poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 8

James przez chwilę siedział bez ruchu usilnie próbując nadążyć nad tym co stało się od chwili gdy się obudził.
Nigdy w życiu niczego takiego się nie spodziewał i już polubił tą dużą kochającą się rodzinę. Wielkim plusem było też to że nie traktują go jak Wersleyowie którzy ciągle chcieli go kontrolować i nie dawali nawet chwili spokoju, ciągle ktoś musiał być przy nim i zajmować go swoją osobą.
A teraz siedzi sobie sam w kuchni i delektuje się kawą. Dom był cichy i spokojny ale pod każdym względem zamieszkały i emanował potężną magią która zdawał się go uspokajać
-James witaj- w kuchni pojawiła się ubrana w wyjściowy strój Paige
-Dzień dobry- wciąż nie potrafił opanować nieśmiałości i zarumienił się trochę
-Gdzie wszyscy?- I ona nalała sobie kawę chociaż było widać że już wypiła kilka kubków
-Chyba... sam nie wiem pan Coop się pojawił i powiedział o jakimś demonie i ...- zdał sobie sprawę że powinien im teraz pomagać
-Chodźmy więc- wyciągnęła ku niemu rękę jakby umiała mu czytać w myślach a on z wdzięcznością ją przyjął. nie będzie siedział bezczynnie gdy ktoś inny walczy nawet jeśli to nie jego walka.

Przenieśli się na polanę w lesie za miastem. Podobało by mu się to gdyby nie fakt że wpadli w sam środek walki i to takiej którą czarodzieje przegrywali
-James co tu robisz?- Wyatt podbiegł do niego zabijając jednego demona
-Chcę pomóc- powiedział wyciągając różdżkę
-Kochanie...-zaczął ale dostał ognistą kulą w plecy i osunął się na ziemię. James przeskoczył go i zaczął miotać zaklęciami jak oszalały zabijając każdego demona który się pojawił. Wyatt szybko do niego dołączył obserwując jak wyraz twarzy chłopca zmienił się z delikatnego i pełnego niewinności do zdeterminowania i skupienia. Był jakby innym człowiekiem.  Starszym i bardziej  potężnym. Podobało mu się to. Ciocia przeniosła mamę i drugą ciocię w bezpieczne miejsce bo obie dostały i ktoś musiał ich uleczyć. Jego kuzynka wciąż dzielnie odpierała ataki i gdy wydawało się że wygrali ktoś jedno ze stworzeń zaatakowało Jamesa mocą której Wyatt  nigdy jeszcze nie widział i chłopak zemdlał.
To go rozwścieczyło. On mógł oberwać, zresztą taka walka nie była dla niego czymś nowym ale James, jego słodki niewinny chłopczyk, W prawdzie nic wiele mu się nie stało ale to wystarczyło by jego moc wzrosła do niemal niewyobrażalnego poziomu. Prue złapała bezwładne ciało za rękę i zniknęła z plany kilka sekund przed tym jak miejsce wybuchło.

-Prue co się stało?- Zapytał Leo podnosząc Jamesa z dywanu i położył go na kanapie
-Wyatt powiększył swoją moc jak James oberwał i...- w tym momencie pojawił się Wyatt w poszarpanych ubraniach, brudny i poraniony
-Tato ulecz go- powiedział podchodząc do kanapy i klękając obok
-Wyatt co się tam stało?- Piper patrzyła na syna ze smutkiem
-Mamo to była pułapka ale demony zostały unicestwione. Tylko że jak James stracił przytomność...
-Co jest zrozumiałe- przerwał mu Coop
-Tak- kiwnął głową Wyatt- Ten który go zaatakował to nie był zwykły demon, a przynajmniej nigdy o nim nie słyszałem
-Co masz na myśli?- Zapytała Paige
-Strzelał z reki czarnym strumieniem
-Zabierzemy się do identyfikacji- Leo uzdrowił Jamesa który zamrugał oczami i podniósł się nieznacznie
-Wygraliśmy?- Zapytał zdezorientowany
-Tak- Prue uśmiechnęła się do niego i spojrzała na zegarek- Mamo tato  muszę iść do szkoły- nie miała ochoty oglądać sceny którą za pewne urządzi jej kuzyn
-Tak- Pheobe wstała z kolan męża i wzięła córkę za rękę. Coop położył ręce na ich ramionach i zniknęli
-Wyatt?- James przyglądał się mężczyźnie który patrzył na niego z dziwnym wzrokiem
-Nigdy więcej tego nie rób- blondyn wziął go w ramiona i przytulił do siebie z taką siłą że niemal połamał mu kości
-Ja tylko chciałem pomóc- wymamrotał delikatnie uwalniając się z uścisku
-Nie gdy coś ci zagraża. Obiecaj mi to- teraz Wyatt patrzył mu w oczy
-A co z tobą?- Zapytał robiąc się zły
-Ja sobie poradzę- uśmiechnął się do niego- Nie zabronię ci walczyć czy się bronić ale zawsze kogoś wezwij
-Dobrze- James znów się rozluźnił i przytulił do mężczyzny mimo zdradliwych rumieńców na policzkach- Piper jeśli twoja oferta jest wciąż aktualna...
-Oczywiście- przerwała mu kobieta wstając z fotela- Wyatt pomoże ci ze wszystkim ja muszę przesłuchać kandydatów na nowego kucharza
-Przepraszam ale może... albo nie- zmieszał się ukrywając twarz w szyi blondyna
-Kochanie w tym domu możesz mówić wszystko i nikt cię nie skrytykuje- Piper popatrzyła na męża, on wiedział co dzieje się z chłopakiem, i ona sama zaczęła się czegoś domyślać
-Tylko nie przeklinaj- roześmiał się Wyatt ciesząc się z bliskości drugiego ciała
-Bo.. ja lubię gotować i zawsze chciałem... ale nie musi pani- wstał z kanapy, zaczął mieć migrenę i musiał pospać
-Chętnie zobaczę co możesz zrobić- jej syn wybrał uroczego młodzieńca ale nie będzie mu łatwo dlatego tak bardzo chciała pomóc- Ale zawsze możemy to na jutro przełożyć. Dziś zajmijcie się przeprowadzką. Leo- zwróciła się do męża- przenieś mnie zostawi im samochód- ten tylko kiwnął głową i zniknęli.
-Cieszę się że zdecydowałeś się zostać- Wyatt też wstał nie mogąc przestać dotykać Jamesa i teraz obejmując go w talii
-Bardzo mi się tu podoba- przyznał- Wyatt mogę się gdzieś położyć?
-Oczywiście to też twój dom- wziął go na ręce i przeniósł do jego sypialni- To był ciężki poranek- powiedział kładąc go na łóżku
-Tak., ale było dobrze- powiedział James zamykając oczy- Czy... pocałuj mnie- poprosił cicho
-Z przyjemnością- blondyn pochylił się z złączył ich wargi najpierw lekko ale gdy James rozchylił usta pogłębił pocałunek i zawisł nad chłopakiem podpierając się na łokciach by go nie zgnieść tym razem. Bardzo chciał go dotknąć jego skóry, ale nie wiedział czy może. Odsunął się nieznacznie i popatrzył Jamesowi w oczy szukając jakiegoś znaku. Ten kiwnął głową i Wyatt wrócił do całowania go jednocześnie władając rękę pod koszulę którą nosił.
-Wystarczy- wyszeptał James po kilku chwilach i zasnął zaraz po tym
-Zabijesz mnie kochanie- Wyatt jednak uśmiechnął się i wyszedł z sypialni by zrobić porządek w pokoju gościnnym.

5 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie. Wyatt jest strasznie opiekuńczy, ale to.słodkie. Razem z James' em stanowią fantastyczną parę. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Powodzenia:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. James ty niezguło, ja na miejscu biednego Wyatta bym się załamała. Jak mogłeś zasnąć w takim momencie? To karygodne.
    Z drugiej strony, może ten cały Wyatt kiepsko się całuje. No no. Żeby wywołać taki efekt, a raczej jego brak! Kiepściutko chłopie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oberwał? Ua, mam nadzieję, że James powie Wyatt'owi prawdę, im szybciej tym lepiej, bo coś czuję, że może być z tego niezła kłótnia, pisz szybciutko dalej ^^
    Twoja Maru;3
    PS: ten pocałunek był przeuroczy,, ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. opowiadanie zaczyna sie rozkrecac i juz nie mozna sie doczekac na dalsza czesc

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Wyatt jest bardzo opiekuńczy ale to jest słodkie, troszczą się o siebie nawzajem, a także i teraz o Jamesa ale też i dają mu swobodę... niewinny chłopiec ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń