środa, 5 września 2012

Rozdział 3

James mimowolnie wtulił się w Wyatta, bo nie był przyzwyczajony do takiej formy podróży
-Już możesz otworzyć oczy- roześmiał się blondyn, a James rumieniąc się odsunął się od niego- Witaj w moim domu.
 Jasny przestronny salon, w którym było dużo wygodnych foteli ale tylko jeden mały stolik przed kanapą, stojący zegar i kilka dużych kwiatów. A przy schodach prowadzących na górę było mnóstwo zdjęć szczęśliwej rodziny
-Czemu mnie tu zabrałeś?- James odezwał się w końcu. Podobało mu się tu bardzo, tylko że tu jeszcze bardziej czuł pustkę tego czego nie miał. To jak bardzo tęsknił za rodziną i spokojem. Kimś kto by za nim tęsknił, troszczył się o niego
-Tu możemy porozmawiać- Wyatt widział, że jego gość posmutniał i chciał to za wszelką cenę poprawić, chociaż nie wiedział co zrobił źle- No i obiecałem ci obiad- uśmiechnął się do niego
-Dobrze- i James odwzajemnił uśmiech bo nie był w stanie się przed tym powstrzymać cała osobowość blondyna była taka uspokajająca, kojąca i emanowała szczęście
-Sam jestem ciekaw co mama zrobiła- wziął go za rękę i zaprowadził do kuchni w której centralnym punktem był blat, ale i też duży stół pod ścianą. I było tu bardzo czysto, chociaż oczywiście widać było że mieszkają tu ludzie nie tak jak w domu w którym się wychował.
-Wyatt...- Zaczął niepewnie James patrząc jak przygotowuje jedzenie- Ja nie wiem czy to że chcesz się ze mną przyjaźnić to dobry pomysł
-Czemu?- Postawił przed nim talerz spagetti i kubek ciepłej herbaty
-To może być niebezpieczne- spuścił wzrok
-Wierz mi potrafię się sam obronić- Wyatt nie był głupi, wiedział że coś jest bardzo nie tak i nagle pożałował że nie jest empatą
-Nie zmienię ci zdania?- James był zdziwiony ale i szczęśliwy jego determinacją
-Nie, jestem uparty tak jak mój tata- zaczął powoli jeść i z zadowoleniem stwierdził że jego towarzysz robi to samo
-Więc muszę cię ostrzec że tam skąd pochodzę jestem poszukiwany- nie chciał mu tego mówić, a z drugiej strony, chociaż trochę musiał się wytłumaczyć
-Poszukiwany?- Wyatt odłożył kubek
-Ja tego nie zrobiłem... na prawdę... nie chciałem,... nigdy nie chciałem.. zmuszono mnie- James nagle zaczął płakać i nie potrafił zatrzymać ani łez ani drżenia ciała. Wyatt wstał i objął go delikatnie
-Ci...- wziął go na ręce, był leciutki- Nic nie musisz mi mówić- zabrał go do swojej sypialni. Był świadom że to atak paniki ale nie bardzo wiedział co z tym zrobić, nikt w jego rodzinie nie miał nic takiego nie miał i teraz zaczął się trochę obawiać
-Mówili mi że muszę.... że to mój obowiązek... a później....- znów jego słowa zniknęły w szlochach. Wyatt ułożył ich na łóżku i wziął chłopaka w ramiona
-Ci... Skarbie tu jesteś bezpieczny- szeptał mu do ucha- nic nie mów, to nie ważne- głaskał go po głowie zastanawiając się co jeszcze może zrobić żeby go uspokoić- nikt nie zrobi ci krzywdy- pocałował jego spocone czoło
-Nie zostawiaj mnie- wyszeptał James i usnął nagle
-Nigdy- obiecał Wyatt i usłyszał że ktoś wjeżdża na podjazd. Powoli by nie obudzić chłopaka zszedł z łóżka , otulił go kocem i wyszedł z sypialni

-Miałeś gościa?- Zapytała go mama gdy tylko wszedł do kuchni
-Mam- powiedział siadając
-I gdzie jest?- Piper przyglądała się starszemu synowi, i była pewna że coś było nie  tak
-W sypialni- odpowiedział zanim zdążył pomyśleć
-Wyatt Matthew Hallivell!- Mama nie była pewna czy jest rozbawiona czy zła
-To nie tak- był zdziwiony że pomyślała o tym- To ten chłopak, który nam pomógł, tata mówił...
-Tak i mi powiedział- usiała naprzeciw niego- To jednak nie wyjaśnia co robi w twojej sypialni
-Chyba miał jakiś atak... mamo on jest taki smutny i wystraszony... nie wiem jak mu pomóc- ukrył twarz w dłoniach
-Na pewno sobie poradzisz kochanie. Jaki on jest?- Sama była ciekawa bo jej syn się zakochał, tak jak ona kiedyś w jego ojcu tyle umiała poznać
-Śliczny- wyrwało się Wyattowi, na co Piper zaczęła się śmiać. Po chwili i on do niej dołączył.

James obudził się nagle i nie wiedział gdzie jest. Ale gdy sobie przypomniał najpierw spanikował, ale po chwili na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.  Atmosfera tego domu zaczęła na niego działać.
Wiedział też że Wyatt coraz bardziej mu się podoba i z każdą chwilą lubi go bardziej. Wstał i wyszedł z pomieszczenia.

-Już ci lepiej?- Wyatt otoczył go ramieniem gdy tylko zobaczył go w drzwiach kuchni
-Tak dziękuję- uśmiechnął się do niego- Dzień dobry- zarumienił się lekko gdy zobaczył w pomieszczeniu obcą kobietą
-Dzień dobry kochanie- uśmiechnęła się do niego
-James to maja mama Piper- obserwował uważnie chłopaka, który wciąż stał niezdecydowany
-Dziękuję za gościnę- szepnął patrząc w podłogę
-Nie ma za co- wstała- Ja muszę jeszcze coś załatwić w klubie... tak w klubie więc  zostawiam was samych- po tych słowach niemal wybiegła z kuchni
-Nie to wcale nie było dziwne- stwierdził po chwili Wyatt i obaj zaczęli się śmiać. Ten dźwięk z tych czerwonych usteczek całkiem go zaczarował i postanowił od tej pory rozśmieszać Jamesa najczęściej jak się da.


5 komentarzy:

  1. Rozdział niezrozumiały ale jednocześnie lekki i zabawny. Masz ciekawy styl pisania przez co twoje blogi są takie ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyatt wpadł w sidła miłości. Jakoś to za szybko mi się wydaje. Dobre, było to z tym, jak powiedział mamie, że ma w sypialni gościa. Ta zaraz pomyślała o jednym. :D
    Nie umiem myśleć, że James to TEN Harry. Jakoś widzę innego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż... chłopaki mają niezłe tempo jeśli chodzi o rozwój znajomości. Wolę tak niż mnóstwo rozdziałów i zero akcji ;)
    Ależ ta Piper ma pomysły. Tylko jedno jej w głowie! Powinna raczej umoralniać syna ;P Ciągle ciekawi mnie reszta rodzinki, więc czekam.
    gnose

    OdpowiedzUsuń
  4. James niby taki niewinny, a kompletnie zawrócił chłopakowi w głowie. Tu się poprzytulał, tam pochichotał i już po biednym Wyatte. Chłopak wpadł na całego, bo przecież nikt nie określa swojego kumpla mianem śliczny.
    Piper też niezła. Wystarczyło wspomnieć o sypialni, a już miała kosmate myśli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    cudownie, może w końcu zazna trochę szczęścia, reakcja Piper gdzie james sie znajduje bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń