czwartek, 13 września 2012

Rozdział 6

-Dobrze że już jesteście- Uśmiechnęła się do nich Piper gdy tylko pojawili się w jadalni. Może i nie znała Jamesa ale instynkt podpowiadał jej że będzie częstym gościem w ich domu. No i urzekł ją ten niewinny wygląd, a Pheobe uspokoiła że nie jest zagrożeniem
-Oj mamo- Wyatt nie wypuszczał chłopaka z ramion i poprowadził go do stołu- Więc znasz już mamę, Mel, Chrisa i ciocię Pheobe. To jest wujek Coop Kupidyn, ciocia Paige, wujek Henry- wskazywał każdego z dorosłych. James nieśmiało kiwał im głową- A to Prue, Henry junior- dwoje pozostałych nastolatków przy stole pomachało do niego
-I to jak na razie wszyscy więc siadajcie- popędził ich Chris
-Tata będzie?- Wyatt popatrzył na mamę
-Ma ważne sprawy w szkole- odpowiedziała- James a ty czym się zajmujesz?
-Ja... jestem kelnerem- spłonął rumieńcem i popatrzył w talerz
-Nasza mama też była- Piper postanowiła dać mu otuchy, widać było że tego potrzebował- A chłopcy mówili jak świetnie poradziłeś sobie z tym demonem
-To nic- lekki uśmiech zagościł na jego ustach- Miałem dużą praktykę
-A co z twoją rodziną- Henry nie mógł uwierzyć że ktoś wysyłał dziecko do bitwy. Był w tej rodzinie na tyle długo że wiedział jak ona działa  i jak bardzo troszczy się o siebie. Dlatego już zapomniał że gdzieś może być inaczej
-Nie żyją- wyszeptał i w tym samym momencie znalazł się w objęciach Wyatta. I oblało go uczucie bezpieczeństwa jak jeszcze nigdy
-Może wystarczy co?- Blondyn był zły na rodzinę, że tak go wypytuje. Owszem, chciałby wiedzieć o chłopaku wszystko, ale nie w ten sposób, James powinien mu ufać
-Nic nie szkodzi- James położył mu rękę na ramieniu- Zaprosiliście mnie do domu, wcale mnie nie znając. Twoja rodzina ma prawo zadawać pytania
-Słonko nie chcieliśmy cię tak osaczyć- Pheobe miała łzy w oczach i w głębi duszy cieszyła się że nie ma tu jej młodszej córki, to co czuł chłopak było zbyt wiele dla jednej tak młodej osoby
-Wszyscy wiemy że dużo przeszedłeś- odezwał się Coop- a jest dla nas jasne że jesteś kimś wyjątkowym dla Wyatta, chcemy ci tylko pomóc...
-Doceniam to ale nie potrzebuje niczego- tylko te silne ramiona i uczucie jakim darzyła się ta rodzina nie pozwalały mu się przenieść do siebie i uciec jeszcze dalej. Taka uwaga i troska względem jego osoby bardzo go peszyła i troszkę smuciła bo za tym tęsknił całe życie
-James- Wyatt zbliżył usta do jego ucha- nic ci nie grozi. Rozumiem że się obawiasz ale co powiesz na to że ja ci pomogę. Nie chcesz opowiedzieć wszystkiego nic nie szkodzi, ale obiecałeś mi zaufanie- nie mógł się powstrzymać przed niewinnym całusem w delikatną muszelkę ucha. Zapach ciepłego ciałka ciasno przytulonego do niego niemal go hipnotyzował. Nigdy do nikogo nie czuł nic takiego, Te silne emocje, ta chęć nie wypuszczania go z objęć. Ponad głową chłopaka uchwycił spojrzenie Coopa który lekko pokiwał mu głową i nie przestawał się uśmiechać
-Ja na prawdę dziękuje- James westchnął- Ale nauczyłem się radzić sobie sam i chcę żeby tak zostało. Ale chcę być tu mile widziany jeśli to nie problem- zakończył cicho raz jeszcze spuszczając wzrok
-Oczywiście- Wyatt wiedział że ma poparcie rodziny- Jesteśmy przecież razem prawda?- Właściwie to nawet tego nie przedyskutowali, ale gdy James uśmiechnął się delikatnie on sam się odprężył
-Tak Wy ale pamiętaj o zasadach- Chris już szukał możliwości żeby ponabijać się z brata, zawsze gdy ten miał nowego faceta on sam miał niezły ubaw
-Christopher Perry Halliwell!- Piper zaczęła się śmiać- Jestem pewna że tym razem twój brat nie złamie zasad
-Tak- poparła ją córka- Zresztą to ty łamiesz je częściej z tymi wszystkimi narzeczonymi
-Wcale nie było ich tak dużo- Oburzył się Chris ale zaraz się roześmiał i cała atmosfera przy stole znacznie się rozluźniła.

