Wyatt nie wyglądał na wiele starszego ale nigdy też nie był tak szczęśliwy. Miał na sobie tylko ręcznik a z jasnych włosów wciąż jeszcze kapała woda
-Wstawaj śpiochu- usiadł na łóżku i ściągnął z kogoś kołdrę
-Daj mi spać- na dźwięk zaspanego głosu Harrego Wyatt uśmiechnął się czule
-Skarbie, mamy wizytę na 10 jest 9- głaskał go po nagim torsie i ramionach
-Nie moja wina to ty nie dałeś mi spać- młodszy mężczyzna usiadł jednak
-Mam nadzieje że nie żałujesz- blondyn pochylił się i pocałował chłopaka namiętnie w usta. Jego dłonie zaczęły powoli dotykać ukochanego ciała
-Wyatt, mieliśmy się pospieszyć- wyszeptał Harry chociaż wcale nie chciał przerywać
-Kochanie jesteś bez serca- westchnął i pomógł mu wstać
-No, już wziąłeś prysznic a ja jeszcze nie.. ale chyba nie musisz...- reszta zdania zniknęła w chichocie gdy Wyatt podniósł go i zaniósł do łazienki.

-Więc mówi pani że wszystko dobrze?- Wyatt rozmawiał właśnie z jakąś kobietą w Szkole Magii
-Tak, o nic nie musisz się martwić, Harry ma się bardzo dobrze. Ciąża chociaż była zaskoczeniem rozwija się prawidłowo...
-Tak ale czy nie jest tak że pierwsze dwa miesiące są decydujące- przerwał jej zdenerwowany blondyn 
-Wyatt, kochanie pani doktor wie co robi- z drugiego pokoju wyszedł Harry- A teraz już chodźmy, obiecałeś mi przecież piknik na plaży a dosłownie przed chwilą dzwonił Chris i prosił o pomoc z jakimś zaklęciem
-Skarbie idziemy do domu, ciocia Pheobe dobierze mi się do skóry jeśli w końcu nie dasz się jej zabrać na zakupy- Wyatt pocałował kochanka
-Więc piknik wieczorem- Harry wtulił się w niego jeszcze bardziej
-I obiecuje że warto będzie czekać- wyszeptał mu do ucha dyskretnie przesuwając rękę na biodro młodszego mężczyzny. Nigdy nie miał go dość.

-Wyatt!!! Piper!!!- Harry leżał na łóżku i trzymał się za brzuch
-Harry?- Do pokoju pierwsza dobiegła kobieta
-Chyba....chyba się zaczyna....

-Taka przyszłość została wam przepowiedziana- odezwał się Leo gdy znów znaleźli się w kuchni
-Więc...i  dziecko...- Wyatt wyglądał blado ale nie przestał uśmiechać się jak szaleniec
-Starsi złączyli wasze losy dla tego dziecka ale nic z tego nie będzie jeśli nie będziecie się kochać
-To nie było w odległej przyszłości prawda?- Wyatt wstał z krzesła
-Tego nie mogę ci powiedzieć- Leo zaczął powoli wychodzić- Idź do niego, ta przyszłość nie jest jeszcze stracona
-Zrobię wszystko by się udało- Wyatt przeniósł się do sypialni i położył obok chłopaka- Harry ja już cię kocham i zrobię wszystko byś pewnego dnia odwzajemnił moje uczucie- ku jego zdziwieniu ciemnowłosy przysunął się bliżej i wtulił w jego klatkę piersiową nie budząc się przy tym jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie.

sobota, 6 października 2012

Rozdział 10

Gdy skończyli oglądać album i Harry opowiedział mu trochę o tych ludziach Wyatt przez chwilę nie nie mówił.
Ale teraz zaczął rozumieć chłopaka trochę lepiej. Wiedział też że nie powiedział mu wszystkiego ale nie naciskał, nie potrafił. Widok zapłakanej buzi sprawiał mu niewyobrażalny ból i w duchu przeklinał Starszych za to co im zrobili. Już dawno powinni nauczyć się że nie powinni mieszać się w ich osobiste życie. Tylko że nie był zły że postawili Harrego na jego drodze. Był zły że go pokochał i że nie może nic z tym zrobić. A na pewno nie to o czym myślał. Chłopak był tak niewinny że same myśli o tym że teraz mógłby go posiąść i tym sposobem ukoić jego ból chociaż na jakiś czas.
Nagle zdał sobie sprawę że brunet przygląda mu się w napięciu
-Wiesz że Harry pasuje ci lepiej- uśmiechnął się do niego delikatnie
-Być może- powiedział ostrożnie- ale to imię...
-Rozumiem- pogłaskał go po policzku- po prostu uważam że jest ładniejsze
-Wyatt myślisz że twoja mama mnie zatrudni?- James zmienił temat i wstał z łóżka
-Jeśli na prawdę jesteś dobry to tak- i on wstał ale nie z żalem. Chłopak tak szybko się do niego odsuwał
-To może mnie wypróbujesz?- Zapytał uśmiechając się lekko. Z jakiegoś powodu te słowa podziałały na blondyna i stanął na chwilę bez ruch na środku pokoju starając się uspokoić coraz bardziej gorącą krew krążącą w zastraszającym tempie w jego ciele
-Chętnie- wykrztusił w końcu- potrzebujesz czegoś ze sklepu?
-Myślę że nie- posłał mu jeszcze jeden uśmiech i wyszedł z pokoju. Wyatt ukrył twarz w dłoniach i westchnął głęboko. Nie miał dużego doświadczenia w uwodzeniu zwłaszcza powolnym ale tym razem się postara tylko że wcześniej nie wybuchnie gdzieś po drodze.

James zaczął sobie zdawać sprawę jak bardzo podoba się mężczyźnie, Owszem i jego coś ciągnęło do Wyatta przecież tak dobrze spało mu się w jego ramionach, było blisko niego. No i pocałunki zawsze zostawiały do bez tchu. Ale blondynowi chodziło o coś więcej a on nie był na to gotowy. Może nigdy nie będzie. Westchnął smutno, o tym też będzie musiał mu powiedzieć i to już niedługo. A przecież starał się wyprzeć te wspomnienia za wszelką cenę i nigdy do nich nie wracać. To Wyatt zasługuje na prawdę i zdobędzie się na odwagę. Miał tylko nadzieję, że mężczyzna to zrozumie i go nie znienawidzi.

-James wszystko dobrze?- Nagle usłyszał za sobą głos Wyatta
-Tak, zamyśliłem się tylko- odwrócił się do niego i posłał mu promienny uśmiech żeby trochę uspokoić jego czujność. Na niewiele się to jednak zdało, bo Wyatt podszedł do niego i przytulił
-Nie będę naciskał ale wiesz że cię nie skrzywdzę- wyszeptał mu do ucha nim pocałował chłopaka w policzek
-Wiem- westchnął James- Ale to jest trudne
-Dlatego nie naciskam- poprowadził go do krzesła- A może ja coś ugotuje a ty posiedzisz i odpoczniesz
-Zrobisz to?
-Z największą przyjemnością- Wyatt nie mógł się powstrzymać przed jeszcze jednym całusem tym razem delikatnie zaatakował kuszące usta chłopaka
-Ja... Wyatt muszą ci coś powiedzieć- James zdecydował się w końcu na odsłonięcie jeszcze jednej tajemnicy ze swojego życia, ale tym razem przez to co powie może go stracić zanim jeszcze do końca miał.
-Oczywiście, porozmawiamy przy kolacji- i jemu udzielił się niepokój
-Straciłem apetyt- wyszeptał James i wziął go za rękę- Wyatt możemy gdzieś pobyć sami?
-Skarbie- mężczyzna patrzył na niego z coraz większym zdziwieniem- Chodź mam takie jedno miejsce- i nim  chłopak powiedział cokolwiek przeniósł ich za miasto do leśniczówki którą już jako nastolatek urządził sobie całkiem wygodnie i zaglądał tu za każdym razem gdy potrzebował ucieczki od rodziny.

-Ładnie tu- James próbował odwlec rozmowę
-Cieszę się że ci się podoba- posadził do sobie na kolanach- Tak może być?- Chłopak kiwnął głową
-Wyatt ja wiem że bardzo ci się podobam. I ty mi też bardzo, ale... ja nie mogę...
-Nie możesz?- Nie zrozumiał
-Jak miałem 15 lat.... na wakacjach u rodziny...wuj robił jakieś przyjęcie biznesowe... i ja... miałem cicho siedzieć w pokoju. To robiłem ale już gdy zasypiałem ktoś do mnie wszedł... wuj i jakiś jego znajomy... obaj byli pijani...- James nic już nie powiedział, nie potrafił, ale Wyatt już zrozumiał. I nie pozostało mu nic innego jak tylko tulić go do siebie i powstrzymywać własne łzy. Chociaż było to trudne.
-Harry popatrz na mnie- wyszeptał w końcu i czekał na reakcję i w końcu chłopak podniósł swoje szmaragdowe oczy ku niemu- To co ci się stało było straszne u ja poczekam. Ile będzie trzeba. Chcę żebyś mi na coś odpowiedział dobrze?- Chłopak kiwnął głową- Gdy cię całuje i dotykam boisz się?
-Nie. I to jest dość dziwne ale bardzo dobre- uśmiechnął się do niego lekko- Nie wiem dlaczego tak jest ale tobie jednemu udało się do mnie zbliżyć
-I to mi wystarczy- odgarnął mu włosy z czoła- Na pewno nic nie chcesz? Prawie nic nie jadłeś
-To miało być dla ciebie- James zarumienił się słodko
-Ty skarbie musisz odpocząć. Jutro zaczynasz pracę a mama może być okropnym szefem- roześmiał się- Chcesz wracać czy zostać?
-Wracać... ale zostaniesz ze mną?- Zapytał nieśmiało
-Co tylko zechcesz- i znów przeniósł ich od sypialni. Tylko że chłopak już spał. Wyattowi przez chwilę zdawało się że stara się odespać lata zmęczenia. Kto wie może tak własnie  było.
Zostawił go i poszedł porozmawiać z tatą on był jedynym który zna prawdę.