-Przepraszam cię za nich- Wyatt przyglądał się chłopcu siedzącemu po środku jego sypialni na dywanie, teraz wyglądał jeszcze młodziej
-Nie szkodzi....Mówiłeś że jesteśmy razem- odwrócił wzrok- Mówiłeś prawdę?
-Oczywiście- usiadł obok niego- Znaczy ty chcesz prawda?- Znów naszły go wątpliwości
-Nie całuje obcych- szepnął
-Więc powoli do wszystkiego dojdziemy- ujął go za rękę i ucałował- Powinienem odwieść cię do domu
-Tak, jest już późno- przyznał James i nagle posmutniał- Zobaczymy się jutro?
-Jeszcze się będziesz ode mnie opędzał- Wyatt próbował rozładować napięcie- Rano przeniosę się do ciebie z kawą i śniadaniem co ty na to?
-Byłoby wspaniale- James przytulił się do niego- Boję się tylko że do rana o mnie zapomnisz
-Nigdy skarbie- ucałował go tym razem w policzek- Ale jeśli tego się obawiasz możesz zostać...
-Ja...- zaczął zmieszany chłopak jeszcze bardziej, patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami i powoli wycofując się z jego objęć. Był przestraszony
-James... Boże nie... to nie tak- Wyatt zdał sobie sprawę jak to właśnie zabrzmiało- Chodziło mi o to że mamy tu pokój gościnny, albo zajmiesz moje łóżko, mam gdzieś śpiwór- nie chciał go wystraszyć, co pewnie już zrobił i teraz zniknie
-Dobrze, ale nie zajmę ci łóżka, ja mogę spać w śpiworze- odezwał się po kilku minutach w których wszedł do umysłu blondyna. Żeby upewnić się że żałuje swoich słów
-O nie jesteś gościem- pogłaskał go po policzku- połóż się już ja wezmę prysznic i poszukam śpiwora. Nie zapomnij wypić eliksir
-Dobrze- nie miał już siły na kłótnie to był męczący dzień.

Wyatt wrócił do sypialni 40 minut później i uśmiechnął się delikatnie gdy zobaczył że mała istotka śpi słodko w jego łóżku. Wiedział też że James ma na sobie tylko bieliznę bo jego ubranie leżało poskładane w kostkę na krześle przy biurku. Chłopak spał skulony w kłębek na samym brzegu posłania zakopany po szyję w ciepłej kołdrze. Wyatt nie mógł się powstrzymać żeby chociaż przez chwile nie położyć się obok, nie rozebrał się jednak z dresów i podkoszulka, nie przykrył bo wiedział że pokusa będzie zbyt duża. Leżał niemal bez ruchu podziwiając urodę Jamesa i już miał wrócić na podłogę gdy nagle brunet przekręcił się twarzą go niego i wtulił w jego szeroką ciepłą pierś mrucząc coś pod nosem. Wyatt uśmiechnął się lekko przywołał koc i objął chłopaka zamykając oczy. On też potrzebował snu.

8 komentarzy:

  1. Och, niech on tu zostanie. James tak bardzo potrzebuje prawdziwej rodziny.To taki ciepły i sympatyczny dom. Co ten biedak przeżył, że tak się wszystkiego boi? Wyatt nie powinien go wypuszczać ze swoich ramion. Jest taki wyrozumiały i cierpliwy. Wygląda na odpowiedniego chłopaka dla Jamesa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak słodko. Nic tylko się cieszyć że James jest szczęśliwy :) Ciekawe jaką zrobi mine kiedy się obudzi przytulając się do Wyatt'a.
    Ciągle jestem też ciekawa jakichś szczegółów z przeszłości James'a. Mam nadzieję że Wyatt to z niego wyciągnie.
    gnose

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na więcej ~Niebieska

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, ale coś mi tu nie pasuje. Moim zdaniem robisz z Jamesa dziecko np. "mała istotka". Albo ty Wyatt przesadza i traktuje go jak małego chłopczyka. To mi się nie podoba.
    Ale ciekawi mnie co się działo z Jamesem, że ma w sobie tyle strachu.

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieje ze james wrescie zaufa wayattowi na tyle zeby o sobie opowiedziec

    OdpowiedzUsuń
  6. ...też jestem ciekaw czy James zaufa czy opowie o sobie???, ale przede wszystkim interesuje mnie cały przebieg tej sytuacji jest intrygujący oraz bardzo ciekawy więc nooo nic nie pozostaje jak czekać na kolejny rozdział.

    Weny, weny i 100 kroć weny.

    powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Opowiadanie świetne! Zraniony i zdradzony Harry mnie normalnie poruszył. Szkoda, że walka z Demonem była tak krótka:D Rodzina Halliwell bardzo mnie zainteresowała, mam nadzieję że będzie o nich więcej. Jedyne, co mnie dziwi i tak troszkę drażni to to, że Harry i Wyatt po jednym dniu znajomości już są parą i już są dla siebie per "skarbie", "kochanie". Strasznie szybko lecisz z akcją, jeżeli chodzi o wątek miłosny. Tak po za tym to opowiadanie git i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy:)
    Pozdrawiam i weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    fantastycznie, są taką kochająca rodziną, James ma szanse na znalezienie szczęścia, Wyatt wydaje sie właśnie takim odpowiedzialnym chłopakiem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń